

Przedstawiamy część 2 artykułu Pana Jerzego Klistały na temat działań ruchu oporu w Rybniku w latach 1939-1945.
Tu przeczytasz pierwszą część Wydarzeń w Rybnickiem 1939-1945.
Przez kuriera Pawła Jaszka z Rybnika, Sobik nawiązał kontakt z komendą wojewódzką oraz z centralą ZWZ w Warszawie. W efekcie tych spotkań Związek Walki Zbrojnej, tworzony od pierwszych miesięcy 1940 r., w październiku tegoż roku rozpoczął formalną działalność konspiracyjną. W skład ZWZ weszli członkowie wspomnianych już zdekonspirowanych organizacji oraz inni rybniccy patrioci.
Na czele Rybnickiego Inspektoratu ZWZ – kryptonim „Rokita” stał Władysław Kuboszek pseud. „Kuba”, „Robak”, „Rokosz”, „Bogusław”. Komendantem Rybnickiego Podokręgu ZWZ został z mianowania komendy wojewódzkiej Stanisław Sobik. Podokręg ten obejmował Rybnik, Zebrzydowice, Ligotę Rybnicką, Ligocką Kuźnię, Boguszowice, Jankowice, Chwałowice, Kamień, Rydułtowy, Czerwionkę, Dębieńsko oraz Knurów. Kwatera główna komendy ZWZ w Rybniku mieściła się przy ul. Sobieskiego 14 – w mieszkaniu Andrzeja Kaszuby, mistrza szlifierskiego. Tam też niektórzy nowo wstępujący do ZWZ składali przysięgę wierności wobec organizacji. Po aresztowaniu Kaszuby zebrania kierownictwa i małych grup członkowskich ZWZ odbywały się w Rybniku – w mieszkaniach Franciszka Sztramka, Jerzego Kufiety, Franciszka Ogona, Jana Klistały, Alojzego Siąkały, braci Henryka i Karola Miczajków – lub u Stanisława Błażewskiego w Zebrzydowicach Rybnickich.Poszczególne komórki ZWZ dzieliły się na oddziały: wojskowy, służby wywiadowczej, pomocy społecznej i administracji. Struktura wojskowa rybnickiego obwodu wyglądała następująco:
Stanisławowi Sobikowi podlegali: Karol Stanek – komendant ZWZ dla miasta Rybnika i Jan Węgrzyk – komendant powiatowy ZWZ (do 14 II 1943 r. – gdyż także został aresztowany w dniach 11-13 lutego 1943 r.). Komendantowi miasta podporządkowane były kompanie ppor. Antoniego Stajera pseud. „Feliks”, „Lew” i Jana Śpiewoka z Paruszowca. Szefem kompanii był Alozjy Burda pseud. „Ryś”. Dowódcami plutonów byli między innymi: Alfred Tkocz pseud. „Gruszka”, a po jego śmierci Maksymilian Kania pseud. „Szteker”, Józef Śmieja pseud. „Sosna”, Józef Hadyma z Przegędzy, Augustyn Szymik z Czerwionki i Albin Liszka z Zebrzydowic. Grupą dywersyjną dowodził Paweł Górecki pseud. „Hanys”, a oddziałem politycznym Wilhelm Kula pseud. „Bogacki” z Boguszowic (wg. książki Rybnik. Zarys dziejów miasta od czasów najdawniejszych do 1980 roku, red. Jan Walczak)
W grupie dywersyjnej działali przedwojenni żołnierze zawodowi, osoby, które przeszły tzw. obowiązkowe przeszkolenie wojskowe, oraz inni członkowie ZWZ pragnący walczyć zbrojnie z okupantem. Potocznie nazywano ich „liniowcami”. Dowódcą siatki wywiadowczej ZWZ był Paweł Cierpioł pseud. „Dymitrow”, „Makopol”, a olbrzymi udział w jej budowaniu na terenie obwodu rybnickiego, a później także cieszyńskiego, miał Jan Margiciok pseud. „August”, były członek SZP. Kapelanem Rybnickiego Inspektoratu ZWZ/AK został ks. Józef Kania pseud. „Ojciec Michał”.
Pracą oddziału pomocy społecznej kierowali Władysław Malinowski, Anna Wolna, Klara i Gabriela Sławik, Rita Wieczorek i Wilhelm Przybyła. Oddział ten zdobywał blankiety kartek żywnościowych i odzieżowych oraz zbierał od godnych zaufania sponsorów fundusze na pomoc dla pokrzywdzonych przez okupanta i potrzebujących wsparcia materialnego rodzin polskich. W wydawanym przez ZWZ biuletynie konspiracyjnym podawano inicjały darczyńców i wielkość wpłaconych datków, a także zamieszczano krótkie słowa wdzięczności. Do aktywnych działaczy oddziału pomocy społecznej należały Ludmiła Warzecha, która przekazywała lekarstwa dla Polenlager nr 56 w Lyskach, oraz Janina Dziuba, która prowadziła mleczarnię przy ul. Wodzisławskiej i dostarczała polskim dzieciom mleko bez kartek. Kinga Węglowa obchodziła znajome osoby, rozdawała im zasiłki finansowe, kartki żywnościowe i udzielała innego rodzaju pomocy materialnej. Pomoc sanitarno-lekarską nieśli Polakom rybniccy lekarze, m. in. Józef Krotoski, Augustyn Wolny, Leonard Lisicki, Adolf Kubeczka, Franciszek Kubacki, M. Gnioździorz, Kazimierz Siedleczka, Eryk Winkler.
