Od jakiegoś już czasu poszukuję potomków rybnickich Żydów, bo to na mnie padło, gdy w niebie przydzielali trudne zadania detektywistyczne. Ktoś tam zrobił wyliczankę:
Ene due rabe
połknął bocian żabę,
a żaba Chińczyka –
Co z tego wynika?
Raz dwa trzy – szukasz ty!
Czasem mi się to udaje, a czasem dochodzę do muru i nie wiem jak w nim znaleźć dziurę, by przejść dalej. Taką ścianę natrafiłam przy Leschczinerach – rodzinie, która mieszkała w Rybniku od mniej więcej pierwszej połowy XIX wieku. Raciborskie archiwa pokazują, iż ta familia przyprowadziła się do nas z Kamienia (onegdaj osobnej wsi o nazwie Stein). Wielce prawdopodobne, iż przybyli do nas z Leszczyn, co sugerowałoby ich nazwisko. Jeden z pierwszych rybnickich Leschczinerów – Mojżesz był prawdopodobnie arendarzem, a może i właścicielem Świerklańca, gdyż jego podpis widnieje na cenniku z 1827 roku.
Jednak najbardziej znamienitym członkiem tej rodziny był Noah. To on właśnie miał jeden z pierwszych wielkopowierzchniowych sklepów w Rybniku. Ten dwupiętrowy sklep mieścił się w kamienicy przy ulicy Sobieskiego. Budynek do dziś jest jednym z piękniejszych w naszym mieście. Zbudowany został w 1903 roku, o czym zaświadcza data na jego szczycie. Rzadko rybniczanie podnoszą głowę tak wysoko, bo na ogół mają nad sobą smogowe niebo, więc przedstawiam dowód na wiek kamienicy.
Noah był członkiem zarządu gminy żydowskiej, był także radnym miejskim, o czym wspomina na stronie 140 swojej kroniki, Artur Trukhardt. Zresztą to nie był jedyny żydowski radny w naszym mieście. Było ich całkiem sporo na przestrzeni lat, podam tylko nazwiska: Prager, Müller, Schäfer, Haase, Katz, Richter, Levy, Leuchter, Altmann, Glogauer, i wielu innych.
Noah był kupcem, a to wówczas nobilitowało i plasowało wysoko wśród mieszkańców Rybnika.
Rybniccy Żydzi nie byli zbyt liczną społecznością, ale na pewno trzymającą się razem i współpracującą ze sobą. Niech zaświadczy o tym wspólna reklama, a raczej informacja o zamknięciu sklepów z okazji świąt żydowskich – tu z okazji Nowego Roku. Noah podpisał się pod tą informacją wraz z innymi żydowskimi biznesmenami (i biznesmenkami, a jakże).
Noah i jego żona Anna z domu Frankel, mieli 4 dzieci, z których jedno zmarło w dzieciństwie.
Syn Alfred urodzony w 1883 roku zginął w trakcie I wojny światowej. Zanim poniósł śmierć jako żołnierz niemiecki 21 czerwca 1915 roku też był młodym kupcem, a jego tata czyli Noah przekazywał pieniądze na Czerwony Krzyż, o czym można przeczytać w Rybniker Kreisblatt z sierpnia 1914 r. Obydwa te fakty świadczą o tym, iż rodzina Leschczinerów była wierna ówczesnemu państwu czy Cesarstwu Niemieckiemu. Córka, urodzona w 1884 roku wyszła za mąż za któregoś z Priesterów. Jej losów jeszcze nie analizowałam, ale mam podejrzenia, że zginęła w trakcie II wojny. Czwarte dziecko Noah i Anny, tj. Max urodzony w 1888 roku, prowadził z tatą rodzinny interes, po jakimś czasie przejął ten geszeft i handlował konfekcją męską. Ożenił się z Małgorzatą (w niektórych dokumentach figurującą jako Maria), po plebiscycie nie wyjechał do Niemiec, jak duża część rybnickich Żydów, a został w Rybniku. Zarówno Noah, jak i Max w okresie międzywojennym należeli do loży masońskiej Concordia, której siedziba znajdowała się w Katowicach.
Noah w 1921 lub 1922 roku sprzedał swoją kamienicę przy ulicy Sobieskiego kupcowi przybyłemu do nas z Wielkopolski o nazwisku Beyga. Stąd też wielu z rybniczan do dziś na ów budynek mówi „na beygowym”.
Po sprzedaży przeniósł swój interes do kamienicy położonej bliżej Rynku, czyli pod numer 2. Kamienica ta była w posiadaniu Priesterów (być może tylko częściowo), więc w pewien sposób rodzinnie była związana z Leschczinerami.
W 1934 roku Noah i Max przekazali znaczną kwotę na rzecz Komitetu Niesienia Pomocy żydowskim uchodźcom z hitlerowskich Niemiec, o czym informowała Urzędowa Gazeta Gminy Izraelickiej w Katowicach.
