wrz 012024
 

Należy zadbać o to, aby krąg osób świadomych istnienia pociągu pancernego pozostawał możliwie wąski. (Bundesarchiv Freiburg im Breisgau)

Powszechnie przyjmuje się, że II wojna światowa rozpoczęła się w Europie dnia 1 września 1939 r. atakiem pancernika Schleswig-Holstein na Westerplatte na terenie Wolnego Miasta Gdańsk o godz. 4:45. De facto pierwszy atak rozpoczął się 3 minuty później o 4:48. Westerplatte ma jednak wymiar symboliczny jako główny i pierwszy  punkt zapalny w Polsce i Europie.

Niestety sytuacja na frontach Polenfeldzug, czyli Kampani wrześniowej w Polsce wyglądała zgoła bardziej skomplikowanie niż przedstawiają to podręczniki szkolne oraz tzw. poprawność historyczna. Celem poniższego artykułu nie jest obalenie i poddanie w wątpliwość roli jaką odegrało Westerplatte. Niemniej jednak uczniowie jak przeciętny i obywatel powinien znać takie miejsca jak Wieluń, Szymankowo, Krzepice, Chojnice i ich znaczenie w kampanii wrześniowej 1939 r. Największe znaczenie bez wątpienia mają wyżej wymienione miasta i wsie dla społeczności lokalnej.

Również dla nas, na Górnym Śląsku nasz Hajmat lub jak kto woli Mała ojczyzna mają bardzo duże znaczenie chociażby ze względu na bliskość miejsc na arenie II wojny światowej. Czy więc coś godnego uwagi miało się wydarzyć na Górnym Śląsku w 1939 roku, w naszej najbliższej okolicy? Czy rozpoczęcie wojny u nas odbiega istotnie od ogólnie przyjętej 4:45 jak przykładowo twierdzą historycy Wielunia, Tczewa czy Chojnic?

W ubiegłym roku Tomasz Muskus, rodem z Wodzisławia Śląskiego historyk polonijny z Londynu, odkrył dwie oryginalne depesze z początku wojny w archiwum w Londynie przy Instytucie Polskim im. gen. Sikorskiego. Na jednym z dwóch meldunków odczytujemy telegram z dnia 1 września 1939 z godz. 7:39, o tym że podpułkownik Zdun z kontrwywiadu dowiaduje się, że wojska polskie (oddziały własne) na bezpośrednim przedpolu Rybnika znajdowały się o 3:14 w bezpośredniej styczności z nieprzyjacielem w sile 30 czołgów. Powstaje więc pytanie, gdzie znajdowały się owe bezpośrednie przedpola Rybnika?

Rybnik nie leżał wówczas bezpośrednio na granicy, choć był pierwszym większym miastem na południowym zachodzie przedwojennej Rzeczypospolitej. Owe czołgi były częścią składową 5 Dywizji pancernej. W skład tej dywizji wchodziły ponad 320 wozów pancernych oraz czołgów. Polska we wrześniu 1939 roku posiadała około 480 czołgów!  To potwierdza ogromną przewagę technologiczną Niemiec hitlerowskich nad Polską, skoro tylko jedna niemiecka dywizja pancerna posiadała prawie tyle samo czołgów i wozów pancernych co wszystkie jednostki pancerne Polski sprzed II wojny światowej.

Z ust moich świadków historii usłyszałem, że do Polski w Bogunicach (Polska) od strony Szymocice Basen (Niemcy) oraz do Zwonowic (Polska) od Jankowic (Niemcy) czołgi przejeżdżały cały dzień pierwszego dnia wrześniowego. Znam trasy marszowe 5 Dywizji Pancernej podczas napaści wczesnego ranka 1 września 1939 r. z przekazów informatorów, mieszkanek przygranicznych wsi między Rybnikiem, Raciborzem a Rudami (Gross Rauden).

Mapa marszruty wg von Plato

Napaść na Polskę  w powiecie rybnickim nastąpiła nie tylko trzema głównymi trasami, tj. od Raciborza przez Brzezie (Lukasyna), tzw. trasą A (południową) od Górek Śląskich (Waldeck) i Szymocic oraz trasą B (północną) od Rud, Stodół (Hochlinden) na Chwałęcice, Orzepowice i wreszcie Rybnik.

Prawdziwy cel i rozkaz dla 5 Dywizji określił gen. Heinrich von Vietinghoff, dowódca tej jednostki: Wszystkimi możliwymi drogami między Raciborzem a Rudami, jak najszybciej naprzód.