Wielkie zasługi dla sprawnego działania sieci kontaktowej organizacji oddał Franciszek Ogon, właściciel sklepu księgarsko-papierniczego w Rybniku. W sklepie tym, mieszczącym się w centrum miasta przy obecnej ul. Sobieskiego 20, zorganizowano punkt kontaktowy ZWZ. Olbrzymią rolę w działalności konspiracyjnej ZWZ odegrali także bracia Henryk i Karol Miczajka. Karol Miczajka pseud. „Jaskółka”, „Akwamaryn”, oprócz aktywnej działalności w sekcji charytatywnej, wystawiał Polakom zezwolenia na posiadanie radioodbiorników. Brat Karola – Henryk Miczajka pseud. „Wróbel”, przeprowadzał nasłuch radiowy, przede wszystkim audycji polskojęzycznego Radia Londyńskiego. Bardzo często tą właśnie drogą Rząd Emigracyjny przekazywał w zaszyfrowanych informacjach instrukcje dla krajowych organizacji i grup ruchu oporu oraz koordynował ich działania. Poprzez nasłuch radiowy zbierano także informacje o aktualnej sytuacji wojsk hitlerowskich w okupowanej Europie i na froncie wschodnim. Na podstawie tych danych prognozowano terminy wyzwolenia ziem polskich oraz opracowywano strategię aktywnego uczestnictwa w walkach wyzwoleńczych organizacji ruchu oporu działających w kraju. Pomyślne dla Polaków wiadomości o przegranych bitwach i klęskach wojsk niemieckich publikowano we wspomnianym już biuletynie konspiracyjnym, podnosząc morale członków podziemia, do których informacje te docierały.
Organizacja ZWZ walczyła z wrogiem przeprowadzając dotkliwe dla okupanta sabotaże i działania dywersyjne, a tam, gdzie było to możliwe – akcje zbrojne. Materiały wybuchowe potrzebne do wykonania akcji dostarczane były przez górników z okolicznych kopalń. Wysadzano mosty, tory kolejowe, a w zakładach przemysłowych Rybnika i okolic, gdzie produkowano wyroby dla potrzeb Rzeszy, uszkadzano maszyny. Rybniccy kolejarze przewozili w parowozach do różnych miejscowości materiały wybuchowe oraz broń. Uszkadzali także w przemyślny sposób kolejowe łącza sygnalizacyjne, zwrotnice, szyny i inne urządzenia kolejowe.
Na temat akcji przeprowadzanych przez ZWZ w latach 1940-1943 brak jest szczegółowych danych, gdyż cała dokumentacja została zniszczona przez Józefa Sobika 11.02.1943 r., kiedy to Gestapo aresztowało większość członków organizacji. Udokumentowane są jednak akcje przeprowadzone przez rybnickie AK w późniejszym okresie, jak np. napad na pocztę w Rybniku w grudniu 1943 r., liczne uszkodzenia linii kolejowych (Sumina – Rybnik, Racibórz – Nędza – Koźle, Gotartowice – Żory, Niedobczyce – Rybnik, Rybnik – Paruszowiec) oraz linii telefonicznych. Dokonano też kilku napadów na niemieckie sklepy przemysłowe i spożywcze.
Broń zdobywali wszyscy członkowie organizacji i w każdy możliwy sposób, m. in. ograbiając lub rozbrajając funkcjonariuszy i żołnierzy niemieckich, napadając na wartownie i składy broni. Składnicą zdobycznej broni była stodoła gospodarza o nazwisku Prus, usytuowana przy ul. Łokietka w Rybniku, gdzie w słomie lub w specjalnym schowku pod pryzmą nawozu magazynowano broń i amunicję.
Oprócz gromadzenia broni i materiałów wybuchowych oraz przeprowadzania akcji sabotażowych organizowano także wojskowe szkolenia dla członków ZWZ, przygotowujące do walki wyzwoleńczej z okupantem.
W październiku 1941 r. organizacja była już mocno zakorzeniona w Rybniku, toteż z inspiracji komendy wojewódzkiej powstały oddzielne obwody: Rybnik, Koźle, Cieszyn i Pszczyna. Nowe komórki ZWZ zakładał Stanisław Sobik. W sprawach organizacyjnych jeździć musiał do różnych miejscowości na Śląsku i poza nim, w czym bardzo dużą pomoc okazał mu jego szwagier, Jan Klistała. Przewoził on Stanisława w parowozie m. in. przez granicę do Krakowa, gdzie Sobik spotykał się z działaczami i wyższej rangi dowództwem ZWZ.
Dnia 14.02.1942 r. rozkazem Naczelnego Wodza nastąpiło przemianowanie ZWZ na Armię Krajową. W tym też okresie Rybnicki Inspektorat, jako jeden z czterech w Okręgu Śląskim, funkcjonował bez większych zakłóceń.
W początkach działalności ZWZ niemal regułą było, że dla zachowania większego bezpieczeństwa kontaktowało się ze sobą jedynie dwóch, trzech ludzi, jednak w miarę rozrastania się organizacji spotykali się w grupach trzy – lub pięcioosobowych u poszczególnych członków ZWZ. Należało jednak zachować wielką ostrożność, gdyż mieszkania wielu Polaków były obserwowane przez konfidentów. Gdy zaistniała konieczność spotykania się członków organizacji w szerszym gronie, Stanisław Sobik w porozumieniu ze swoim ojcem zebrania takie organizował w kuźni przy ul. Wodzisławskiej. W warsztacie tym odbywały się także zaprzysiężenia nowych członków, co szczegółowo opisuje Józef Sobik w swoim pamiętniku.
Niestety, mimo stosowania wielkiej ostrożności, rozpoczęły się coraz częstsze „wpadki” członków ZWZ/AK z Rybnika i okolicy. Okupant wprowadził system denuncjacji i inwigilacji, w którym znaczący udział mieli przedwojenni szpiedzy oraz dywersanci z pierwszych dni wojny. Znaleźli się tacy, którzy – z obawy o własną skórę lub wręcz dla materialnych profitów – oferowali hitlerowcom swoje usługi, znając doskonale środowisko, w którym dotychczas się obracali. System szpiegostwa panował nie tylko w życiu publicznym, ale docierał także do domów, do rodzin. Denuncjacje nie zawsze miały podłoże polityczne – często wynikały ze złych stosunków sąsiedzkich, gdyż nadarzała się teraz sposobność, aby dosadnie okazać tłumioną w sobie dotychczas zawiść czy wrogość do sąsiada.
Jednym z takich renegatów okazał się Jan Zientek, od którego Gestapo otrzymało bardzo obszerną dokumentację i wykaz członków Związku Walki Zbrojnej/AK, skutkiem czego od 11.02.1943 r. rozpoczęły się masowe aresztowania członków organizacji z Rybnika i okolic. (Jako autor niniejszej informacji, zwracam uwagę, że bardzo obszernie opisałem postać zdrajcy przy opracowaniu o moim ojcu Janie Klistała oraz Jego koledze Rupercie Urli).
