mar 302014
 

Od jakiegoś już czasu poszukuję potomków rybnickich Żydów, bo to na mnie padło, gdy w niebie przydzielali trudne zadania detektywistyczne. Ktoś tam zrobił wyliczankę:

Ene due rabe
połknął bocian żabę,
a żaba Chińczyka –
Co z tego wynika?
Raz dwa trzy – szukasz  ty!

Czasem mi się to udaje, a czasem dochodzę do muru i nie wiem jak w nim znaleźć dziurę, by przejść dalej. Taką ścianę natrafiłam przy Leschczinerach – rodzinie, która mieszkała w Rybniku od mniej więcej pierwszej połowy XIX wieku. Raciborskie archiwa pokazują, iż ta familia przyprowadziła się do nas z Kamienia (onegdaj osobnej wsi o nazwie Stein). Wielce prawdopodobne, iż przybyli do nas z Leszczyn, co sugerowałoby ich nazwisko. Jeden z pierwszych rybnickich Leschczinerów – Mojżesz był prawdopodobnie arendarzem, a może i właścicielem Świerklańca, gdyż jego podpis widnieje na cenniku z 1827 roku.50bda054eadeb_o

Jednak najbardziej znamienitym członkiem tej rodziny był Noah. To on właśnie miał jeden z pierwszych wielkopowierzchniowych sklepów w Rybniku.  Ten dwupiętrowy sklep mieścił się w kamienicy przy ulicy Sobieskiego. Budynek do dziś jest jednym z piękniejszych w naszym mieście. Zbudowany został w 1903 roku, o czym zaświadcza data na jego szczycie. Rzadko rybniczanie podnoszą głowę tak wysoko, bo na ogół mają nad sobą smogowe niebo, więc przedstawiam dowód na wiek kamienicy.24.03.2011 (15)Leschcziner

Noah był członkiem zarządu gminy żydowskiej, był także radnym miejskim, o czym wspomina na stronie 140 swojej kroniki, Artur Trukhardt. Zresztą to nie był jedyny żydowski radny w naszym mieście. Było ich całkiem sporo na przestrzeni lat, podam tylko nazwiska: Prager, Müller, Schäfer, Haase, Katz, Richter, Levy, Leuchter, Altmann, Glogauer, i wielu innych.Radni

Noah był kupcem, a to wówczas nobilitowało i plasowało wysoko wśród mieszkańców Rybnika.Leschcziner telefony

Rybniccy Żydzi nie byli zbyt liczną społecznością, ale na pewno trzymającą się razem i współpracującą ze sobą. Niech zaświadczy o tym wspólna reklama, a raczej informacja o zamknięciu sklepów z okazji świąt żydowskich – tu z okazji Nowego Roku. Noah podpisał się pod tą informacją wraz z  innymi żydowskimi biznesmenami (i biznesmenkami, a jakże).Nowy Rok zamkniecie 1905 Rybniker Kreisblatt

Noah i jego żona Anna z domu Frankel, mieli 4 dzieci, z których jedno zmarło w dzieciństwie.Rybnik ur. 1874-1901 A-L (172)

Syn Alfred urodzony w 1883 roku zginął w trakcie I wojny światowej. Zanim poniósł śmierć jako żołnierz niemiecki 21 czerwca 1915 roku też był młodym kupcem, a jego tata czyli Noah przekazywał pieniądze na Czerwony Krzyż, o czym można przeczytać w Rybniker Kreisblatt z sierpnia 1914 r. Obydwa te fakty świadczą o tym, iż rodzina Leschczinerów była wierna ówczesnemu państwu czy Cesarstwu Niemieckiemu. Córka, urodzona w 1884 roku wyszła za mąż za któregoś z Priesterów. Jej losów jeszcze nie analizowałam, ale mam podejrzenia, że zginęła w trakcie II wojny. Czwarte dziecko Noah i Anny, tj. Max urodzony w 1888 roku, prowadził z tatą rodzinny interes, po jakimś czasie przejął ten geszeft i handlował konfekcją męską. Ożenił się z Małgorzatą (w niektórych dokumentach figurującą jako Maria),  po plebiscycie nie wyjechał do Niemiec, jak duża część rybnickich Żydów, a został w Rybniku. Zarówno Noah, jak i Max w okresie międzywojennym należeli do loży masońskiej Concordia, której siedziba znajdowała się w Katowicach.Stowarzyszenie Humanitarne Concordia

Noah w 1921 lub 1922 roku sprzedał swoją kamienicę przy ulicy Sobieskiego kupcowi przybyłemu do nas z Wielkopolski o nazwisku Beyga. Stąd też wielu z rybniczan do dziś na ów budynek mówi „na beygowym”.

Po sprzedaży przeniósł swój interes do kamienicy położonej bliżej Rynku, czyli pod numer 2. Kamienica ta była w posiadaniu Priesterów (być może tylko częściowo), więc w pewien sposób rodzinnie była związana z Leschczinerami.

 Leschcziner telefony miedzywojnie

W 1934 roku Noah i Max przekazali znaczną kwotę na rzecz Komitetu Niesienia Pomocy żydowskim uchodźcom z hitlerowskich Niemiec, o czym informowała Urzędowa Gazeta Gminy Izraelickiej w Katowicach.

I od połowy lat 30-tych reszta opowieści o tej żydowskiej familii, to jedynie moje przypuszczenia i domniemania. Jestem w posiadaniu kopii testamentu Max’a, sporządzonego pod koniec czerwca 1939 roku. W tej swej ostatniej woli Max wydziedzicza żonę, a wykonawcą testamentu ustanawia swojego przyjaciela Samuela Młynarskiego, również masona, oraz siostrzeńca Eryka Priestera. Równocześnie zwalnia z tego obowiązku Gerharda Bohma. Czym mu Gerhard podpadł? Może go oszukał w interesach? Wnioskował zarazem o rozwód z Małgorzatą. Z jakiego powodu? Czy może był to fikcyjny rozwód? Kto wie… W 1938 roku, czyli rok przed sporządzeniem testamentu, on i żona unieważnili swoje dowody osobiste z powodu ich zgubienia. Czy się to jakoś wiąże? Wojna była za rogiem, może Max chciał chronić majątek? Spadkobiercami ustanawiał swoje dzieci, tj. Horsta, urodzonego w 1927 oraz Ewę, która przyszła na świat w 1924.Podpis Leschczinera na testamencie

Z niepotwierdzonych informacji wiem, że Max miał też udziały w kamienicy na naszym rynku, które fikcyjnie (a może nie) sprzedał krótko przed wybuchem wojny. Chodzi o dzisiejszy Dom Towarowy.

Z kolei od historyka z muzeum w Żorach jakiś czas temu usłyszałam, iż Noah, czyli senior rodu zmarł, albo krótko przed wybuchem wojny, albo na samym jej początku i prawdopodobnie został pochowany na cmentarzu komunalnym przy ul.Rudzkiej, w części wydzielonej dla Żydów. Dziś w tym miejscu leżą żołnierze Armii Czerwonej, którzy zginęli w naszych okolicach w 1945 roku.

Tajemnicą jest dla mnie w jaki sposób Max przetrwał wojnę. Ponoć mieszkał w Krakowie przy ulicy Loretańskiej 3. Według informacji, które uzyskałam od wnuka wspomnianego powyżej Samuela Młynarskiego, być może w Krakowie mieszkała też jego żona Małgorzata (Maria). Zginęła od przypadkowej kuli pod sam koniec wojny 17 stycznia 1945 roku. Jak udało im się przeżyć te potworne czasy jest dla mnie wielką tajemnicą. Od tego samego informatora z Izraela, czyli wnuka żydowskiej rodziny Młynarskich z Rybnika, dowiedziałam się niedawno, iż Max poniósł śmierć w latach 50-tych w wypadku samochodowym. Jako wiekowy już pan dostał prawo jazdy i zginął prowadząc swego Opla. Ale gdzie to miało miejsce, tego niestety nie wiem. Czy było to w Polsce? Raczej nie sądzę.