Praktycznie bez jednego strzału niemiecka jednostka pancerna wjechała do Polski przez Bogunice od strony Rudawy (obecnie ul. Szkolna, obok boiska sportowego i budynku szkolnego). Według świadków żołnierze zdążyli się umyć w miejscowym potoku nie niepokojeni przez nikogo. Była to prawdopodobnie trasa południowa A lub jej część uderzająca od Górek na Suminę już w Polsce. Niemcy wiedzieli o zniszczeniach szosy w Chwałęcicach po polskiej stronie, dlatego zdecydowali się obejść częściowo  przez las między Rudami i Jankowicami (Rodenbach) a Zwonowicami (Polska). Świadek potwierdził tę trasę. Również przez Raszczyce Niemcy wkroczyli do Polski. O tych miejscowościach historycy raczej milczą nie wiadomo dlaczego.

Odwiedziny luty 2024 Freiburg in Brisgau

Właśnie tunel w Rydułtowach jako element tzw. infrastruktury krytycznej był prawdopodobnie głównym elementem niemieckiej tajnej akcji opartej o Eisenbahn Panzerzug, czyli o pociągi pancerne. Głównym zadaniem tych pociągów było niedopuszczenie do zniszczenia mostów, wiaduktów, tuneli. Najbardziej znanym przykładem akcji tych pociągów jest linia kolejowa na tzw. korytarzu pomorskim oraz akcja Dirschau, czyli akcja Tczew. Zupełnie pomijana jest akcja dotycząca tunelu w Rydułtowach. Niektórzy historycy nawet wątpią w istnienie pociągu pancernego dnia 1 września 1939 r. Szczególnie niezrozumiałe wydają się fakty przytaczane przez świadków wydarzeń np. polskich saperów podczas wysadzania tunelu dla polskiej historiografii.

Piątek 1 września, godzina 5:09 rano. Ogłuszająca eksplozja wstrząsa Rydułtowami. Armia Polska wysadza tunel w powietrze. Dwa czteropiętrowe budynki mieszkalne nad tunelem ulegają zniszczeniu, na drodze powstaje szczelina o długości 2 metrów. O 5:25 rano niemiecki Wehrmacht dochodzi do Rydułtów od strony Gaszowic. Kronika Wernera I. Jurerzko.

To wydarzenie potwierdza również inne źródło z Archiwum w Pszczynie. Kapitan Lindner melduje, że około godziny 5 rano widziano silną eksplozję z elektrowni Hindenburg w kierunku Knurowa, kłęby dymu nadal widać (10:45). (AP Katowice Oddział Pszczyna).

Najbardziej rzetelnie i najwięcej o wysadzeniu tunelu pisze Jan Delowicz, historyk z Żor. Przytacza słowa ppor. S.Czubasiewicza, dowódcy saperów w Rydułtowach. Czubasiewicz  pisał w swoich wspomnieniach następująco: o godz. 4.00 stwierdzam brak łączności z dowództwem w Pszczynie. Patrzę na zegarek, jak powoli porusza się wskazówka odmierzając 5, 6, 7 i 8 minutę. Pełen zdenerwowania, próbuję połączyć się ponownie i znowu nic. “Alarm – Alarm”- po kilkunastu sekundach wszyscy saperzy opuścili budynek, każdy udał się do wykonania swojego zadania. Ja ze swoim zespołem biegnę po skarpie do tunelu. Przy tunelu usłyszałem przelot dużej grupy samolotów i niedalekie wybuchy – co mnie utwierdziło, że to jest wojna, wojna… wojna.