Do 13.02.1943 r. aresztowano około 60 osób. W tych też dniach wszyscy byli wstępnie przesłuchiwani na miejscu, w rybnickim Gestapo. Nie szczędzono im przy tym bicia, kopania i innych sposobów zadawania bólu. Aresztowanych było tak wielu, że z trudem zmieszczono ich wszystkich w budynku Gestapo, przez co niemożliwe było skrupulatniejsze zajmowanie się nimi pojedynczo. Wszyscy uczestnicy tamtych wydarzeń, z którymi udało mi się porozmawiać, mówili, że nie mieli wtedy wątpliwości co do swego dalszego losu. Byli przekonani, że zostaną wywiezieni do więzienia śledczego w Mysłowicach, a później do któregoś z obozów koncentracyjnych. Tak robiono w poprzednich przypadkach z członkami zdekonspirowanych organizacji POP i SZP. Dnia 13 lutego około południa wszystkich aresztowanych wywieziono do KL Auschwitz.
W czerwcu 1943 r., w związku z dekonspiracją ZWZ/AK w Cieszynie, Gestapo uzyskało ślad wiodący do ZWZ/AK w Rybniku, w wyniku czego doszło do kolejnych aresztowań. Zatrzymanych zostało wtedy przeszło 40 rybnickich działaczy ZWZ/AK.
Niektórym członkom ZWZ/AK udało się uniknąć aresztowania. Przeczuwając niebezpieczeństwo zdołali ukryć się w bezpiecznych miejscach. Tak właśnie było z dowódcą kompanii, Antonim Steierem, który ukrył się w Rzędówce koło Rybnika. Po krótkim okresie „wyciszenia” objął on w grudniu 1943 r. kierownictwo komendy powiatowej AK. Organizacyjnie podlegał Inspektoratowi Rybnickiemu AK, na czele którego stał Władysław Kuboszek, a po jego śmierci w czerwcu 1944 r. – Paweł Cierpioł.
Po aresztowaniach w lutym i w czerwcu 1943 r. bardzo szybko zorientowano się, kto był zdrajcą. Odnowiona personalnie rybnicka komenda ZWZ/AK wydała na Jana Zientka wyrok kary śmierci. Gestapo wiedziało jednak, co może grozić ich współpracownikowi, dlatego też w parę dni po aresztowaniach w luty 1943 r. Zientek przeniesiony został przez niemieckich opiekunów do Krakowa, a później do Czech i prawdopodobnie w głąb Niemiec.
Kompania Antoniego Steiera w dalszym ciągu aktywnie walczyła z okupantem. Zdobywano żywność, odzież i broń, dokonywano dywersji i sabotaży, likwidowano szpicli i żandarmów niemieckich – szczególnie okrutnych dla rybniczan. Antoni Steier stał na czele kompanii do momentu wkroczenia wojsk radzieckich do Rybnika.
POCZĄTKI OKUPACJI W RYBNICKIEM
ogólnie dostępnych publikacji można się zorientować, jakie okoliczności polityczne w 1939 r. zapowiadały na Górnym Śląsku – w tym także w Rybnickiem – wybuch wojny polsko-niemieckiej, a także jak wyglądało życie rybniczan pod okupacją. Przedstawiam poniżej bardzo skrótowo najważniejsze fakty dotyczące tego okresu, aby wprowadzić czytającego te informacje, w konieczny kontekst historyczny.
W 1939 r. atmosfera polityczna na Śląsku była bardzo napięta. Coraz częściej i głośniej komentowane były pogarszające się stosunki polsko-niemieckie. Docierały niepokojące informacje o działalności V Kolumny i prohitlerowskiej mniejszości niemieckiej, organizowano masowe ucieczki obywateli polskich narodowości niemieckiej do Rzeszy. Pod wpływem hitlerowskiej propagandy ludność cywilna przekraczała nielegalnie granicę Polski wywożąc z kraju walutę. Wiele osób – członków zniemczonych organizacji politycznych – jechało do Niemiec na polecenie Rzeszy, aby tam przejść kursy przygotowujące do akcji dywersyjnych. W maju 1939 r. organom bezpieczeństwa udało się zlikwidować szajkę przemytników z Rybnika, zajmującą się werbowaniem osób do ucieczki i nielegalnym przeprowadzaniem ich przez granicę. Od czerwca tego roku mówiono o wyjątkowo złych, grożących wybuchem wojny stosunkach polsko-niemieckich. Groźbę tę potwierdzały nasilające się od lipca 1939 r. napady i prowokacje dywersantów niemieckich na Górnym Śląsku.
Szczególnie dotkliwe i oburzające opinię publiczną całego kraju były napady hitlerowskich bojówek na polskie osady górnicze w bezpośrednim sąsiedztwie Rybnika. Pod koniec sierpnia 1939 r. po zbrojnej akcji Niemcy zajęli urząd celny i posterunek graniczny w Gierałtowicach. Jeden z oddziałów dywersantów zaatakował budynek straży granicznej w Krywałdzie, ostrzeliwane były także polskie budynki w Szczygłowicach. W tym też czasie około stuosobowy oddział hitlerowców zaatakował posterunek graniczny w Chwałęcicach. Próbowano również opanować budynek straży granicznej w Żarnowicach oraz fabrykę materiałów wybuchowych koło Krywałdu.
Spekulacje na temat wybuchu wojny skończyły się, gdy 1.09.1939 r. o godzinie 5:00 regularne oddziały Wehrmachtu wkroczyły na ziemię rybnicką. Przeważające i lepiej uzbrojone oddziały niemieckie szybko poradziły sobie z obrońcami Rybnika i po krótko trwającej walce los miasta i jego mieszkańców był przesądzony.
Bezpośrednio po zajęciu Rybnika okupant – przy ochoczej pomocy miejscowych Niemców, zwolenników Hitlera – przystąpił do urządzania placówek swojej władzy. Od pierwszych chwil okupacji rozpoczęły się też prześladowania mieszkańców Rybnika. Wkraczając do Polski hitlerowcy posiadali przygotowane wcześniej wykazy osób – miejscowej inteligencji oraz najbardziej aktywnych działaczy propolskich z różnych grup społecznych i zawodowych. Informacje o tych ludziach wywiad niemiecki otrzymywał jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych od zniemczonych organizacji i partii mniejszościowych działających na terenie Polski. Na podstawie tych danych sporządzono i wydrukowano w Berlinie księgę gończą „Sonderfahndungsbuch Polen”. Zawierała ona m. in. nazwiska 54 osób z samego Rybnika, wśród których znaleźć można było wybitnych działaczy niepodległościowych, społecznych, kulturalno-oświatowych, byłych powstańców, urzędników. Ludzi tych jednostki wojskowe okupanta miały zlikwidować w pierwszej kolejności.