Dzieci Max’a czyli Ewa i Horst są na liście ocalałych z Holokaustu. Ujęci są w wykazach „Pinkas HaNitzolim” opublikowanych w Jerozolimie w 1945 roku. By sprawę zagmatwać, to dodam, iż wykazano ich jako ocalałych w Rzymie. „”Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie karczmy babińskie”, czyli gdzie Rzym, gdzie Kraków, a gdzie Rybnik?

I tu dochodzę do muru, o którym wspomniałam powyżej. Stoję przed nim i w żaden sposób nie potrafię go przejść. Czuję, że na świecie gdzieś żyją potomkowie Max’a, czyli wnuki Noah, w którego dawnej kamienicy nadal robimy zakupy, ale nie umiem ich odszukać. Może kiedyś stanie się cud i na jakimś drzewie genealogicznym znajdę po nich ślad. Kto wie…

A tak przy okazji Leschczinerów, to czy kiedykolwiek spojrzeliście na kamienicę, w której handlował Noah, od tyłu? Jest zupełnie inna niż od strony reprezentacyjnej. Chuda, ceglasta i mało elegancka. Czasem warto patrzeć na pewne rzeczy, czy sprawy od drugiej strony. Hmmm, może więc jeszcze raz pokopię w necie, od innej strony i coś jednak znajdę…8.02.2013 (35)24.03.2011 (13)

Małgorzata Płoszaj

Oryginalny tekst ukazał się na Szufladzie Małgosi, która jest technicznym dziełem i przybraną córką  „Zapomnianego Rybnika”.

paź 192011
 

Gdy jakiś czas temu pisałam o biznesmenach i filantropach z żydowskiej rodziny Haase, moja wiedza o tej znamienitej rodzinie urywała się na 1921 roku. Wiele czasu spędziłam na poszukiwaniach jakichkolwiek śladów po ostatnim rybnickim Haase, czyli Feliksie. Przypomnę naszym czytelnikom, iż Feliks Haase, syn Juliusza – fundatora parku zwanego do dziś Hasynhajdą, był ostatnim właścicielem garbarni Haasych, która w 1921 roku przeszła w ręce braci Żurek.

Feliks miał trójkę dzieci, wszystkie one urodziły się w Rybniku. Najstarszym był Ernst Friedrich (ur. w 1904 r.), Rudolf Ferdinand był młodszy o niecałe dwa lata, ostatnia była Charlotte Käte.

Ernst, zwany Fritzem, Rudolf zwany Rudim i Charlotte

Ernst, zwany Fritzem, Rudolf zwany Rudim i Charlotte

W szukaniu informacji o tych honorowych obywatelach miasta pomagał mi koordynator ds. ziem pruskich i niemieckich ze strony JewishGen. W skrytości ducha marzyłam, że pewnego dnia znajdę gdzieś wiadomość, iż Feliks z rodziną zdołał uciec Hitlerowi i nie podzielił losu dużej części Żydów niemieckich. I pewnego dnia taka wiadomość przyszła! Dostałam maila ze Stanów zatytułowanego „Look what I’ve fund! ” (Patrz co znalazłem!). W załączniku była strona z jakiejś gazety z 1946 roku, w której zamieszczono informację o śmierci doktora Feliksa Haase z Rybnika. Feliks zmarł w Santiago de Chile7 listopada 1946 roku. To była cudowna wiadomość, mimo że dotyczyła śmierci.

Nekrolog w chilijskiej gazecie

Nekrolog w chilijskiej gazecie

Moim Haase udało się wyjechać z Niemiec do Chile! Założyłam, że musiało to mieć miejsce jeszcze przed wybuchem II wojny. Mając ten dowód w postaci nekrologu wiedziałam już na 100%, że gdzieś w świecie mieszkają potomkowie rybniczan. Przeszukiwanie różnych drzew genealogicznych przyniosło rezultaty. Dotarłam do dwóch wnuczek Feliksa, czyli córek Ernesta,  urodzonego w Rybniku w 1904 r. Dla obu pań to był spory szok, gdy otrzymały list od kogoś interesującego się ich rodziną w dalekiej Europie. Dodam, iż obie wnuczki mieszkają w Ameryce, jedna w Południowej, a druga obecnie w Północnej. We wspomnieniach rodziny Rybnik nie był dobrze postrzegany. Wprawdzie obie panie nigdy nie były w naszym mieście, ani nawet w Polsce, to jednak z przesyłanych listów wynikało, iż Rybnik był miejscem jakiejś rodzinnej tragedii i to stąd cała rodzina musiała wyjechać po plebiscycie. Na przesłanym mi drzewie genealogicznym widniały zapiski żony Feliksa, a zarazem babci obu pań. Z odręcznej notatki wynika, iż jeden z ich synów – Rudolf Ferdynand został zabity 15 maja 1921 roku przez polskich powstańców.

Rudolf na drzewie genealogicznym rodziny z dopiskiem jego matki

Rudolf na drzewie genealogicznym rodziny z dopiskiem jego matki

Jakie były okoliczności śmierci tego chłopaka wówczas jeszcze nie wiedziałam. Niestety, żadna z wnuczek Haase nie znała szczegółów. Enigmatycznie o takim fakcie wspominały niektóre niemieckie książki historyczne, które w internecie publikowane są jedynie we fragmentach. Wyjaśnienie przyszło po jakimś czasie z Izraela, gdzie mieszka część rodziny. Przesłano mi opis śmierci Rudolfa, sporządzony przez jego ojca na życzenie Niemieckiego Korpusu Skautów, niecały miesiąc po tej tragedii. Ta opowieść ojca, mimo że została spisana w formie suchej relacji pokazuje jakie dramaty były udziałem ludności naszych stron w czasie plebiscytu i powstań śląskich. Postaram się w miarę obiektywnie przekazać ją miłośnikom zapomnianych rybnickich historii, mając nadzieję, że postarają się zrozumieć motywy postępowania młodego niemieckiego Żyda, zarazem obywatela Rybnika. Rodzina Haase należała na początku XX wieku do najbogatszej, zarazem niemieckiej, części ludności Rybnika. Nie należy zapominać, iż byli to asymilowani Żydzi. Ich dom rodzinny stał (zresztą stoi do dziś) przy obecnej ulicy Rudzkiej (wówczas Raudnerstraße).

 

Willa Haasych przy ulicy Rudzkiej

Willa Haasych przy ulicy Rudzkiej

Rodzina ta mieszkała i prowadziła interesy w Rybniku od 150 lat, niewątpliwie przyczyniając się do rozwoju miasta. Obaj synowie Feliksa mieli w czasie powstań śląskich kilkanaście lat, czuli się Niemcami, być może i Ślązakami, na pewno chcieli zachowania na tym terenie państwa niemieckiego. Chłopcy należeli do korpusu skautów, co nie jest dziwne w ich wieku, a raczej jest naturalne. Wybuch ostatniego powstania, a przedtem plebiscyt, nagle zabawę w skauting zmienił w poważną służbę dla kraju, który był wówczas ich ojczyzną – dla Niemiec. Starszy z młodzieńców – Ernst Ferdynand, zwany przez rodzinę Fritzem, był prywatnym kurierem niemieckiego komisarza plebiscytowego w Rybniku, a później „Związku Wiernych Ojczyźnie Górnoślązaków”. Z kolei młodszy z chłopaków, Rudolf, zwany Rudim, kierował grupą młodzieży, do zadań której należało przyjmowanie Niemców przyjeżdżających tu na czas plebiscytu.