Dowódca oddziału wartowniczego T. Kupfer, uznany za zmarłego przesłał list do redakcji “Gazety Krakowskiej” w 1970 roku i tak opisywał co się działo w Rydułtowach: Objąłem dowództwo plutonu wartowniczego nad tunelem kolejowym Rydułtowy k/Rybnika – Sumina […] Moim zadaniem było dopilnowanie podminowanego tunelu kolejowego. Tunel miał około 727 m długości, 3200 kg trotylu było ułożone w 24 komorach. Warta (8 km od granicy) miała rozkaz strzelania w nocy, gdy ktoś się nie zatrzymał na rozkaz. Zorganizowałem natychmiast, że na wypadek alarmu saperzy mieli założyć spłonki (co miało trwać około godziny). Część wartowników miała ewakuować ludność mieszkającą nad tunelem, część miała ciągnąć wartę, a reszta zniszczyć urządzenie wartowni i zejść na stację […] O 4 rano telefon z granicy: “Niemcy przekraczają granicę, wykonać rozkaz”. Alarm, posyłam saperów do tunelu, oddział ewakuuje ludność, dzwonię do Pszczyny, że wykonuję rozkaz i schodzę z resztą żołnierzy na stację, gdzie miał czekać na nas pociąg pancerny. Ale żadnego pociągu nie było. Tunel został wysadzony. Dałem rozkaz wymarszu w kierunku Rybnika, wzdłuż toru kolejowego, licząc się z możliwością dotarcia do naszych sił i ewentualnie spotkania pociągu. Jednakowoż po kilkunastu minutach ujrzałem jakieś czołgi przecinające nam tor kolejowy.

Zgodnie z przytoczonymi słowami Czubasiewicza oraz Kupfera w publikacji Jana Delowicza o godz. 4 rano 1 września 1939 roku na granicy w Suminie doszło do pierwszego natarcia. Granica między Górkami Śląskimi  (Waldeck) a Suminą miała bardzo dziwny przebieg. I nie należy wykluczyć, że przedpole Rybnika z meldunku londyńskiego miało miejsce na granicy Suminy i Waldeck (Górki Śl.). Praktycznie stacja polska w Suminie na całym odcinku otoczona była z 3 stron przez Niemcy. Łatwo było więc ją opanować. Uważam, że Kupfer nie miał powodów do zmyślania faktów. Podobnie jak Czubasiewicz. Obaj podają godzinę 4:00 jako punkt wyjścia.

Granica w okolicach torów kolejowych

Jan Delowicz podaje, że na polskiej granicy w Suminie brak żołnierzy Wojska Polskiego. Granicy mieli bronić tylko i wyłącznie uzbrojeni strażnicy graniczni, celnicy i grupa powstańców. Wobec przygniatającej przewagi niemieckiej 5 Dywizji pancernej nieliczni obrońcy wycofali się do swoich domów. Ale wcześniej byli już wpisani na specjalną “księgi gończą” (Sonderfahndungsbuch). W dniu wybuchu wojny już zostali skazani, szczególnie gdy zostali ze swoimi rodzinami. A Ślązacy opcji polskiej tak w większości uczynili, tak jak Martinus Antoni, Bluszcz Karol, Jarząbek August. Niektórych z nich aresztowano już 1 września. Podobną eksterminację dokonano na celnikach i kolejarzach w Szymankowie na trasie tzw. korytarza pomorskiego, gdzie zamordowano oprócz samych celników i kolejarzy, również członków rodziny w akcie zemsty. Właśnie śmierć w obozach koncentracyjnych świadków wydarzeń z 1 września 1939 r. uniemożliwia dokładną rekonstrukcję wydarzeń w Suminie wczesnym rankiem. 

Dworzec w Suminie

Jestem przekonany, że cały atak niemiecki musiał się odbyć grubo przed godz. 4:45. Po pierwsze telefon do Kupfera o 4:00 o przekroczeniu granicy w Suminie. Po drugie świadkowie – strażnicy, kolejarze wracają do domów około godziny 5:00 do Gaszowic, do Lysek (Podlesie). Według mnie nie byli w stanie tak szybko powrócić po rozpoczęciu wojny o 4:45. Po trzecie tunel w Rydułtowach wysadzony o 5:09 przy zbliżającym  się pociągu pancernego szybko do celu, mógł się przemieszczać po przejęciu Nastawni (zwana tutaj Stawidło) w Suminie i dworca przed 4:45 można było szy6bko zaskoczyć Polaków . Dokładnie opisuje to Jan Delowicz, że Niemcy uzyskali element zaskoczenia. Na szczęście dla polskich saperów tunel wysadzono na czas. 

W tej chwili następuje dramatyczny moment. Jeden z żołnierzy piechoty pełniący wartę od strony wylotu tunelu biegnie przez tunel i krzyczy: “Uciekajcie, Niemcy jadą pociągiem i strzelają” i pobiegł dalej do dworca kolejowego.