Nie były to oczywiście jedyne osoby skazane na zagładę przez hitlerowców – miejscową ludność wyniszczano na znacznie większą skalę. Już w pierwszych dniach okupacji rozpoczęły się masowe aresztowania rybniczan. Na początku września zatrzymano ponad 300 Polaków, spośród których około 250 wywieziono 16.09.1939 r. z rybnickiego więzienia do Rawicza, a stamtąd w połowie października do Buchenwaldu, gdzie utworzono tzw. Polen zwingerlager. Druga fala masowych aresztowań miała miejsce w październiku i listopadzie. Około 100 osób zamknięto wówczas w więzieniach w Rybniku i w Żorach oraz w byłym Zakładzie ss Urszulanek, gdzie stacjonowała niemiecka policja. Po raz trzeci masową akcję aresztowań Niemcy przeprowadzili w kwietniu i maju 1940 r. Wtedy też – 13 kwietnia 1940 r. – wyruszył z Rybnika pierwszy transport do obozu koncentracyjnego w Dachau. Następne pociągi kierowano także do KL Mauthausen-Gusen. Oczywiście aresztowania i wywózki pojedynczych osób miały miejsce przez cały okres okupacji. Komendę nad rybnickim więzieniem zlecono „volksbundowcowi” o nazwisku Wieczorek. Pod jego nadzorem stało się ono jedną z pierwszych w Polsce katowni patriotów polskich. Od listopada 1939 r. funkcjonowało w Rybniku również więzienie sądowe. Przeznaczone było dla mężczyzn skazanych na kary aresztu z okręgów: rybnickiego, żorskiego i wodzisławskiego. Z placówki tej korzystała także niemiecka policja. Osadzała tu więźniów, których po wyroku skazującym wysyłano do obozów koncentracyjnych.
Już na początku września 1939 r. w lesie między Krywałdem, Pilchowicami i Nieborowicami utworzono prowizoryczny obóz koncentracyjny. Znalazło się w nim wielu członków Ochotniczych Oddziałów Powstańczych, miejscowych inteligentów oraz aktywnych przed wojną działaczy społecznych i narodowych. Większość z nich zginęła w tym obozie – Niemcy co jakiś czas wpędzali grupki więźniów w zarośla i tam dokonywali egzekucji. Dnia 6.09.1939 r. rozstrzelano tam dowódcę obrony Rybnika, kapitana Jana Kotucza.
Rybniczan wywożono również do obozów zagłady mieszczących się w Lyskach, Pszowie, Pogrzebieniu, Żorach, w Gorzycach oraz Gorzyczkach. Trafiała tam przede wszystkim ludność Rybnika i okolic, która odmówiła podpisania tzw. volkslisty. W pobliżu wieży ciśnień w rybnickiej dzielnicy „Meksyk” siłami jeńców wojennych ustawiono drewniane baraki i ogrodzono je wysokim płotem z metalowej siatki. Umieszczono tam rodziny wysiedlone z Zagłębia Dąbrowskiego oraz dzieci, których rodzice zostali aresztowani i wywiezieni do obozów koncentracyjnych. Stamtąd dzieci miały być przewiezione do sierocińców na terenie Rzeszy. Niemcy zakładali także obozy dla jeńców wojennych i obozy pracy przy pobliskich zakładach i kopalniach.
Niemałą rolę w zwalczaniu tak faktycznych, jak i domniemanych wrogów hitleryzmu odegrało Gestapo (Geheime Staatspolizei) – policja polityczna Rzeszy, podlegająca od 1939 r. RSHA (Reichssicherheitshauptamt), czyli Głównemu Urzędowi Bezpieczeństwa Rzeszy.
Przytaczając przykłady terroru stosowanego wobec miejscowej ludności zwracam uwagę na fakt, że pomimo okrucieństwa okupanta znaleźli się w Rybniku patrioci, którzy w zorganizowanych grupach bojowych czynnie przeciwstawiali się bezwzględnemu aparatowi przemocy. Już w listopadzie 1939 r. powołana została do życia Polska Organizacja Powstańcza (POP), która rozwijała się bardzo prężnie. Niestety działała tylko do wiosny 1940 r., gdyż została zdekonspirowana, a jej założyciel i kierownik – Stanisław Wolny – zginął w Oświęcimiu 23.08.1942 r. Pod koniec 1939 r. uaktywniła się na Śląsku kolejna organizacja o charakterze wojskowym – Siła Zbrojna Polski (SZP), utworzona przez Józefa Korola (ps. „Hajducki”, „Starosta”). Jej ogniwa działały także w Rybniku. Została jednak zdekonspirowana w 1940 r., a jej założyciel zginął w Wiśle-Jaworniku.
Kolejną grupą ruchu oporu działającą w Rybnickiem była Polska Tajna Organizacja Powstańcza, powołana do życia początkiem 1940 r. przez grono druhów XIII drużyny harcerskiej w Gotartowicach – przez Franciszeka Buchalika, Paweła Buchalika, Alojzego Frelicha (komendantya tej organizacji) oraz Alojzego Murę. PTOP nie stawiała sobie w pracy celów wojskowych, lecz jedynie podtrzymywanie polskości i niesienie pomocy rodzinom więzionych Polaków. Niestety, i PTOP została zdekonspirowana, a jej członków aresztowano. Dnia 27.07.1942 r. w Gotartowicach powieszono na oczach spędzonych siłą mieszkańców młodych Buchalików – Pawła i Franciszka. Zginęli z okrzykiem na ustach „Niech żyje Polska”.
W obozach koncentracyjnych zamordowano wielu członków zdekonspirowanych organizacji SZP, POP oraz PTOP. Nie wpłynęło to jednak odstraszająco na patriotów z Rybnika, którzy nadal organizowali się, aby stawiać opór terrorowi i okupacji hitlerowskiej.