Ernst i Rudolf Haase

Ernst i Rudolf Haase

Polska prasa, również ta redagowana po niemiecku, nie pisała o tej młodzieży dobrze. Wielokrotnie grożono im śmiercią, zarówno słownie, jak i na piśmie. Feliks w swej relacji o śmierci syna napisał tak: „ Z powodu Rudolfa w dniach plebiscytu 40 uzbrojonych w karabiny członków polskiej policji plebiscytowej otoczyło niemieckie baraki dworca”. Udało mi się znaleźć w Sztandarze Polskim z 7 kwietnia 1921 roku opis tego zdarzenia:haase_sztandar_1

Fragment Sztandaru Polskiego z 1921 roku

Fragment Sztandaru Polskiego z 1921 roku

 

Feliks chciał chronić rodzinę i zaraz po plebiscycie zamierzał wyjechać z Rybnika. Zdecydował, że kupi dom w Berlinie i cała rodzina przeniesie się do stolicy Niemiec. Można założyć, że taka operacja finansowa wówczas nie była łatwa z uwagi na zawirowania na Śląsku. Przeprowadzka niestety nie doszła do skutku z powodu wybuchu III powstania. Piętnastoletni Rudi został aresztowany przez Polaków już pierwszego dnia powstania. Rodzinie na szczęście udało się go wykupić za 5000 marek. Czując zagrożenie, Feliks starał się w jakikolwiek sposób opuścić Rybnik. Jedyną szansą miał być tzw. „emigracyjny” pociąg dla uciekinierów. Skład ten miał przewieźć do Raciborza około 700 osób. Główne dowództwo wojsk powstańczych wyraziło na to zgodę. Pociąg wyjechał z Rybnika w sobotę 14 maja 1921 r. o godz. 11. 45, ale już w Nędzy został zatrzymany przez powstańców. Pasażerów zmuszono do opuszczenia pociągu. Tak to zdarzenie opisywał powstaniec Józef Połomski w 1936 roku: „Nadchodzi pociąg… Nie mając wjazdu, staje. Wtedy rozlega się komenda „wszyscy wysiadać, w dwuszeregu zbiórka”. Och, jakże pocieszne były wówczas miny pp. Oficerów „Apo”. Zaskoczeni zupełnie, zrazu pobledli. Wszakże wnet się opamiętali widząc tylko trzech dowódców powstańczych i nikogo więcej. A gdy miny ich zaczęły zdradzać animusz bojowy, posypał się nad ich głowami grad kul z ukrytych karabinów maszynowych. Wtedy to jeden wojownik za drugim pośpiesznie opuścili pociąg i rozpoczęło się rozbrojenie. Aż serce się śmiało na widok tylu broni i sprzętu wojennego.1

Feliks Haase relacjonował to zaś tak: „Znajdujący się w pociągu żołnierze francuscy zaprzyjaźnili się natychmiast z powstańcami; angielski kapitan czynił wszystko co było w jego mocy, aby uratować swoich podopiecznych. W końcu udało się wyjednać przyrzeczenie, że kobiety i dzieci oraz starsi mężczyźni zostaliby przewiezieni do Raciborza”. Wszyscy mężczyźni poniżej 40 roku życia mieli zostać z powrotem przetransportowani do Rybnika.

Fragment oryginalnej relacji Feliksa Haase, sporządzonej po śmierci syna

Fragment oryginalnej relacji Feliksa Haase, sporządzonej po śmierci syna

Niestety słowa nie dotrzymano i zostali wywiezieni do Wodzisławia. Zwolniono ich po wielogodzinnych pertraktacjach. Synowie Feliksa początkowo zostali w Nędzy przepuszczeni i mieli jechać do Raciborza. Oficer powstańczy o nazwisku Fritz pozwolił chłopakom jechać, gdyż czuł się zobowiązany do tego. Jakiś czas wcześniej straszy z synów, czyli Ernst uratował temu człowiekowi życie, gdy tonął. Rudi z bratem dotarł więc prawie do Raciborza. Pociąg zatrzymał się na stacji w Markowicach, gdyż dalsza podróż koleją nie była możliwa z uwagi na wysadzony most. Oddajmy ponownie głos ojcu: „Podczas, gdy Fritz (Ernst Ferdynand – przyp. M. Płoszaj) pewnej damie przenosił do samochodu ciężarowego walizkę, Rudolf został aresztowany przez komendanta dworca, tytułującego się kapitanem, pod zarzutem, że „terroryzował” on Polaków. Fritz chciał się za nim wstawić, ale został odpędzony uderzeniami kolb karabinów. Z wielu obecnych pań i panów nikt nie ośmielił się ująć za chłopakiem”. W Markowicach aresztowano również byłego przewodniczącego Rybnickiej Partii Socjaldemokratycznej F. Wasnera oraz kupca o nazwisku Niemietz. Ci dwaj ludzie byli świadkami śmierci młodego Rudolfa Haase. Do zabójstwa doszło 24 godziny po aresztowaniu – 15 maja 1921 r. Feliks tak zrelacjonował poszukiwania syna: „Miałem możliwość tylko krótko porozmawiania z Wasnerem, gdy we wtorek wieczorem z przywódcą Polaków dr. Białym i francuskim kapitanem Lalanne wyjechałem samochodem pod francuską flagą, aby szukać zwłok mojego chłopca. Przypadkowo odnaleźliśmy w szpitalu w Rydułtowach, również uważanego za martwego, ciężko rannego Wasnera. Został on później wywleczony ze szpitala i po wielotygodniowych męczarniach zamordowany. Dlatego nigdy niczego dokładnego nie dowiem się o ostatnich 24 godzinach życia mojego chłopca”. Komendant, który aresztował Rudolfa znał go z widzenia i wiedział kim jest, gdyż w czasie II powstania był jednym z tych, którzy plądrowali willę Haasych. Oddajmy jeszcze raz głos ojcu, który stracił swego syna: „Komendant wybrał specjalnie trzech złych drabów, którzy mieli jeńców przetransportować przed sąd wojenny, ale po około pięciokilometrowym marszu zostali w lesie, przy szosie Rybnik – Racibórz, około 2 kilometry przed Kornowacem, bez ostrzeżenia zastrzeleni. Na moje pytanie, czy Rudolf się bał, Wasner odpowiedział: ”Nie, on nawet śmiał się na tej ostatniej drodze!

Mapa z opisywanych terenów

Mapa z opisywanych terenów

Początkowo nie chciano ojcu wydać syna. Według orzeczenia lekarskiego Rudolf przed śmiercią nie był maltretowany. Zwłoki chłopca oraz kupca Niemietza zostały sprowadzone do Rybnika pod eskortą uzbrojonych Polaków. Uroczystości pogrzebowe były bardzo skromne. Nadal trwało powstanie i rodzinie doradzono, by nie prowokować powstańców. Dr Haase tak zakończył swoją relację: ”Zmarły spoczywa na żydowskim cmentarzu w Rybniku. Jeżeli Rybnik będzie utracony, to jednak jego ciało zostanie przewiezione do Niemiec. Również to piętnastoletnie dziecko stało się skautem na drodze, która musi doprowadzić do nowej odbudowy Niemiec”. Jakże dziwnie te słowa brzmią, gdy pomyślimy jakie życie, a raczej jaką zagładę te na nowo odbudowane Niemcy zafundowały swoim niemieckim obywatelom, modlącym się w synagogach, za ponad 10 lat od tego zdarzenia. Rudolf został ekshumowany i przewieziony do Berlina, gdzie jego grób do dziś istnieje na cmentarzu Weissensee. Na pewno ta decyzja była bardzo ciężka dla rodziców, bowiem z zasady religia żydowska nie dopuszcza możliwości ekshumacji. Gdyby szczątki Rudolfa zostały na naszym, rybnickim cmentarzu zostałyby zbeszczeszczone na początku 1940 roku przez hitlerowców. Dodam, że cmentarz w Berlinie nie został zniszczony w trakcie wojny, dlatego też grób Rudolfa przetrwał do czasów nam współczesnych. Feliks wraz z żoną Sonią oraz ocalałymi dziećmi, czyli Ernstem i Charlotte wyjechali z Rybnika do Niemiec. Ich fabrykę skór oraz willę kupili bracia Żurek.