Dalej Delowicz podaje świadectwo sapera Czubasiewicza: W tym czasie, kiedy ja ze swoim zespołem byłem w tunelu, drugi mój zespół przystąpił do zakładania ładunków wybuchowych na drzewach położonych wzdłuż drogi Racibórz – Rybnik. Został wzmocniony saperami z ewakuacji mieszkańców budynków, którzy zadanie mieli już wykonane, albowiem w budynku nie było żadnej istoty żywej, wszystkie pomieszczenia były otwarte z pełnym wyposażeniem (co było do przewidzenia), więc szybko udali się do zespołu na drodze. Kiedy kilka drzew zostało powalonych na drogę, usłyszeli strzały z karabinu maszynowego, przerwali dalszę robotę i podeszli, zachowując należytą ostrożność, w kierunku, skąd dochodziły strzały, zobaczyli pociąg pancerny, który zbliżał się od strony Suminy, a przed nią drezynę z 3 żołnierzami i ustawionym na niej karabinem maszynowym, drezyna zbliżała się do tunelu. Zaskoczenie dla saperów było tak ogromne, że zamarli z wrażenia nie wiedząc co dalej robić, bo o takim zagrożeniu dla wysadzenia tunelu nikt nie wspominał. Wszyscy z zaparciem oddechu patrzyli na drezynę, która już wjeżdżała  w tunel, a za nią pociąg, kiedy nastąpił potworny wstrząs i wybuch. Zrobiło się ciemno i to ich oprzytomniło. Zaczęli uciekać w stronę dworca kolejowego, który był miejscem zbiórki saperów.

Na stronie internetowej https://www.feldgrau.com/ww2-german-railway-armored-trains/ w języku angielskim dokonano opisu 7 oryginalnych niemieckich pociągów pancernych, w tym dwóch z terenu Górnego Śląska. Pociąg pancerny numer 5 – Eisenbahn-Panzerzug 5 (Feldpost Nr. 15107) – miał najkrótszą karierę operacyjną spośród siedmiu niemieckich pociągów pancernych istniejących w 1939 roku. Chociaż zaczął działać zaraz po rozpoczęciu drugiej wojny światowej, ponieważ w początkowej konfiguracji był lekko uzbrojony to najlepiej nadawał się tylko do działań na tyłach. 15 września 1939 Panzerzug 5 wyruszył z tyłów Grupy Armii Południe przez Kraków w kierunku Lwowa. 20 września 1939 roku pociąg otrzymał rozkaz zapewnienia bezpieczeństwa obszaru w pobliżu Lwowa, podczas spotkania sił niemieckich i radzieckich w celu omówienia linii demarkacyjnych. Niedługo potem pociąg został przeniesiony do śląskiego okręgu przemysłowego.

Prawdopodobne zdjęcie Eisenbahn-Panzerzug 5
źródło: http://www.maasniel.nl/Geschiedenis/wo2/spoorwegbrug/de_panzerzug.htm

To moim zdaniem pociąg pancerny, który brał udział w operacji w Rydułtowach. Dodatkowo po akcji na froncie zachodnim został kompletnie zniszczony 10 maja 1940 roku w Holandii. Panzerzug 5 został przeniesiony do miasta Dalheim (niedaleko Mönchengladbach) na granicy holendersko-niemieckiej. Przewidywano, że Panzerzug 5 będzie zapewniał bliskie wsparcie umundurowanym w holenderskie mundury niemieckim zespołom komandosów z Baulehr-Batalion zbV 800 (znanego również jako Brandenburczycy), podczas gdy oni pospieszyli, aby zająć kluczowe mosty i węzły kolejowe na rzece Maas na północ od holenderskiego miasta Roermond. Holendrzy szybko zaalarmowali swoich wartowników strzegących mostu Buggenum, którzy wysadzili most w chwili, gdy zespół „holenderskich” Brandenburczyków szturmował go w nadziei zdobycia go w nienaruszonym stanie. 10 maja 1940 roku Panzerzug 5 ruszył dalej przez Roermond i znalazł się przed zniszczonym mostem IJssel. Gdy tylko się zatrzymał, ukryte holenderskie działa przeciwpancerne otworzyły ogień, trafiając pierwszym strzałem w przewody sterujące hamulcami. To zasadniczo unieruchomiło pociąg. Następnie holenderski ogień rozbił pociąg na kawałki. Ocalałe wagony przydzielono do Panzerzuga 1; Panzerzug 5 został oficjalnie wykreślony z rejestrów w czerwcu 1940 roku.