W tej sytuacji, Stanisław Sobik który przybywszy w styczniu 1940 r. z Węgier (ewakuowany tam z pracownikami Urzedu pocztowego w Rybniku) do okupowanego Rybnika, wraz z kolegami gimnazjalistami podjął się powołania do życia kolejnej organizacji ruchu oporu – Związku Walki Zbrojnej. W jej szeregi weszły małe grupki byłych członków POP i SZP, którzy okazywali chęć dalszej walki z okupantem.
Gdy w wyniku zdrady przez Jana Zientka, aresztowano działaczy ZWZ/AK z Rybnika, piwnice budynku gestapo przy ul św. Jozefa były wypełnione w okresie 11-13.02.1943 r. około 60 osobami.
Dnia 13-go ok. godz. 12:00, aresztowani usłyszeli w pobliżu budynku warkot silników samochodowych, a po chwili w drzwiach piwnicy ukazali się gestapowcy i rozkazali aresztowanym wychodzić. Związywano im sznurem ręce w nadgarstkach, a po wyjściu z budynku, musieli wchodzić (raczej wdrapywać się) na skrzynie załadowcze dwóch samochodów ciężarowych. Parę minut po 12:00 samochody te ruszyły w drogę …., eskortowane przez dobrze uzbrojonych gestapowców, jadących tuż obok w samochodach osobowych.
O godzinie 14:00 samochody zatrzymały się ………… w pobliżu Krematorium Nr I w KL Auschwitz!.
Gdy nadszedł 1939 r., na skutek zaostrzającej się sytuacji politycznej, Urząd Pocztowy w Rybniku, jako obiekt o wyjątkowym znaczeniu strategicznym, został w sierpniu 1939 r. zmilitaryzowany i przekazany pod nadzór wojskowy. Pracownicy poczty, wśród których znalazł się także Stanisław, zostali umundurowani i wcieleni do wojska. Od tej pory, oprócz wykonywania swych codziennych obowiązków, pełnili także intensywne dyżury przy nasłuchu radiowym oraz zabezpieczali tajne dokumenty.
Tuż przed wkroczeniem do Rybnika wojsk hitlerowskich, pracownicy tegoż Urzędu Pocztowego zostali ewakuowani i po wielu perturbacjach dostali się na Węgry.
Stanisław ulegając prośbom żony, wrócił do zniewolonego kraju w pierwszych dniach stycznia 1940 r. Zaczął szukać pracy, aby przede wszystkim zabezpieczyć byt swojej rodziny. O powrocie na pocztę nie było mowy – jej nowy niemiecki zarządca oznajmił „Polakom nie wolno pracować na niemieckiej poczcie”. Zatrudniony został w kasie biletowej na stacji kolejowej w miejscowości Obszary koło Rybnika.
Niemal od pierwszych chwil, Jego dusza patrioty rwała się do walki z hitlerowskim tyranem, więc na kolejnym spotkaniu z kolegami gimnazjalistami, zapadło postanowienie o powołaniu do życia organizacji konspiracyjnej Związek Walki Zbrojnej. Konieczność powołania do istnienia tej organizacji uzasadniał fakt, iż funkcjonariuszom gestapo udało się rozbić działające dotychczas w Rybniku Polską Organizację Powstańczą i Siłę Zbrojną Polski. Po aresztowaniu głównych działaczy tych organizacji na terenie Rybnika działały jeszcze małe grupki byłych członków POP i SZP, którzy okazywali chęć dalszej walki z okupantem.
W efekcie, utworzony od pierwszych miesięcy 1940 r. ZWZ – w październiku tegoż roku rozpoczął formalną działalność konspiracyjną. W skład organizacji weszli członkowie wspomnianych już zdekonspirowanych organizacji oraz inni rybniccy patrioci. tych spotkań Związek Walki Zbrojnej,
Na czele Rybnickiego Inspektoratu ZWZ (kryptonim „Rokita”) stał Władysław Kuboszek pseud. „Kuba”, „Robak”, „Rokosz”, „Bogusław”. Komendantem Rybnickiego Podokręgu ZWZ został z mianowania komendy wojewódzkiej Stanisław Sobik. Podokręg ten obejmował Rybnik, Zebrzydowice, Ligotę Rybnicką, Ligocką Kuźnię, Boguszowice, Jankowice, Chwałowice, Kamień, Rydułtowy, Czerwionkę, Dębieńsko oraz Knurów. Kwatera główna komendy ZWZ w Rybniku mieściła się przy ul. Sobieskiego 14 – w mieszkaniu mistrza szlifierskiego Andrzeja Kaszuby. Tam też niektórzy nowo wstępujący do ZWZ składali przysięgę wierności wobec organizacji. Po aresztowaniu Kaszuby zebrania kierownictwa i małych grup członkowskich ZWZ odbywały się w Rybniku – w mieszkaniach Franciszka Sztramka, Jerzego Kufiety, Franciszka Ogona, Jana Klistały, Alojzego Siąkały, braci Henryka i Karola Miczajków – lub u Stanisława Błażewskiego w Zebrzydowicach Rybnickich.
Organizacja ZWZ walczyła z wrogiem przeprowadzając dotkliwe dla okupanta sabotaże i działania dywersyjne, a tam, gdzie było to możliwe – akcje zbrojne. Materiały wybuchowe potrzebne do wykonania akcji dostarczane były przez górników z okolicznych kopalń. Wysadzano mosty, tory kolejowe, a w zakładach przemysłowych Rybnika i okolic, gdzie produkowano wyroby dla potrzeb Rzeszy, uszkadzano maszyny. Rybniccy kolejarze przewozili wparowozach do różnych miejscowości materiały wybuchowe oraz broń. Uszkadzali także w przemyślny sposób kolejowe łącza sygnalizacyjne, zwrotnice, szyny i inne urządzenia kolejowe.