 

Fragment Księgi Wieczystej z wpisem o sprzedaży nieruchomości

Fragment Księgi Wieczystej z wpisem o sprzedaży nieruchomości

Adres w Berlinie

Adres w Berlinie

Feliks w latach 1925 – 1927 pracował w Berlinie jako chemik, a następnie jako rzecznik patentowy. Państwo Haase opuścili z dziećmi Niemcy w drugiej połowie lat 30 – tych, sprzedawszy uprzednio cały swój dorobek. Te pieniądze pozwoliły im na uzyskanie wizy chilijskiej i na dotarcie do Ameryki Południowej. Feliks zmarł rok po zakończeniu II wojny, owdowiała Sonia wyjechała do Izraela, gdzie osiedliła się urodzona w Rybniku Charlotte. Jej brat Ernst przez wiele lat pracował jako prawnik, po wyborze prezydenta Allende na jakiś czas wrócił do Niemiec. Zmarł w Chile w wieku 74 lat, czyli w 1978 roku. Potomkowie naszych Haase mieszkają obecnie w różnych częściach świata, m. in. w Chile, Izraelu czy Stanach Zjednoczonych. Jak to napisała jedna z wnuczek Feliksa: „Haase mieli straszne przeżycia w Rybniku i Niemczech. Udało im się wszystko przezwyciężyć i swoim nowych ojczyznom dali to co mogli najlepszego”.  Warto pamiętać, że swej dawnej małej ojczyźnie, czyli Rybnikowi, też służyli przez wiele lat, a ślady po tej rodzinie, choć zapomniane, nadal istnieją.

 

Dawna willa rodziny Haase

Dawna willa rodziny Haase

 

Małgorzata Płoszaj

1 Józef Połomski „Mała chmura – wielki deszcz” Powstaniec Śląski Nr 5 1936 r. (Śląska Biblioteka Cyfrowa)

Dziękuję mojemu wielkiemu przyjacielowi Panu Henrykowi Wyciślikowi za przetłumaczenie z języka niemieckiego relacji Feliksa Haase oraz za duchowe wsparcie w poszukiwaniach.

Zdjęcia z archiwum rodziny Haase oraz ze strony http://gen.scatteredmind.co.uk/show_person/1183

sty 142008
 
Dzisiaj chcielibyśmy zaprezentować artykuł opisujący czasy od drugiej połowy XVIII w. do mniej więcej I Wojny Światowej – przedstawimy bowiem historię rodziny bardzo zasłużonej dla Rybnika – żydowskiej rodziny Haase.
Drzewo genealogiczne rodziny Haase

Drzewo genealogiczne rodziny Haase

Ponad 230 lat temu w naszym mieście, Jakob Fabisch, żydowski przedsiębiorca i praprzodek słynnej w Rybniku rodziny Haase, założył pierwszą garbarnię skór. W owym czasie ziemia rybnicka należała do państwa pruskiego, które poprzez swych urzędników starało się ożywić gospodarczo te tereny, nie tylko przez rozwijanie istniejących przemysłów, ale również poprzez wprowadzanie przemysłów dotychczas tu nieznanych. Do takich nowych działalności należało w Rybniku garbarstwo.

W XVIII w. we wprowadzaniu przemysłu skórzanego (i nie tylko), zarówno na Śląsku, jak i w innych pruskich krajach, znaczny udział mieli Żydzi. Nie było to specjalnie dziwne w owych czasach, bowiem Żydzi od XVII w. dzierżyli w swoich rękach gorzelnie, browary, cegielnie czy warzelnie potasu. Państwo pruskie zachęcało tą grupę społeczną do inwestowania w nowe gałęzie przemysłu, choćby z tego powodu, że Żydzi zazwyczaj nie domagali się żadnych państwowych subwencji czy też wsparcia. Do sprowadzenia Jokoba Fabisch’a do Rybnika przyczynił się ówczesny tzw. burmistrz policyjny Feller (w miastach, które były wówczas podległe odrębnym właścicielom – w Rybniku był to hrabia Węgierski – Izba Wojenno-Skarbowa miała swój organ, czyli burmistrza policyjnego).

Z protokołu spisanego 30 października 1766 roku z Jakobem Fabische’em wynika, iż ten – dziś powiedzielibyśmy – biznesmen został przez policyjnego burmistrza poproszony o założenie fabryki skór w Rybniku. W 1765 roku w Rybniku było 19 szewców i innych rzemieślników, którym skóry potrzebne były do uprawiania zawodu (najbliższa garbarnia była w Raciborzu). Do wspomnianego wyżej protokołu Jakob Fabisch oświadczył, że zadecydował się założyć fabrykę skór i w związku z tym sprowadził z Moraw specjalistę od skór Johann’a Lazarka, który przedstawił próbki wyrabianych przez siebie towarów. W protokole ujęto również oświadczenie burmistrza policyjnego, iż nie wnosi on zastrzeżeń do odstąpienia placu, będącego własnością miasta, jeżeli Fabisch za ten plac zapłaci i zobowiąże się do opłacania podatku gruntowego. 23. listopada 1766 roku Pruska Królewska Izba Wojenno – Skarbowa we Wrocławiu udzieliła Jakubowi Fabischowi koncesji na wzniesienie w Rybniku fabryki skór cielęcych i zezwoliła, by sprzedano mu miejski plac. Jakob Fabish wzniósł swą fabrykę na polu pomiędzy pańską łąką „Pasternik”, a miejskim browarem, nad wypływającym z tegoż browaru potokiem. Za koncesję zapłacił 5 talarów, a za plac mierzący 66 łokci (47,28 m) długości zapłacił 15 talarów.

O założycielu fabryki zbyt dużo nie wiemy. Można podejrzewać, że był człowiekiem majętnym, gdyż był również dzierżawcą miejskiej gorzelni hrabiego Węgierskiego i piwiarni miejskiej. W tamtych czasach Żydzi nie mieli nazwisk, więc i Jakob nie miał rodowego nazwiska w naszym rozumieniu. Zazwyczaj do imienia danej osoby dodawano imię ojca, które dla jednego pokolenia stawało się jakby nazwiskiem. I tak nazwisko Fabisch oznacza imię ojca Jakoba. Jakob prowadził założoną przez siebie fabrykę 14 lat, aż do swej śmierci w 1781 roku. Majątek Jakoba przejęła wdowa po nim Dorothea Fabisch. Jakob i Dorothea mieli 2 synów – Abrahama i Löb’a, którzy zgodnie z obyczajem żydowskim przyjęli imię ojca za swe nazwisko. Później jednak przyjęli nazwiska rodowe według ogólnego obyczaju (edykt króla Prus z 1796 nakładał na Żydów obowiązek używania nazwisk). Bracia nie przyjęli jednak tego samego nazwiska; Löb, jako handlarz winem, nawiązując do swego zawodu, przyjął nazwisko Traube (winogrono), zaś Abraham nosił nazwisko Birkheim. Abraham Birkheim był tym z synów Jakoba, który po śmierci matki, prowadził w latach 1791-1820 fabrykę skór. Do czasów wojen napoleońskich fabryka bardzo prężnie się rozwijała.

W wyniku tych wojen jednak nastąpił spadek dobrobytu na Śląsku. Abraham Birkheim w swoim testamencie pisze o nieszczęśliwych wypadkach, które bardzo poważnie naruszyły jego majątek. Do Abrahama należały m. in. dom przy rynku ze stajniami, stodołą i ogrodem, fabryka skór oraz pole orne, które swego czasu kupił wraz z bratem. Abraham Birkheim z uwagi na ciężką chorobę, jaką była podagra, nie był w stanie od jakiegoś czasu prowadzić interesów, więc przekazał je mężowi swej najstarszej córki z pierwszego małżeństwa – Ephraimowi Haase. Tym samym fabryka przeszła z męskiej linii założyciela Jakoba Fabischa, na jego żeńskie potomstwo.