W Chojnicach na granicy polsko-niemieckiej lokalny historyk Andrzej Lorbiecki również podaje szczegóły niemieckiej prowokacji  kolejowej na północy Polski, na Kaszubach. Pociąg pancerny wkracza do Polski podając się za pociąg osobowy o 4:15. O 4:23 wkracza na stację dworcową w Chojnicach. I dochodzi do wymiany ognia. Celem zaskoczenia miała być wcześniejszy atak przed oficjalnym atakiem wydanym dla całej niemieckiej armii przez Hitlera.

Zdaję sobie sprawę, że czytelnikom nasuwają się wątpliwości i pytania. Zachęcamy do zadawania ich i do wymiany zdań w kulturalny sposób. Uważam tę próbę  za początek głębszych badań.  Dobrym pomysłem i właściwym byłoby ustawienie tablic pamiątkowych zarówno w Suminie jak również w Rydułtowach w miejscu dawnego dworca kolejowego przy stacji kolejowej, celem upamiętnienia wydarzeń z dnia 1 września 1939 roku.

Henryk Postawka, rano 31.08.2024 r.

gru 282022
 

z przebiegu walk kampanii wrześniowej batalionu rybnickiego (75 Pułk Piechoty Grupy Operacyjnej Śląsk) z dnia 01 września 1939 r. spisane w obozie jenieckim Oflag XIb w Braunschweig konsultowane z oficerami i świadkami wydarzeń.

Kazimierz Ogrodowski urodził się 30 stycznia 1912r. jako syn Franciszki i Michała Ogrodowskich. Po zdaniu matury wstąpił na Wydział Prawa Uniwersytetu Poznańskiego. Na skutek trudnej sytuacji rodziców, gdyż w wyniku kryzysu gospodarczego ojciec został pozbawiony pracy (Kazimierz miał jeszcze pięcioro młodszego rodzeństwa), musiał przerwać studia. W tej sytuacji wstąpił do Zawodowej Szkoły Podchorążych Piechoty. Po ukończeniu której został podporucznikiem służby stałej 1 batalionu 75 PP w Rybniku. W marcu 1939 roku awansowany do stopnia porucznika. W tym czasie etatowy dowódca 1 kompanii ckm Kapitan Stachorowicz oddelegowany został na kurs wyższych oficerów do Rembertowa. Obowiązki w zastępstwie przekazano Kazimierzowi Ogrodowskiemu. Miał wówczas 27 lat i był najmłodszym dowódcą kompanii w 75 PP. Starsi koledzy oficerowie nazywali go wówczas żartobliwie „piskle pułku”. W kampanii wrześniowej odpowiadał za życie blisko 200 żołnierzy oraz ciężki sprzęt, który miał do dyspozycji w ramach 1 kompanii karabinów maszynowych batalionu rybnickiego.

por. Kazimierz Ogrodowski na rybnickiej ulicy w 1939 r.

Przebieg akcji 1. września 1939 r.

Ziemia rybnicka przyjęła na siebie pierwsze uderzenie przeważających sił niemieckich. Dowódcą 1 batalionu rybnickiego był mjr Władysław Mażewski. Dowództwo przewidywało obronę Rybnika do kilkunastu godzin. Batalionowi nie przydzielono ani jednej jednostki artylerii.
1 września 1939 r. o 4.45 słychać było wybuchy pocisków artyleryjskich. Oddziały w koszarach pobierały ostatnie racje żywnościowe. Reakcją młodych żołnierzy był okrzyk „nareszcie wojna!” – młodzi ludzie nie zdawali sobie sprawy co ich czeka. Twarze oficerów wykazywały pewien niepokój. Porucznik Ogrodowski o godz. 5.30 prowadził taczanki i bietki na dziedziniec probostwa Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku. Porucznik kierował walką ze stanowiska na wzgórzu cmentarnym, a kapitan Kotucz za szpitalem psychiatrycznym i budynkami koszar. Na Rybnik nacierała V dywizja pancerna mająca do dyspozycji kilkadziesiąt czołgów co było niewspółmierne do broni którą posiadał batalion rybnicki. Hitlerowskie samoloty wykryły pozycje gniazd moździerzy i ckm-ów oraz piechoty kapitana Kotucza. Artyleria niemiecka silnie atakowała pozycje polskiej piechoty oraz ckm-ów i moździerzy. Obydwie jednostki poniosły duże straty w ludziach i sprzęcie. Przypadek, a może opatrzność uratowała por. Ogrodowskiemu życie. Kiedy w chłodnicy ckm zabrakło wody a trzeba było pójść po nią do zabudowań znajdujących się pod silnym ostrzałem artyleryjskim żaden z żołnierzy zdeprymowanych nawałnicą ognia nie wyraził zgody na opuszczenie okopu. Porucznik Ogrodowski podszedł do gniazda ckm wziął wodnik oświadczając „w takim razie ja pójdę”. Żołnierze zerwali się ze swych miejsc ale porucznik żadnemu z nich nie oddał naczynia. Chciał przykładem pokazać, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach żołnierz musi spełnić swój obowiązek. Oddalił się z wodnikem kilkanaście metrów zanim rozległa się potężna detonacja. Odłamki pocisku przebiły maskę przeciwgazową i zostawiły ślady na hełmie. Gdy wrócił na ostrzelane stanowisko zobaczył tylko zmasakrowane ciała sześciu żołnierzy i ich dowódcy ppor. Henryka Rudawskiego. Ten obraz utkwił w pamięci porucznika do ostatnich dni jego życia.