W październiku 1941 r. organizacja była już mocno zakorzeniona w Rybniku, toteż z inspiracji komendy wojewódzkiej powstały oddzielne obwody: Rybnik, Koźle, Cieszyn i Pszczyna, a Stanisław zakładał nowe komórki ZWZ. W sprawach organizacyjnych jeździć musiał do różnych miejscowości na Śląsku i poza nim, w czym bardzo dużą pomoc okazał mu szwagier Jan Klistała. Przewoził Stanisława w parowozie m.in. do Krakowa. Tam Sobik wizytował istniejący w Krakowie – oddział rybnicki ZWZ/AK, którego dowódcą była Paweł Musiolik (działający w tym mieście, gdyż w Rybniku był „spalony” – poszukiwany przez gestapo). Spotykał się także z działaczami wyższej rangi i dowództwem ZWZ w Krakowie. Dnia 14.02.1942 r. rozkazem Naczelnego Wodza nastąpiło podporządkowanie ZWZ – Armii Krajowej. W tym też okresie Rybnicki Inspektorat, jako jeden z czterech w Okręgu Śląskim, funkcjonował bez większych zakłóceń.
Niestety, mimo stosowanych środków ostrożności, rozpoczęły się coraz częstsze „wpadki” członków ZWZ/AK z Rybnika i okolicy. Okupant wprowadził system denuncjacji i inwigilacji, w którym znaczący udział mieli przedwojenni szpiedzy oraz dywersanci z pierwszych dni wojny.
Zdrajcą członków ZWZ w Rybniku okazał się Jan Zientek, który od 1936 r. był kierownikiem parowozowni PKP w Rybniku. Okazywał dużą aktywność zarówno w pracy, jak i w istniejących przy kolei stowarzyszeniach społecznych. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Rybnika otrzymał stanowisko zastępcy naczelnika stacji. Wszystko wskazuje na to, że okazywana przed wojna aktywność w organizacjach na kolei miała maskować właściwą, proniemiecką orientację Zientka – po rozpoczęciu okupacji podjął on współpracę z gestapo. Gestapo otrzymało od Zientka bardzo obszerną dokumentację i wykaz członków ZWZ/AK, więc od 11.02.1943. r. rozpoczęły się masowe aresztowania członków tej organizacji z Rybnika i okolic.
Już własnie 11-go w godzinach porannych aresztowany został Stanisław Sobik, a w ciągu dnia dowożono dalsze aresztowane osoby, więc w piwnicy gestapo przy ulicy św. Józefa w Rybniku robiło się coraz ciaśniej. Dnia 12 lutego aresztowana została żona Stanisława – Zofia, chociaż Jej zatrzymanie było zupełnie przypadkowe. Do 13.02.1943 r. aresztowano około 60 osób.
Na uwagę zasługuje też fakt, że wszyscy moi rozmówcy podawali te same informacje o wyjątkowej postawie Stanisława Sobika, który tam w areszcie gestapo, nadal czuł się przywódcą organizacji, jak podziwu godna była jego troska o wszystkich. Niemal każdego z osobna pouczał, jak ma się zachować w czasie śledztwa. Pouczał, by wymyślać mało istotne przewinienia, które by mogły być pretekstem aresztowania, oraz zwracał uwagę na to, by wypierać się związku ze zorganizowanym ruchem oporu i nie wymieniać żadnych nazwisk. Sam zaś zapowiadał, że na przesłuchaniach przyzna się do organizowania ruchu oporu i wykonywania akcji sabotażowych przeciwko Niemcom. Świadczy to o wielkości ducha Stanisława Sobika, o przykładnym pojmowaniu roli przywództwa.
13 lutego około godziny 12.00 samochody ciężarowe z około 60 aresztowanymi wyruszyły w kierunku Katowic pod eskortą dobrze uzbrojonych gestapowców, jadących obok wsamochodach osobowych. W Mikołowie samochody skręciły w prawo, co oznaczało, że nie jadą do Mysłowic, lecz bezpośrednio do KL Auschwitz (od pierwszej dekady lutego 1943 r. wyznaczono dla tych aresztowanych blok nr 2 w KL Auschwitz, gdyż w więzieniu w Mysłowicach panowała epidemia tyfusu plamistego).
… Jak opowiadali świadkowie tamtych wydarzeń, o godzinie 14.00 samochody zatrzymały się w pobliżu komory gazowej i krematorium obozowego w KL Auschwitz I. Donośnym krzykiem rozkazano aresztowanym zeskakiwać ze skrzyń samochodów i ustawić się w kolumnę po pięć osób w rzędzie. Po chwili, znowu przy akompaniamencie wrzasków, nakazano im przejść w kierunku bramy głównej obozu z rzucającym się w oczy napisem „ARBEIT MACHT FREI”.
Po wprowadzeniu aresztowanych na teren obozu, skierowani zostali do budynku z czerwonej cegły, na którym widniał napis „BLOCK No 2”. Blok ten oddany był do dyspozycji znanemu z okrucieństwa Wydziałowi II Politycznemu (Politische Abteilung). Wydział ten był komórką Policji Bezpieczeństwa (Sipo) i Służby Bezpieczeństwa SS (SD). W KL Auschwitz podlegał on oficjalnie komendantowi obozu, ale faktycznie podporządkowany był placówkom Sipo i SD w Katowicach. Funkcjonariusze tego wydziału mieli więc bardzo szeroki zakres kompetencji, wyłączonych spod bezpośredniej kontroli władz administracyjnych obozu. Dlatego też mogli prowadzić w obozie własną politykę – politykę terroru i śmierci, a ze swoich poczynań nie musieli się przed nikim tłumaczyć. Mogli bezkarnie bić i zabijać więźniów.
W poniedziałek około godziny 9.00 do sali wszedł esesman i wyczytał z listy nazwiska osób, które miały iść na przesłuchanie. Wśród osób tych znalazł się również Stanisław. Pod eskortą kilku esesmanów więźniowie zaprowadzeni zostali do drewnianego baraku usytuowanego w sąsiedztwie obozowego krematorium. W baraku tym, wydzielonym specjalnie dla potrzeb oddziału politycznego, prowadzano przesłuchania. Każdy więzień przesłuchiwany był w oddzielnym pomieszczeniu. Dla „poprawiania pamięci” przesłuchiwanych stosowano tortury. Wykorzystywane metody śledcze zależały od pomysłowości gestapowca prowadzącego śledztwo lub asystujących mu przy przesłuchaniu oprawców z SS. Przyznanie się do zarzucanych przewinień wymuszano na aresztowanych przede wszystkim biciem i kopaniem. Bito tak mocno, że często ciało odchodziło od kości. Kiedy przesłuchiwany tracił z bólu przytomność, cucono go wylewając nań wiadra lodowatej wody. Po zakończeniu śledztwa w danym dniu wyprowadzano zmaltretowanego więźnia na korytarz baraku, gdzie musiał czekać, aż zakończą się przesłuchania pozostałych osób. Gdy wreszcie do stojących na korytarzu więźniów dołączył ostatni z przesłuchiwanych, odprowadzani byli w asyście esesmanów z powrotem na blok nr 2. Grupa, w której był Stanisław, wróciła z przesłuchań dopiero wieczorem. Żałosny był to widok. Więźniowie byli tak skatowani, że ledwo mogli ustać na nogach. Aby dojść do bloku, musieli się wzajemnie podtrzymywać. Już na pierwszy rzut oka zauważyć można było zadane im cierpienia. Byli bardzo posiniaczeni, na ich twarzach widać było zakrzepłą krew.