Efraim Haase (1786-1870)

Efraim Haase (1786-1870)

 

Ephraim Haase urodził się 22. marca 1786r. w Hluczynie (dzisiejsze Czechy). Na mocy ustawy emancypacyjnej, przyznającej Żydom prawa obywatelskie, Ephraim Haase uzyskał w 1814 roku prawo obywatelskie miasta Rybnik, składając uroczystą przysięgę na wierność królowi Prus i zobowiązującą do przestrzegania ustaw i przepisów. Jednym z najważniejszych działań E. Haase było nabycie od miasta w roku 1825 starego browaru, sąsiadującego z parcelą, na której wzniesiona była fabryka skór. Przypuszczalnie należał do niego również młyn dla kory dębowej. Brak kory dębowej, a tym samym garbnika, ograniczał rozwój przemysłu skórzanego na Śląsku. Mimo znacznego wzrostu ludności na tym terenie, ilość garbarni stale malała. Ephraim Haase należał jednak do tych przedsiębiorców, którzy czerpali znaczne zyski ze swych interesów, bez względu na koniunkturę. Swą fabrykę, którą znacząco rozwinął, przekazał jedynemu synowi Ferdynandowi dopiero w 1853 roku, w wieku 67 lat. Przedtem jednak poszerzył swe dobra o sąsiadujące grunty i założył sklep w Gliwicach.

Efraim Haase pod koniec życia

Efraim Haase pod koniec życia

 

Ephraim Haase ufundował 28. października 1869r. rozporządzeniem testamentowym fundusz stypendialny w wysokości 500 talarów, który miał zostać przeznaczony na wspieranie będących w potrzebie uczniów wyższych zakładów naukowych lub uczniów – terminatorów. W pamięci rodziny pozostał jako elegancki, postawny i starannie ubrany pan, bywały w świecie.

Ferdynand, który przejął fabrykę w 1853 roku, zaczął tradycyjnie od dokupienia dodatkowej działki. Kupił grunt położony przed rzeką Nacyną, po lewej stronie ulicy Raciborskiej. Na parceli tej znajdowała się gospoda „Pod słońcem”, w której w roku 1847, w czasie epidemii tyfusu, mieszkał młody wówczas Rudolf Virchow, późniejszy słynny niemiecki patolog i antropolog. Na działce tej Ferdynand Haase wybudował dodatkowe pomieszczenia dla garbarni. Ta budowa została oprotestowana przez sąsiada, wskazującego na zanieczyszczenie rzeki Nacyny ściekami z garbarni. Ferdynand został zobowiązany do podjęcia szeregu działań, by zapobiec szkodliwemu oddziaływaniu fabryki. Dzięki temu, rybnicka fabryka skór stała się nowoczesnym, jak na owe czasy, kompleksem przemysłowym.

 

Ferdynand Haase (1818-1893)

Ferdynand Haase (1818-1893)

Mapka posiadłości rodziny Haase w drugiej poł. XIX w.

Mapka posiadłości rodziny Haase w drugiej poł. XIX w.

 

Garbarnia w 1862 roku

Garbarnia w 1862 roku

  

Ferdynand wycofał się z życia zawodowego i publicznego (był radnym miejskim w latach 1880-1886 oraz członkiem gminy żydowskiej) po tym, gdy w 1885 roku w jego fabryce miała miejsce eksplozja kotła, w wyniku której zginęło 4 ludzi, a wielu zostało rannych. Fabrykę skór sprzedał swemu synowi Juliusowi Haase oraz zięciowi Gustawowi Henschel.

Ferdynand zmarł 6. grudnia 1893 roku w wieku 75 lat. Tak jak i jego ojciec Ephraim, Ferdynand zaopatrzył finansowo nie tylko swoje dzieci, ale również pamiętał o ubogich mieszkańcach Rybnika. W dodatku do testamentu ustanowił fundację w wysokości 10. 000 marek, z której procenty należało rozdzielać pomiędzy żydowskich i chrześcijańskich ubogich miasta Rybnika oraz pomiędzy kilka wymienionych w testamencie instytucji dobroczynnych. A na trzy lata przed swą śmiercią, tj. w 1890 roku, gdy planowano założenie na Górnym Śląsku żydowskiego sierocińca, Ferdynand Haase zgłosił gotowość zaofiarowania 20.000 marek i działki budowlanej, jeżeli ten zakład opiekuńczy zostałby wybudowany w Rybniku. Jego ofertę przyjęto i taka ochronka została wybudowana w Rybniku w pobliżu dworca kolejowego. Oddano ją do użytku na krótko przed śmiercią głównego donatora – jesienią 1893 roku. Po drugiej wojnie w budynku tym umieszczono państwową szkołę muzyczną.

Budynek sierocińca dla dzieci żydowskich (obecnie nie istnieje)

Budynek sierocińca dla dzieci żydowskich (obecnie nie istnieje)

 

Po śmierci Ferdynanda, jego syn Juliusz i zięć utworzyli spółkę handlową, która została rozwiązana po wystąpieniu z niej Gustawa Henschla. Juliusz Haase przyjął na swego wspólnika syna Felixa w 1904 r. Julius Haase był znamienitym obywatelem naszego miasta. Był członkiem Izby Handlowej, członkiem zarządu stowarzyszenia zawodowego przemysłu skórzanego, radnym miasta od 1886 roku, zastępcą przewodniczącego rady miasta oraz przewodniczącym gminy żydowskiej. I choć od momentu, gdy jego dziadek Ephraim składał przysięgę jako obywatel Rybnika, minęło wiele lat, to i Juliusz okazał się przykładnym obywatelem miasta Rybnika.

W dowód uznania miasto nadało mu 1 lutego 1909 roku honorowe obywatelstwo.

Juliusz Haase (1851-1915)

Juliusz Haase (1851-1915)

Juliusz Haase z żoną Bertą (ok. 1905 r.)

Juliusz Haase z żoną Bertą (ok. 1905 r.)

  

Juliusz Haase kontynuował tradycje rodzinne oraz wypełniał przykazania swojej religii – był następnym w rodzinie filantropem. Bowiem w judaizmie dawanie ubogim jest obowiązkiem, którego nie wolno zaniedbywać i Juliusz tego nie zaniedbywał. W 1888 roku przewłaszczył na rzecz miasta pole orne o powierzchni 1,2 ha przy drodze do Chwałowic pod warunkiem, że zostanie ono obsadzone drzewami i przekazane rybniczanom jako promenada. Tym samym założył on podwaliny dla dużego parku miejskiego, zwanego do dziś Hazynhajdą (Haaseheide) czyli łąką Haasego. Oprócz tego Juliusz podarował 8.000 marek na rozbudowę szpitala Juliusza. Po jego śmierci jego krewni podwyższyli dwie dalsze fundacje, każdą na 10.000 marek, dla potrzebujących pomocy rzemieślników i dla niezamożnych uczniów rybnickiego gimnazjum.

Park założony przez Juliusza Haase, czyli Hasynhajda

Park założony przez Juliusza Haase, czyli Hazynhajda

Park założony przez Juliusza Haase, czyli Hasynhajda

Park założony przez Juliusza Haase, czyli Hazynhajda

 

Ostatnim biznesmenem i zarazem filantropem z tej rodziny był dr Felix Haase. Zarządzał rodzinnym interesem od 1908 roku. Na początku pierwszej wojny światowej założył  fundację w wysokości 5.000 marek. Fundacja ta miała służyć przygotowaniom do zawodu tych mieszkańców Rybnika, którzy ulegli kalectwu w czasie wojny, a ich zdolność do pracy i zarobkowania była ograniczona.