Bój o Rybnik dogasał, miasto od kilku godzin było zajęte przez nieprzyjaciela i zamilkły odgłosy walk w Żorach.

Na cmentarnym wzgórzu o godz. 12.00 spotkali się kpt. Kotucz z por. Ogrodowskim by ocenić sytuację. Mimo rozkazu mjr. Mażewskiego o zakazie wycofania się z zajmowanych pozycji (łącznik nie dotarł) – oficerowie samodzielnie podjęli decyzję. Należało ratować ludzi i sprzęt oraz dotrzeć do kolejnej linii obrony – Kobiór. Wobec spóźnionej pory wycofanie było trudne. Część czołgów niemieckich znajdowała się w Rybniku patrolując drogi wyjazdowe z miasta. Chcąc wyprowadzić sprzęt por. Ogrodowski osobiście przy pomocy żołnierzy (wielu było rannych) przeprowadził ewakuację z pola bitwy sprzętu (amunicja, broń, części zamienne) ładując go na bietki i taczanki. Czołg niemiecki znajdował się na skrzyżowaniu ulic Gliwickiej i Piłsudskiego. Z dziedzińca probostwa ruszyły konie cwałem wioząc załadowane sprzętem bietki i taczanki.
Czołg ubezpieczający skrzyżowanie otworzył ogień z karabinu maszynowego. Rezultatem tego było zranienie jednego konia. Podobna sytuacja miała miejsce w rejonie kościoła św. Antoniego. Kompania z por. Ogrodowskim ruszyła doliną rzeki Rudy. W tym czasie nadleciał niemiecki samolot zwiadowczy, który ogniem koszącym „poczęstował” ostatni oddział opuszczający swój macierzysty garnizon „Rybnik”.Kompania polnymi i leśnymi drogami dotarła do Kobióru ok. godz. 19.00. Później dotarły pozostałe kompanie kpt. Janiego i por. Nogi oraz 10 osobowa grupa ppor. Bolesława Gozdka i 30 osobowa grupa żołnierzy z sierżantem Felusiem z 1 kompanii strzeleckiej kpt. Kotucza.
Porucznikowi Ogrodowskiemu z posiadanych 10 ckm-ów i 2 moździerzy udało się wycofać 5 jednostek ckm-ów i 2 moździerze. Z tą bronią dotarł do Tomaszowa Lubelskiego.

Kapitan Jan Kotucz nie miał żołnierskiego szczęścia. Z ppor. Stefanem Kulawikiem dowódcą III plutonu zebrali żołnierzy z Rybnika przez lasy paruszowieckie kierowali się do Kobióru. Jak się okazało kpt. Kotucz dostał się do niewoli. Szóstego września kpt. Jan Kotucz został rozstrzelany, a naocznym świadkiem tego mordu był ppor. Stefan Kulawik.
Żołnierze 1 kompanii strzeleckiej musieli przeżyć bolesną stratę swojego dowódcy. Była to też duża strata dla 1 batalionu rybnickiego.

Postawa części miejscowych Niemców w Rybniku była haniebna. Z okien rynku i browaru strzelano do uchodzącej ludności polskiej oraz saperów, którzy ponieśli duże straty.