W dniu 9 marca Stanisław zaprowadzony został do baraku śledczego po raz ostatni – by podpisać protokół z końcowego przesłuchania, a natępnie przekazany został na pobyt w obozie.
Przyjęcie odbywało się według odpowiedniej procedury, a więc rozbieranie i „zdawanie” cywilnych ubrań, strzyżenie włosów, kąpiel, ubieranie obozowych pasiaków, wykonanie zdjęć obozowych w trzech pozach, a po zarejestrowaniu w „Häftlingspersonalbogen” – obozowej kartotece, następowało wytatułowanie numeru na lewym przedramieniu.
Po zarejestrowaniu, Stanisław skierowany został wraz z innymi współwięźniami na blok kwarantanny, w którym przebywał około trzy tygodnie. Następnie, dostał się na bloku 17 i przydzielono do komanda pracującego na żwirowisku.
Stanisław nie radził sobie z ciężką pracą fizyczną – był typem inteligenta o małej odporności zdrowotnej i bardzo delikatnych rękach. Do czasu aresztowania wykonywał pracę biurową, toteż na żwirowisku jego ręce od razu pokryły się pęcherzami i ranami od codziennej pracy łopatą. Od jej twardego trzonka odciski pękały i ukazywało się żywe mięso dłoni. Odnawiającym się codziennie ranom nie było końca.
W szczególny sposób splotły się w obozie losy Stanisława Sobika i Karola Miczajki, a byli kolegami z działalności w ZWZ/AK i razem dostali się do KL Auschwitz. Spotykali się w obozie i Miczajka był dobrze zorientowany, gdzie Sobik pracuje i jakie jest jego samopoczucie. Wiedział też o tym, że kapo jego komanda nieludzko się na nim wyżywa. Kiedy więc w połowie maja 1943 współpracownik Miczajki przeniesiony został do pracy w kopalni Jawiszowice, natychmiast wraz z kolegami załatwił przeniesienie Sobika w to miejsce.
Ten okres wspólnego przebywania ze sobą tak wspomina Karol Miczajka po przeżyciu obozowych poniewierek i odzyskaniu wolności: „W komandzie było nas tylko dwóch. Pracowaliśmy pod zamknięciem, ale bez nadzoru, stąd mieliśmy sposobność prowadzenia ze sobą długich rozmów. Przeważnie jednak Staszek prowadził wywody moralne i filozoficzne o podłożu religijnym. Wiele też mówił wtedy o życiu pozagrobowym. Podziwu godna była jego postawa, pełna spokoju, równowagi ducha i modlitewnego skupienia przy pracy. Domyślałem się, że w pełni świadomości przygotowywał się na śmierć”.
Ale, są także wspomnienia Józefa Sobika – młodszego brata Stanisława. Tak oto wspomina swoje ostatnie spotkanie ze Stanisławem:
„Dnia 24.06.1943 r. Staszek przyszedł do mnie przed apelem. Zapytał, jak się czuję, i czy czegoś nie potrzebuję. Odpowiedziałem mu, że potrzebuję czosnku. Czosnek był w obozie równie wielkim skarbem jak chleb, gdyż wierzyliśmy w jego właściwości bakteriobójcze i witaminowe. Staszek wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął całą główkę. Wziąłem czosnek, po czym on niezdecydowanie powiedział, żebym mu dał parę ząbków. Lewą ręką rozłupałem główkę i dałem mu kilka ząbków. Staszek jednak nie odbierał ich, …. nie wyciągnął po nie ręki. Po chwili powiedział, żebym zostawił sobie całość.
Zdziwiło mnie to niespotykane dotychczas roztargnienie w jego zachowaniu. Oczy Staszka były jakieś inne niż zazwyczaj, widać w nich było smutek. Mało mówił i przyglądał mi się w taki sposób, jakby chciał się napatrzeć na zapas. Usłyszeliśmy sygnał na apel, więc podałem mu rękę na pożegnanie. Staszek przytrzymał ją i nie chciał odejść. Powiedziałem więc: <Idź, bo będą cię szukali>. Ale on nadal stał jak w transie i nie puszczał mojej ręki. Jego oczy i twarz jakby jeszcze bardziej posmutniały. Wreszcie puścił moją rękę i powiedział: <bądź zdrów i zostań z Bogiem. Przyjdę jutro>. Potem odwrócił się i pobiegł na apel.”
Tego dnia Stanisław, po apelu wzywany został do „Schreibstuby”, gdzie wezwani byli także inni więźniowie z Rybnika, a więc jego szwagier Janek Klistała, był Alojzy Siąkała z Rybnika i kilku innych więźniów. Powiadomiono ich, że na polecenie oddziału politycznego zostają przekazani na blok 11, gdzie nazajutrz mają stanąć przed policyjnym sądem doraźnym. Odprowadzeni zostali na blok 11 przez Rapportführera.
Powołuję się znowu na wspomnienia Karola Miczajki, który asystował Staszkowi w tej ostatniej drodze jego życia. Oto fragment bardzo wzruszającego artykulu: Wspomnienie towarzysza niedoli.
„ ….Odprowadzano wszystkich na blok XI. Idzie nas kilku w pewnym oddaleniu za nimi. Oglądają się, rzucają nam drobne przedmioty, które mieli przy sobie: zapalniczkę, cygarniczkę, pędzel do golenia…
Weźcie to na pamiątkę! Już się nie zobaczymy!