Felix Haase

Felix Haase

Felix Haase z ojcem Juliuszem w fabryce w Rybniku (1905 rok)

Felix Haase z ojcem Juliuszem w fabryce w Rybniku (1905 rok)

 

Fabryka w 1916 roku

Fabryka w 1916 roku

 

W 1915 roku, z okazji 150 – lecia fabryki skór, dr Felix Haase przekazał miastu dokument o zapisie fundacyjnym, z którego wynika, iż zakłada fundację w wysokości 25.000 marek. Procenty z tego kapitału miały być spożytkowane w Rybniku najpierw na złagodzenie biedy spowodowanej przez wojnę. A jeśli takiej potrzeby już nie będzie (najpóźniej w 1926 roku) na dzieło, służące upiększeniu miasta Rybnika. Felix wnosił w tym dokumencie, by na dziele tym umieścić trwały napis dla upamiętnienia rodziny Haase i jej fabryki skór. Jego wolę częściowo spełniono dopiero w 2005 roku, kiedy to upamiętniono 100 – lecie powstania parku ufundowanego przez jego ojca. Felix Haase miał trójkę dzieci, jednak żaden z jego potomków nie przejął rodzinnego interesu. Rodzina Haase sprzedała swoją fabrykę braciom Żurek w 1921 r. i wyjechała do Niemiec.

Dzisiaj przechadzając się po tym naturalnym parku przy ulicy Chwałowickiej, mało kto z nas pamięta, że tą zieloną plamę na mapie miasta, Rybnik zawdzięcza żydowskim biznesmenom i filantropom, którzy kiedyś tworzyli historię naszego miasta. Niestety napis na pomniku czasem jest niewidoczny, z uwagi na rodzaj użytej farby.

mp_Hajda festyn 17.08.2013 (34)

 

mp_27.01.2013 (29)

Małgorzata Płoszaj

Dziękuję mojemu przyjacielowi Henrykowi Wyciślikowi za przetłumaczenie z języka niemieckiego monografii „Gedenkschrift zum 150jährigen bestehen der Lederfabrik F. Haase in Rybnik”.

Zdjęcia pochodzą z ww. monografii  „Gedenkschrift zum 150jährigen bestehen der Lederfabrik F. Haase in Rybnik”  (Dolnośląska Biblioteka Cyfrowa), z prywatnego archiwum rodziny Haase, oraz ze strony http://gen.scatteredmind.co.uk/show_person/1177

mar 012007
 

„Nie masz już , nie masz w Polsce żydowskich miasteczek„
Antoni Słonimski

Co pozostało po Żydach w Polsce? Jakieś zatarte ślady, zdewastowane cmentarze, zrujnowane synagogi, nieliczne, uratowane z pożogi II wojny światowej judaika.
W Rybniku czyli mieście, w którym mieszkam nie zachowało się nawet to. Minęło ponad 60 lat, od kiedy z krajobrazu mego miasta znikła społeczność żydowska i dlatego uznałam, że przypomnienie ludności wyznania mojżeszowego może być ciekawe dla moich koleżanek i kolegów.

Rybnicka synagoga

Rybnicka synagoga

Co pozostało po Żydach w Polsce? Jakieś zatarte ślady, zdewastowane cmentarze, zrujnowane synagogi, nieliczne, uratowane z pożogi II wojny światowej judaika.
W Rybniku czyli mieście, w którym mieszkam nie zachowało się nawet to. Minęło ponad 60 lat, od kiedy z krajobrazu mego miasta znikła społeczność żydowska i dlatego uznałam, że przypomnienie ludności wyznania mojżeszowego może być ciekawe dla moich koleżanek i kolegów.
Pierwsi Żydzi w zaczęli napływać do Europy Środkowo-Wschodniej, w tym również i na Śląsk, w IX w., a od XII w. możemy zauważyć liczniejszy ich napływ na nasze ziemie. Powodem tych wędrówek były prześladowania religijne w Europie Zachodniej. Żydzi osiedlali się w okolicach Legnicy, Wrocławia, Bolesławca oraz w miasteczka na szlakach handlowych, jak np. w Raciborzu, Nysie, Głuchołazach. Dzierżawili miejscowe szynki , parali się udzielaniem pożyczek, a przede wszystkim zajmowali się handlem i rzemiosłem. Osadnicy żydowscy przybywający na tereny Śląska posiadali znajomość licznych dziedzin wytwórczości, dzięki czemu przyczyniali się do rozwoju miast i gospodarki towarowej . Żydzi specjalizowali się w krawiectwie, kuśnierstwie, złotnictwie, jubilerstwie i zegarmistrzostwie. Zajmowali się również wyrobem pieczęci, farbiarstwem, szklarstwem i drukarstwem. W rzemiosłach spożywczych dominowali w piekarstwie, gorzelnictwie,  piwowarstwie. Mimo tak znaczącej roli dla rozwoju gospodarki, handlu i finansów Żydzi nie mieli wielu przywilejów, i przez stulecia byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Pod panowaniem pruskim Żydzi byli usuwani z terenów Dolnego Śląska i zmuszani do osiedlania się na terenach górnośląskich, gdzie i tak żyła ich większość. Tak zwany Edykt Emancypacyjny z 11 marca 1812 przyniósł Żydom w Prusach prawne równouprawnienie , które zostało potwierdzone ostatecznie w Konstytucji Pierwszej Rzeszy Niemieckiej z roku 1871.

W Rybniku ,tak samo jaki w innych miastach Górnego Śląska Żydzi osiedlali się od wieków. Niestety w rezultacie wydarzeń z okresu II wojny światowej prawie całkowitej zagładzie uległy akta miasta, w związku z czym bardzo skromnie przedstawiają się źródła do dziejów Żydów w moim mieście. Wg spisu ludności z roku 1784 miasto liczyło 805 mieszkańców, w tym 763 chrześcijan i 42 Żydów 1) . W 1818 Rybnik został miastem powiatowym, co przyczyniło się do jego rozwoju oraz do wzrostu liczby mieszkańców. I tak liczba mieszkańców powiatu rybnickiego wówczas wynosiła około 30.000. W sprawozdaniu z 1843 roku dla Rybnika i powiatu oszacowano liczbę Żydów na 399 – w tym jeden lekarz, 3 wielkich kupców, 20 handlarzy żywnością, 50 restauratorów, 15 rzemieślników, 18 Żydów wykonujących różne prace, oraz jeden żebrak. Ta społeczność żydowska miała zdecydowanie niemiecki charakter. Po pierwszej wojnie światowej, a dokładniej od 1922 roku na obszarach plebiscytowych, a do takich należał Rybnik, obowiązywała Konwencja Genewska, która chroniła mniejszości narodowe. Po wygranym plebiscycie i po przyłączeniu Rybnika do Polski, duża część rybnickich Żydów wyjechała do Niemiec. Pozostali głównie zamożni Żydzi niemieccy i skrajna biedota. Ten odpływ został jednak uzupełniony przez migrantów żydowskich z Zagłębia Dąbrowskiego. Kupcy żydowscy, uprawiający handel obwoźny przyjeżdżali do Rybnika z Sosnowca, Będzina czy innych polskich górnośląskich miast. Jak pisze Alfred Mura w „Sercu Ewangelii „ ci ubodzy Żydzi uprawiali właściwie handel „obnośny „ , bowiem chodzili pieszo , a towar przenosili na plecach. Oferowali towary za gotówkę lub na raty. Wspomina on, iż jego matka kupiła mu ubranie do Pierwszej Komunii u Żyda, gdyż było ładne i tanie. Piotr Rakowski, rybnicki poeta i badacz historii Żydów w naszym mieście, opisuje historię agenta handlowego Michała Wolfa 5 . Komiwojażer ten był jednym z bardziej znanych żydowskich kupców z Sosnowca. Trudnił się handlem obwoźnym w polskiej części Górnego Śląska, w szczególności w Rybniku oraz powiecie rybnickim. Rybnik był wtedy miastem garnizonowym i celnym, czyli stał się takim centrum targowym na obszarze od Wodzisławia aż do Pszczyny. Michał Wolf przywoził tu próbki towarów i materiałów tekstylnych pochodzących z fabryk bielskich. Bielskie materiały miały dobrą markę, więc kupiec zaopatrywał w nie kadrę oficerską rybnickiego garnizonu wojskowego, a także bogatszych celników w Urzędzie Celnym. Wolf był bardzo ceniony, jako rzetelny i sumienny kupiec. Ta dobra opinia umożliwiała mu pracę i handel na tym terenie przez piętnaście lat. W czasie swoich pobytów w Rybniku, jako bardzo religijny Żyd, uczęszczał na modlitwy do synagogi, o której piszę poniżej. Po wybuchu II Wojny Światowej Wolf wraz z rodziną początkowo pracował w Sosnowcu w szwalniach niemieckich, w których szyto między innymi koszule dla Wehrmachtu. Później cała rodzina Wolfów została wysłana do obozu koncentracyjnego Auschwitz i tam zginęła. Uratowała się tylko jedna córka , która cudem przeżyła. Żydzi wyznają judaizm, którego zasadniczą cechą jest wiara w jednego Boga . Miejscem sprawowania kultu jest synagoga. W ubiegłych wiekach równolegle funkcjonowały dwa pojęcia „synagoga „i „bożnica „. Potem nazwę „synagoga” zarezerwowano dla dużych, bogato wyposażonych gmachów, „bożnicą” zaś  nazywano skromne miejsce do odprawiania modlitw. W Rybniku pierwszą drewnianą bożnicę wzniesiono w 1811 przy ul. Raciborskiej1). Murowaną synagogę tzw. „nową” zbudowano w latach 1842-1848 na skrzyżowaniu ulic Zamkowej i Gimnazjalnej (dziś Zamkowej i Chrobrego – naprzeciw Urzędu Miasta).  Budynek został wzniesiony w stylu klasycystycznym z wielką gwiazdą Dawida u wierzchołka ściany frontowej i dużym pomostem z balustradą przed wejściem głównym. Wnętrze synagogi było półkoliste, z wysokimi półokrągłymi oknami, z tzw. babińcem ,czyli częścią dla kobiet. Najważniejszym miejscem był aron ha-kodesz, czyli odpowiednik chrześcijańskiego ołtarza. Jest to rodzaj szafy ołtarzowej, w której przechowywano zwoje Tory. Najbardziej widocznym elementem synagogi była bima ,czyli podwyższenie z pulpitem , z którego czytano Torę i udzielano błogosławieństw. Budowę synagogi popierał baron Durand-Baranowice, bowiem rybnicka gmina żydowska w ówczesnym czasie nie posiadała potrzebnych środków pieniężnych. Baron udzielił wtedy większej pożyczki na budowę tejże synagogi. Niestety synagoga ta nie przetrwała do naszych czasów. Od wybuchu II wojny była ona zamknięta. Pod koniec 1939, bądź też na początku 1940 roku została oblana benzyną i naftą, a następnie podpalona przez szturmowców hitlerowskich. Na ulicy Zamkowej, przy której stała synagoga niektórzy przechodnie w milczeniu mijali płonącą bożnicę, a inni pokrzykiwali hasła antysemickie. Gestapowcy oraz policjanci z „Schupo” cieszyli się z widoku płonącego budynku. Po spaleniu, teren został wyrównany a na tym miejscu Niemcy założyli skwer z fontanną.