Straty 1 batalionu rybnickiego

  • dostała się do niewoli prawie cała kompania Obrony Narodowej kpt. Jana Kwaśniewskiego,
  • kompania strzelecka kpt. Jana Kotucza prawie cała dostała się do niewoli a kapitan został rozstrzelany,
  • dowódca 5 plutonu moździerzy 1 kompanii karabinów maszynowych ppor. Herman Ficek stracił rękę,
  • dowódca 3 plutonu 1 kompanii karabinów maszynowych ppor. Ignacy Glenc wraz z żołnierzami został wzięty do niewoli,
  • dowódca 1 plutonu 1 kompanii karabinów maszynowych ppor. Henryk Rudawski wraz z całą obsługą ckm poniósł śmierć na miejscu (7 osób),

Tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności por. Ogrodowski może zawdzięczać, że nie podzielił losu swoich bohaterskich żołnierzy leżących we wspólnej mogile na cmentarzu rybnickim.

Lista poległych

  • Jan Kotucz, kpt, d-ca 1 kompanii strzeleckiej
  • Henryk Rudawski ppor. rez. d-ca 1 plutonu 1 kompanii karabinów maszynowych,
  • Oleś , kpr. 1 kompania km
  • Lis, strzelec 1 kompania km
  • L. Mania, strzelec 1 kompania km
  • J. Dłuczyk, str. strzelec, 1 kompania km
  • J. Sznajder, str. strzelec 1 kompania km
  • J. Leski, kpr. 1 kompania km
  • S. Mol, brak danych
  • M. Cerano, brak danych
  • S. Łudzin, b.d.
  • J. Modecki, b.d.
  • P. Bałmer, b.d.
  • E. Gotołek, b.d.
  • E. Korfanty, b.d.
  • G. Michalski, b.d.
  • Danielczuk, strzelec wyborowy, 3 kompania strzelecka por. S.Nogi (obsługa rusznicy przeciw pancernej zgodnie z relacją ppor. Jerzego Szymiczka zniszczył jeden czołg niemiecki drugi unieszkodliwił – zginął podczas wymiany ognia z następnym czołgiem wroga).
  • żołnierz nieznany.

Lista rannych

  • Herman Ficek, ppor. rez. d-ca plutonu moździerzy 1 kompanii km – ranny w Rybniku, stracił rękę
  • Ciętak – ppor. rez. – ranny w Rybniku,
  • Widera – strzelec – celowniczy, 1 kompania km – ranny w Rybniku,
  • Bolesław Piotrowski – por. d-ca kompanii km Obrony Narodowej – ranny pod Żorami,
  • Stachorowicz Stanisław – kpt. – ranny pod Baranowem,
  • Kowalik Franciszek – kpt. obs. kom. – ranny pod Obruczem
  • Gozdek, ppor. – ranny w Rybniku.

Zasługują na wyróżnienie w 1 kompanii km:

  • ppor. Rez. Henryk Rudawski – zginął na cmentarzu w Rybniku,
  • st.sierż. Mendyka,
  • sierż. Janusz
  • sierż. Grelowski
  • strzelec sł. czynnej Serafin,
  • strzelec sł. czynnej Krygier,
  • strzelec Zachłód,
  • strzelec Szczepański.



Wypowiedź mojego ojca: „Zasadnicza jednak jest różnica o stanie fizycznym i moralnym 1 batalionu rybnickiego a pozostałej części 75pp. Gdy 1 batalion, a w szczególności część 1 kompanii strzeleckiej dostała się do niewoli, a 1 kompania karabinów maszynowych wraz 1 kompanią strzelecką w pierwszym dniu wojny przeżyła morderczą walkę w Rybniku z poważnymi stratami w ludziach i sprzęcie natomiast pozostałe dwa bataliony 75 pp dotarły do Kobióru prawie bez strat”.

Batalion Rybnicki został włączony do 75 p.p. ppuł. Adamczyka.
Z honorem obrońcy Rybnika wykonywali zadania wojskowe na szlaku bojowym Kobiór-Chrzanów-Kraków-Biłgoraj-Zwierzyniec-Tomaszów Lubelski, gdzie stoczyli 19 i 20 września w ramach 23 dywizji piechoty ostatnią bitwę.

Po nieudanej próbie przebicia się w kierunku południowo – wschodnim Kazimierz Ogrodowski z pozostałymi oficerami dostał się do niewoli 21 września 1939 roku. Jako jeniec aż do wyzwolenia przebywał w obozach Oflag XIB w Braunschweig i Oflag IIC w Woldenbergu.