Jeszcze jedno spojrzenie, jeszcze jedno skinienie ręki, jeszcze jeden uśmiech, w którym był żal i łzy, a potem zaciśnięte zęby i głowa dumnie odrzucona do góry i ostatnie słowa do nas: Trzymajcie się! Pozdrówcie nasze żony i dzieci!
A potem ciężkie, żelazne drzwi zamknęły się z łoskotem, i ciężka sztaba żelazna podparła je z wewnątrz.
Widziałem Go po raz ostatni. Stach przestał żyć dla świata. Ta, o którą tak nieugięcie walczył, zażądała od Niego ofiary życia i krwi…”
Na bloku jedenastym mieli przeczekać do dnia następnego. Jaka była ich ostatnia noc? Z całą mocą narzuca się skojarzenie z ostatnią nocą Chrystusa w Ogrójcu – w uszach dźwięczą słowa Jezusa (wg św. Marka):
„… I odszedł nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina. I mówił: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie. Lecz nie to co Ja chcę, ale to co Ty (niech się stanie).”
Następnego dnia, o godz. 15.00 więźniów wezwano przed kilkuosobowy policyjny sąd doraźny, a odczytany wyrok to sylabizowane słowa – … kara śmierci!
W męskiej umywalni na parterze musieli rozebrać się do naga. Potem podprowadzeni zostali pod szarą ścianę – „Ścianę Straceń”, gdzie skazany słyszał ostatni ziemski odgłos – szczęk zamka karabinka małokalibrowego i … następowała cisza nieskończoności!
Tak zwana granica Polsko-Niemiecka, albo raczej jej pozostałość w Rybniku Stodołach jadąc w stronę leśnej wioski Paproć, niestety nie jest granicą. Nie jest to część szlabanu granicznego. To pozostałość po niemieckim szlabanie fortecznym lub jak kto woli szlabanie przeciw pancernym.
To bardzo ciekawy, unikalny „gadżet” forteczny który nie zabezpieczony stanowi łatwy cel dla złomiarzy a podcinają oni go do pewnego czasu. Ratujmy to co pozostało.
Jan Jagmin-Sadowski
Jan Jagmin-Sadowski (ur. 24 kwietnia 1895 w Grójcu, zm. 5 października 1977 w Warszawie), generał Wojska Polskiego, legionista.
Studiował na Wydziale Mechanicznym Politechniki Lwowskiej, gdzie zetknął się z konspiracją niepodległościową. Należał do PPS – Frakcja Rewolucyjna, Polskich Drużyn Strzeleckich i Polowych Drużyn Sokolich.
Po wybuchu I wojny światowej wstąpił jako ochotnik do 1 pułku strzelców legionowych. W 1914 odznaczył się w bitwach pod Anielinem i Laskami. W 1915 brał także udział w ciężkich walkach pod Łowiczówkiem, Konarami, Józefówkiem. W 1916, w składzie I Brygady Legionów, pod wodzą Józefa Piłsudskiego bił się z Rosjanami w krwawej bitwie pod Kostiuchnówką. W czasie kryzysu przysięgowego został wraz z innymi oficerami internowany w obozie w Beniaminowie. W czasach II Rzeczypospolitej był jako porucznik instruktorem w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie. W 1919 wstąpił do Wojennej Szkoły Sztabu Generalnego w Warszawie, skąd wkrótce został skierowany na dwuletnie studia do paryskiej École Supérieure de Guerre. Po jej ukończeniu z wyróżnieniem został awansowany do stopnia majora i został szefem Oddziału I Sztabu Generalnego. Został dowódcą 15 pułku piechoty „Wilki”, jednej z najlepszych jednostek w WP, stacjonującej w Dęblinie. Jako pułkownik w 1931 objął dowództwo nad 23 Dywizją Piechoty w Katowicach.
19 marca 1939 został awansowany na stopień generała brygady, objął komendę nad utworzonym Obszarem Warownym „Górny Śląsk”. W kampanii wrześniowej dowodził Samodzielną Grupą Operacyjną „Śląsk”, w składzie Armii Kraków. Przygotował linię obrony ciagłej od Świerklańca do Rybnika i Żor, wzmocnioną obsadzeniem 23 DP i 55 Dywizją Piechoty, grupy fortecznej obszaru warownego „Katowice”, 95 dywizjonem artylerii ciężkiej i grupą artylerii przeciwlotniczej. Całość ubezpieczała eskadra lotnicza i pociag pancerny. W odwodzie pozostała kompania tankietek TK. Odziały Jagmina zaangażowały się w ciężkie walki z Niemcami (bój opóźniający), niejednokrotnie miejscami przechodząc do działań zaczepnych. Najkrwawsze walki stoczyła 55 DP, gdzie pod Mikołowem i Wyrami, zadała poważne straty 8 i 28 dywizjom niemieckim. Jednak wskutek przełamania przez wroga frontu pod Częstochową i Nowym Targiem i zbliżającej się groźby oskrzydlenia Jagmin wycofał swoje oddziały za Przemszę. W uznaniu jego zasług, rozkazem Naczelnego Wodza Edwarda Rydza-Śmigłego jego Grupę Operacyjną przemianowano na GO „Jagmin”. Brała ona jeszcze udział w obronie Krakowa, na Kielecczyźnie, nad Sanem. 17 i 20 września 1939, okrążona przez Niemców pod Tomaszowem Lubelskim uległa rozbiciu. Generał dostał się do niewoli. Przez pięć lat był jeńcem w oflagu Woldenberg. Po jego wyzwoleniu przez aliantów w 1945, wstąpił do PSZ na Zachodzie. Do Polski powrócił w 1946 roku, gdzie natychmiast został przez władze komunistyczne przeniesiony w stan spoczynku. W proteście przeciw odznaczeniu przez władze PRL radzieckiego przywódcy Leonida Breżniewa Orderem Virtuti Militari I klasy zorganizował w 1976 r. uroczystość złożenia na Jasnej Górze orderów Virtuti Militari przez żyjących jeszcze przedwojennych dowódców wojskowych.
Jest autorem m.in. prac „Działania Grupy Operacyjnej „Śląsk” 1-3 września 1939 r.” i „Przygotowanie centralnego regionu przemysłowego Śląska do obrony w okresie międzywojennym”.