I od połowy lat 30-tych reszta opowieści o tej żydowskiej familii, to jedynie moje przypuszczenia i domniemania. Jestem w posiadaniu kopii testamentu Max’a, sporządzonego pod koniec czerwca 1939 roku. W tej swej ostatniej woli Max wydziedzicza żonę, a wykonawcą testamentu ustanawia swojego przyjaciela Samuela Młynarskiego, również masona, oraz siostrzeńca Eryka Priestera. Równocześnie zwalnia z tego obowiązku Gerharda Bohma. Czym mu Gerhard podpadł? Może go oszukał w interesach? Wnioskował zarazem o rozwód z Małgorzatą. Z jakiego powodu? Czy może był to fikcyjny rozwód? Kto wie… W 1938 roku, czyli rok przed sporządzeniem testamentu, on i żona unieważnili swoje dowody osobiste z powodu ich zgubienia. Czy się to jakoś wiąże? Wojna była za rogiem, może Max chciał chronić majątek? Spadkobiercami ustanawiał swoje dzieci, tj. Horsta, urodzonego w 1927 oraz Ewę, która przyszła na świat w 1924.
Z niepotwierdzonych informacji wiem, że Max miał też udziały w kamienicy na naszym rynku, które fikcyjnie (a może nie) sprzedał krótko przed wybuchem wojny. Chodzi o dzisiejszy Dom Towarowy.
Z kolei od historyka z muzeum w Żorach jakiś czas temu usłyszałam, iż Noah, czyli senior rodu zmarł, albo krótko przed wybuchem wojny, albo na samym jej początku i prawdopodobnie został pochowany na cmentarzu komunalnym przy ul.Rudzkiej, w części wydzielonej dla Żydów. Dziś w tym miejscu leżą żołnierze Armii Czerwonej, którzy zginęli w naszych okolicach w 1945 roku.
Tajemnicą jest dla mnie w jaki sposób Max przetrwał wojnę. Ponoć mieszkał w Krakowie przy ulicy Loretańskiej 3. Według informacji, które uzyskałam od wnuka wspomnianego powyżej Samuela Młynarskiego, być może w Krakowie mieszkała też jego żona Małgorzata (Maria). Zginęła od przypadkowej kuli pod sam koniec wojny 17 stycznia 1945 roku. Jak udało im się przeżyć te potworne czasy jest dla mnie wielką tajemnicą. Od tego samego informatora z Izraela, czyli wnuka żydowskiej rodziny Młynarskich z Rybnika, dowiedziałam się niedawno, iż Max poniósł śmierć w latach 50-tych w wypadku samochodowym. Jako wiekowy już pan dostał prawo jazdy i zginął prowadząc swego Opla. Ale gdzie to miało miejsce, tego niestety nie wiem. Czy było to w Polsce? Raczej nie sądzę.
Dzieci Max’a czyli Ewa i Horst są na liście ocalałych z Holokaustu. Ujęci są w wykazach „Pinkas HaNitzolim” opublikowanych w Jerozolimie w 1945 roku. By sprawę zagmatwać, to dodam, iż wykazano ich jako ocalałych w Rzymie. „”Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie karczmy babińskie”, czyli gdzie Rzym, gdzie Kraków, a gdzie Rybnik?
I tu dochodzę do muru, o którym wspomniałam powyżej. Stoję przed nim i w żaden sposób nie potrafię go przejść. Czuję, że na świecie gdzieś żyją potomkowie Max’a, czyli wnuki Noah, w którego dawnej kamienicy nadal robimy zakupy, ale nie umiem ich odszukać. Może kiedyś stanie się cud i na jakimś drzewie genealogicznym znajdę po nich ślad. Kto wie…
A tak przy okazji Leschczinerów, to czy kiedykolwiek spojrzeliście na kamienicę, w której handlował Noah, od tyłu? Jest zupełnie inna niż od strony reprezentacyjnej. Chuda, ceglasta i mało elegancka. Czasem warto patrzeć na pewne rzeczy, czy sprawy od drugiej strony. Hmmm, może więc jeszcze raz pokopię w necie, od innej strony i coś jednak znajdę…
Małgorzata Płoszaj
Oryginalny tekst ukazał się na Szufladzie Małgosi, która jest technicznym dziełem i przybraną córką „Zapomnianego Rybnika”.
Czytam i jestem pod dużym wrażeniem.Kosztowało to nie mało wysiłku…. Podziwiam.
Jest jeszcze w Rybniku jedna ciekawa kamienica……Rogowa na Sobieskiego..Ciekawe jaka jest jej historia…. Czytałam ,że w tym miejscu była kiedyś karczma.Kamienica bardzo okazała.Kiedy powstała ,kto ją wybudował ? Nie znalazłam niczego na jej temat.Na kamienicy jest podany rok 1860 .Gdzieś wyczytałam,że nie jest to rok budowy.Ciekawe czy Pani coś wie na ten temat.
Ta kamienica, o której pani pisze to dom rodziny Rospenków. I to faktycznie nie jest rok budowy 🙂
pięknie Pani pisze Pani Małgorzato
Bardzo ciekawy artykuł 🙂