Skwer na miejscu synagogi

Skwer na miejscu synagogi

Dziś w tym miejscu często na ławkach odpoczywają rybniczanie, nie zdając sobie sprawy iż, przez prawie 100 lat były tu odprawiane nabożeństwa.

Nabożeństwa w synagogach prowadził rabin. W uboższych gminach nie posiadających własnego rabina, jego funkcje sprawował kantor. Pierwszym rabinem gminy żydowskiej w Rybniku był rabin dr Frankel. Później przez wiele lat gmina nie miała rabina aż do powołania dr. Braunschweigera, który urzędował aż do roku 1912 1). Późniejszymi rabinami byli dr Arthur Rosenthal, dr Nellhaus, Salo Levin. Po przyłączeniu części Górnego Śląska do Polski, w latach 1922-1924 wyjechało z tego terenu wielu rabinów. Taka sytuacja miała również miejsce w Rybniku, gdzie funkcje rabina, po wyjeździe Salo Lewina, sprawował kantor Gustaw Hahn. Salomon Lewin, podobnie jak inni wyznawcy religii Mojżeszowej w Rybniku, był Żydem niemieckim, ale znał język polski i mówił po polsku. Cieszył się dużym autorytetem wśród Żydów-rybniczan, cechowała go skromność i rozwaga, i pomimo tego, iż był rabinem ortodoksyjnym, to był tolerancyjny wobec innych poglądów religijnych.3 lutego 1930 roku rabinem w Rybniku został młodszy brat rabina chorzowskiego, dr Zygmunt Kohlberg.

Synagoga i budynek rabina

Synagoga i budynek rabina

 

Dom rabina

Dom rabina

Podstawową jednostką organizacyjną wspólnoty żydowskiej był kahał, czyli gmina. Kahał przypominał parafię chrześcijańską, ale miał o wiele szersze uprawnienia, bowiem oprócz funkcji religijnych, sprawował funkcje skarbowe, wychowawcze, sądownicze, opiekuńcze i dobroczynne. Kahał między innymi organizował pogrzeby, utrzymywał cmentarze, szkoły itp. Żydowska gmina powstała w Rybniku w roku 1858, liczyła wówczas około 400 osób. Do gminy należeli m.in. lekarze, nauczyciele chederu czyli szkoły żydowskiej, zlikwidowanej w Rybniku w roku 1877 3) , wychowawcy zakładu opiekuńczego, który od 1893 roku mieścił się w budynku, kojarzonym przez współczesnych rybniczan ze szkołą muzyczną, istniejącą w nim do 2003 roku. Tenże budynek domu dla sierot został w 1922 roku odkupiony przez żydowską gminę katowicką, a następnie sprzedany w 1927 roku Śląskiej Izbie Rolniczej.

Budynek sierocińca

Budynek sierocińca

Do kahału należeli również pracownicy związku charytatywnego oraz pogrzebowego „Chewera Kadisza”, którego oddział powstał w Rybniku w 1866 roku 2), oraz fabrykanci , handlowcy, rzemieślnicy. Od 1925 roku w skład Zarządu gminy wchodzili między innymi : kupiec i właściciel sklepu Alfred Aronade, hurtownik i właściciel sklepu odzieżowego Salomon Priester, kupiec i właściciel składu odzieżowego N.Leschcziner, handlowiec i akcjonariusz browaru rybnickiego Maksymilian Richter.Szukając informacji o rybnickich Żydach natrafiłam na stronę internetową Witty Priester, prawdopodobnie wnuczki wspomnianego powyżej Salomona Priester. Opisuje ona swoją wizytę w Rybniku w 1997 roku, kiedy to odwiedziła miasto swoich rodziców, po tym jak jej matka odzyskała niektóre z rodzinnych nieruchomości, między innymi w Rybniku. Ojciec Witty Priester urodził się w Rybniku i tutaj dorastał, matka pochodziła z Katowic. Przed II wojną rodzina jej ojca ta była bardzo zamożna. Priesterowie posiadali fabryczkę, sklep detaliczny oraz kilka budynków, w tym jedną kamienicę zaraz przy rynku. Po wkroczeniu hitlerowców dziadkowie Witty zostali zamordowani. Jej rodzicom udało się przetrwać wojnę, dzięki temu, że byli ukrywani przez dwa lata na strychu przez polską rodzinę. Jak nadmienia dzisiejsza spadkobierczyni rodziny Priesterów, mimo że Polacy nie robili tego bezinteresownie, to był to tak czy inaczej czyn heroiczny. Po wojnie rodzice Witty zaczynali swe drugie życie od zera. W 1950 roku wyemigrowali do Nowego Jorku. Przez lata wspomagali finansowo polską rodzinę , która uratowała ich od Holocaustu.