 

por. Ogrodowski w oflagu

Kazimierz Ogrodowski po zwolnieniu z obozu wrócił do rodzinnej Bydgoszczy, a po kilku miesiącach przyjechał na Śląsk, gdyż wiązały go wspomnienia i przyjaźnie sprzed wojny.

Będąc w Katowicach podjął studia na Akademii Ekonomicznej.

W latach powojennych pracował jako Dyrektor ds. ekonomicznych w kopalniach: „Rydułtowy”, „Anna” oraz Zakładzie Remontowo-Budowlanym RZPW.

W 1977 roku przeszedł na emeryturę.

Zmarł 6 stycznia 1987 roku.

 

Miasto Rybnik uhonorowało obrońców Rybnika nazwą ulic: mjr. Mażewskiego, kpt. Kotucza, kpt. Janiego i por. Ogrodowskiego.



Oficerowie Batalionu rybnickiego: dowódca mjr. Władysław Mażewski, kpt. Jan Kotucz, kpt. Leopold Jani, kpt. Mieczysław Malak, por. Stanisław Noga, por. Kazimierz Ogrodowski i por. Bolesław Piotrowski.



  • W Żorach walczyły jednostki Obrony Narodowej „Rybnik” pod dowództwem mjr. Tadeusza Kwiatkowskiego, kpt. Jana Kwaśniewskiego, kpt. Rychłowski, por. Matuszewicz, por. Bernard Drzyzga, por. Bolesław Piotrowski.

Odznaczeni Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari:

  1. mjr. Władysław Mażewski

  2. kpt. Jan Kotucz

  3. por. Kazimierz Ogrodowski

  4. por. Stanisław Noga

  5. por. Bernard Drzyzga

  6. ppor. Herman Ficek

  7. ppor. Henryk Rudawski (pośmiertnie)

  8. ppor. Bolesław Gozdek

  9. ppor. Otton Roczniok

  10. st. sierż. Antoni Mendyka

Odznaczeni Krzyżem Walecznych:

  1. kpt. Stanisław Stachorowicz

  2. por. Inocenty Libura

  3. ppor. Ignacy Socha

  4. st. sierż. Antoni Mendyka

  5. sierż. Jan Janusz

 

Nazwiska odznaczonych ustalałam na podstawie przypisów z „Księgi Wrześniowej Chwały Pułków Śląskich”. Jana Przemszy – Zielińskiego.

Zakończenie

Starałam się w dużym skrócie w oparciu o notatki por. Kazimierza Ogrodowskiego opisać wydarzenia z 01.09.1939r. w Rybniku.

Wymieniłam kilka nazwisk oficerów, rannych oraz poległych, którzy odeszli na wieczną wartę, a są pochowani na rybnickim cmentarzu.

Tym wszystkim bohaterskim, ofiarnym żołnierzom i oficerom broniących naszej Śląskiej ziemi winni jesteśmy pamięć za patriotyzm i odwagę. Pamiętajmy o zapaleniu zniczy na ich zbiorowej mogile w Rybniku.

Przypisy:

Notatki por. Kazimierza Ogrodowskiego spisane w Oflagu opisane zostały w:

  1. „Ludzie tej Ziemi” autor Musioł Józef wyd. MON Warszawa rozdz. „Krzyż Virtuti Militari”

  2. Wojskowy Przegląd Historyczny – kwartalnik 1976r., „W obronie Śląska”, „Z walk 75 pp”, „W kampanii 1939r.” (dokładne rozlokowanie batalionów, kompanii i plutonów na terenie śląska) – autor ppłk. w st. sp. Bernard Drzyzga odznaczony m.in. Krzyżem Virtuti Militari V kl).

  3. „Księga Wrześniowej Chwały Pułków Śląskich” autor Jan Przmesza – Zieliński wyd. Krajowa Agencja Wydawnicza, Katowice 1989

  4. „Wrzesień 1939” autor Paweł Dubiel, wyd. Śląsk, Katowice 1968

Dla orientacji:

  • Batalion Rybnicki wchodził w skład 75 PP w Chorzowie (23 Górnośląska Dywizja Piechoty), podlegał on Grupie Operacyjnej Śląsk pod dowództwem gen.bryg. Jana Sadowskiego (pseud. „Jagmin”). GOŚ wchodziła w skład Armii Kraków dowodzonej przez gen.bryg. Antoniego Szylinga.

Autor: Krystyna Ogrodowska – Juraszczyk, listopad 2022 r.