Oprócz synagogi i szkoły jednym z niezbędnych elementów w życiu kahału był cmentarz. Nie każda gmina miała swój własny cmentarz, zwany przez Polaków kirkutem. Bardzo często bywało, iż władze kahału musiały negocjować z innymi gminami, aby móc pochować swoich zmarłych. Do 1815 roku rybniccy Żydzi grzebali swoich zmarłych na kirkucie w Mikołowie. W roku 1815 rybnicki kowal Józef Nowak zakupił za 100 talarów niemieckich grunt pod cmentarz żydowski. W dokumencie kupna zaznaczono, iż leży on przy drodze do Świerklan i Chwałowic1 , czyli u zbiegu dzisiejszej ul.3 Maja i Wieniawskiego. Cmentarz ten został zamknięty w roku 1931 na polecenie policji, z powodu uchybień sanitarnych. Od tego roku aż do 1939 członkowie gminy korzystali z cmentarza w Wodzisławiu Śląskim. Na przełomie marca i kwietnia 1940 roku Niemcy przystąpili do likwidacji cmentarza żydowskiego. Na rozkaz katowickiego gestapo teren został zryty, a żydowskie nagrobki czyli macewy zostały zużyte do utwardzania dróg, między innymi ul. Chopina oraz drogi prowadzącej do kąpieliska „Ruda”. Ludzkie szczątki zostały wsypane do dołu, na którym później wybudowano coś w rodzaju sadzawki, istniejącej do dnia dzisiejszego. Miejsce po kirkucie Niemcy w 1940 roku zamienili na park, zwany dziś Zieleńcem im. Henryka Wieniawskiego. Wymazano z mapy miasta miejsce pochówku setek Żydów. Jak podawała Gazeta Rybnicka w grudniu 2002 roku wspomniany już rybnicki poeta i dziennikarz, a zarazem znawca kultury i tradycji żydowskiej, Piotr Rakowski trafił na fragment kamiennej macewy z cmentarza. Skontaktował się bowiem z mieszkańcami dzisiejszej ul.Chopina, którzy przy budowie swego domu w 1970 roku wykopali fragment macewy z wyrytymi hebrajskimi napisami. Maleńki kawałek macewy to był jedyny namacalny ślad po rybnickim kirkucie. Niestety nie są znane dziś losy tego kamiennego fragmentu żydowskiego nagrobka, gdyż nie został przekazany do rybnickiego muzeum.

Rybniccy Żydzi w większości parali się handlem czy też byli właścicielami zakładów wytwórczych. Można powiedzieć, że część z nich należała do bogatszych obywateli miasta. Np. w latach 1885-1890 właścicielami huty pod Rybnikiem nad rzeką Rudą byli miejscowi kupcy Salomon i Kasper Lachmanowie, którzy stali się właścicielami na mocy licytacji przymusowej i prowadzili ją pod nazwą „F-a Lachman zakłady hutnicze i sztancownia „. Na początku XX w. fabryka ta została nazwana hutą żelaza Silesia Sp.Akcyjna i przez prawie sto lat dawała zatrudnienie wielu pokoleniom rybniczan. W przemyśle browarniczym potentatem była rodzina  Muller’ów, Herman Muller założył browar w Rybniku pod koniec XIX w., na bazie tradycji browarniczej, sięgającej XVII w. Dwa pozostałe browary w mieście, w tym tzw. zamkowy, również należały do tej rodziny – Izydora i Ludwika Muller’ów. W okresie międzywojennym w browarze „Herman Muller„ pracowało 38 robotników. Produkowano wówczas w nim 12 tysięcy hektolitrów piwa rocznie.

 Zbliżająca się II Wojna Światowa spowodowała exodus rybnickich Żydów. We wrześniu 1938 roku doszło do podłożenia petard pod żydowskimi przedsiębiorstwami. Petardy zostały podłożone pod żydowskim sklepem kolonialnym przy ul. Kościelnej, pod siedzibą firmy Manneberg, która zajmowała się handlem żelazem oraz materiałami budowlanymi, pod żydowską restauracją oraz sklepem przy ul. Raciborskiej, a także pod jednym z żydowskich domów przy ul. Hallera. Notatka na ten temat została opublikowana w dzienniku „Polska Zachodnia „ z 24 września 1938. W wyniku dochodzenia miejscowej policji osadzono w areszcie śledczym przy sądzie grodzkim w Rybniku czterech sprawców. Sprawcom chodziło o zastraszenie rybnickiego środowiska żydowskiego. W momencie wybuchu wojny w Rybniku pozostała w zasadzie biedota żydowska. Niemcy zgromadzili Żydów na zamku, gdzie mieściło się więzienie. Początkowo Żydzi chodzili do pracy pod nadzorem. Dzieci zostały im odebrane. Dotyczyło to również dzieci z małżeństw mieszanych, czyli katolicko-żydowskich. Na zamku Żydzi nie pozostali zbyt długo, bowiem Niemcy porozwozili ich po różnych obozach lokalnych , jak na przykład w Gorzycach, Gorzyczkach.
Niemcy bardzo starannie wymazali z historii Rybnika wszelkie ślady obecności ludności wyznania Mojżeszowego. Spalili synagogę wraz z wszelkimi dokumentami gminy, zrównali z ziemią dom kahału, zlikwidowali cmentarz i te święte miejsca dla Żydów zamienili w parki.
Pod koniec wojny Rybnik był świadkiem „Marszu śmierci „. Nocą z 17 na 18 stycznia Niemcy przystąpili do likwidacji KL Auschwitz-Birkenau. Za bramy wyprowadzono dziesiątki tysięcy więźniów. Na trasie wiodącej z Oświęcimia do Wodzisławia co chwilę padały trupy .Zima była wyjątkowo mroźna, nocą temperatury spadały poniżej 20 st. C. Więźniowie byli prowadzeni pod eskortą hitlerowców w lichych odzieniach, głodni i wyczerpani. Część więźniów , w tym i Żydzi, szła przez Rybnik. Dziś przypominają o tym mogiły zbiorowe w pobliżu kąpieliska „Ruda”.
Po wojnie nowa władza nie przejmowała się wspomnieniami o, byłych już wtedy, obywatelach tego miasta. Dopiero w latach 90-tych XX w. z inicjatywy długoletniego prezesa Towarzystwa Miłośników Rybnika, pana Zygmunta Podleśnego, podjęto starania o upamiętnienie w Rybniku miejsc świętych dla Żydów. Zaprojektowano nawet tablice, które miałyby stać na skwerach, na których kiedyś stała synagoga oraz mieścił się cmentarz żydowski. Niestety do dziś w tych miejscach nie ma ani wzmianki o tych, którzy żyli tu razem z nami.
Żydzi rybniccy stanowili nieodłączną część tego miasta oraz Górnego Śląska, a także ówczesnej Europy. Każda forma pamięci o nich jest istotna, bowiem nie mogą być wymazani z naszej pamięci, gdyż kamienie, które na ogół mówią, gdy gaśnie pamięć ludzka, bo rybnickich Żydach nie pozostały.

Wykaz źródeł

1)Dzieje miasta Rybnika i dawniejszego Państwa Rybnickiego na Górnym Śląsku ,na podstawie wydanej w 1861r. Kroniki Franciszka Idzikowskiego ,nowo wydane w języku polskim i niemieckim z dodatkami przez Artura Trunkhardt’a  ( wydano w 1925 r.)
2)http://www.nspj-boguszowice.katowice.opoka.org.pl/IV’2000.htm
3)Wojciech Jaworski „Ludność żydowska w województwie śląskim w latach 1922-1939”  (wyd. 1997 )
4)Piotr Rakowski „Widziałam płonącą synagogę „ , dwutygodnik „Słowo Żydowskie” 11-25.lipca 1997
5)Piotr Rakowski „Żydowskie losy na Górnym Śląsku „ , dwutygodnik „Słowo Żydowskie „ 18.czerwca 1999
6)Piotr Rakowski „Rybnicka Jerozolima „ dwutygodnik „Słowo Żydowskie „ 21.marca 1997
7)http://www.dickandwitta.com/Europe_01/rybnik_Poland.htm
8)http://www.greatestcities.com/users/witta/
9)Piotr Rakowski „Preludium górnośląskiego Holocaustu „ , dwutygodnik „Słowo Żydowskie „ 23.stycznia 1998
10)„Pamięci tych , którzy żyli z nami „ Tygodnik „Nowiny „ z 12.01.2000