kwi 012016
 

Zgony 1911 (1)Czasem kopiąc w archiwach można znaleźć stary dokument, który intryguje i nie daje spokoju i człowiek stara się czegoś dowiedzieć więcej, by jakoś wyjaśnić sekrety takiego kawałka papieru.  Niestety wielokrotnie się zdarza, że tajemnica pozostaje tajemnicą i nie udaje rozwiązać zagadki, która może się kryć pod zdaniami napisanymi czyjąś ręką na pożółkłej kartce.

Tak miałam i w tym przypadku, który chcę Wam opisać. Od czasu do czasu jeżdżę do Archiwum Państwowego, by sobie dokumentować dzieje rybnickich Żydów. Kanapki, mineralka, jabłuszko, aparat i heja do Raciborza. Tam, w spokoju i w miłym towarzystwie pomocnych archiwistów, przeglądam akta urzędu stanu cywilnego dla miasta Rybnika i wyłuskuję te, które dotyczą obywateli wyznania izraelickiego. W zasadzie polega to na szybkim wertowaniu byczych ksiąg i wyszukiwaniu słowa: Religion. Protestantom i katolikom z reguły nie robię zdjęć, bo nie są w moim kręgu zainteresowań. Karczycho boli, kręgi w nim trzaskają, zarazki ze starych ksiąg wchodzą w płuca, ale co tam – ma się mus w głowie i się to robi i tyle. Księga za księgą, rok za rokiem, urodzenia, małżeństwa, zgony. Czasem przy kimś się dłużej zatrzymuję, czasem zrobię mu więcej zdjęć, na ogół jednak lecę na akord. W domu dopiero jest czas na analizowanie i zastanawianie się.

Tak było i tym razem. Poprosiłam o księgę zgonów za rok 1910, potem 1911. W obu akta spisane po polsku, podpisane „w zastępstwie Weber”. WeberW tamtym okresie byliśmy miastem niemieckim, więc widać, że były przepisywane jakiś czas później.  Gdyby nie ten polski, to być może szukałabym jak zwykle tylko słowa Religion. A tak, zaczęłam czytać. No i zastanawiać się. Tu akt zgonu z psychiatryka, tu z Juliusza, tu ze szpitala brackiego. Nagle patrzę… wyznanie grekokatolickie. U nas? No, ki pieron? Czytam: 27 lutego 1911 roku Administracja lecznicy Spółki Brackiej zawiadamia pismem z dnia 25 lutego 1911 r., że górnik Iwan Wachulla, w wieku 28 lat, greko katolickiego wyznania, zamieszkały w Niedobczycach powiat Rybnik, urodzony w Jarzowie powiat Jaworów w Galicji, żonaty z Marią rodzoną Jaworzek (?), syn rolnika Wasyla Wachulla, zamieszkałego w Jarzowie i jego żony Joanny, nazwisko rodowe nieznane, zmarłej i nieznanego ostatniego zamieszkania, umarł w Rybniku w lecznicy Spółki Brackiej, dnia dwudziestego piątego lutego 1911 r., po południu o godzinie drugiej i trzy kwadranse.

Zgony 1911 (29)

widokSuche fakty. 28-letni  Iwan syn Wasyla. Górnik z tak daleka. Co go przygnało do kompletnie innego kraju jakim, w porównaniu z Galicją, były Niemcy? Zapewne praca. Jak odnalazł się w obcym dla siebie środowisku? Na pewno nie było mu łatwo. Czy przyjechał z żoną? Kto wie… Na której grubie pracował? Pojęcia nie mam. Można typować, że na Römer-Grube, skoro mieszkał w Niedobczycach. Puszczając dalej wodze fantazji można nawet przyjąć, że na naszym niedawno odnowionym Ignacym. Jeśli mieszkał  tu ze swoją Marią, to może przechadzał się z nią po śląskich polach i opowiadał jej o tym jak ciężka jest praca na dole? Czy Hanysy zapraszały po szychcie swego ukraińskiego kolegę na sznapsa? Czy chodził z nimi na piwo? A może koledzy straszyli go utopcami? Czy Skarbnik się takim dalekim przybyszem zaopiekował i czuwał nad nim, gdy ten zaiwaniał w przodku?

Na pewno miał problemy z praktykowaniem religii. Grekokatolików u nas nigdy nie było, więc i nigdy cerkwi tu nie wybudowano. Mieścina, z której pochodził Iwan właściwie nazywa się Jażów. Były (no i są) dwie wsie o tej nazwie – Jażów Nowy (Новий Яр) i Stary (Старий Яр). Bez względu na to, w którym Jażowie Iwan się urodził, to podlegał diecezji lwowskiej. Jak podaje Internet, księgi metrykalne  parafii wyznania greckokatolickiego z archidiecezji lwowskiej się zachowały, więc te jażowskie też. Jazow StarySkoro nasz ukraiński górnik urodził się w którymś Jażowie, to na pewno przed przyjazdem na Śląsk chodził się modlić do drewnianej cerkwi p.w. św. Paraskewy. Nowy Jażów to wieś, która liczy obecnie 65 mieszkańców i raczej należy przyjąć, że nie ma tam już rodziny Iwana, bo wieś chyba jest na wymarciu.  Stary Jażów jest o wiele większy, bowiem zamieszkuje go prawie 1330 obywateli. I tu Internet mi sugeruje, że tam krewni Iwana, zmarłego w Rybniku w 1911 r., mogą mieszkać. Otóż, można założyć, iż jego nazwisko po przyjeździe do nas zniemczono. I z Wachuły, bowiem uważam, że tak się nazywał, zrobiono Wachullę. „Ł” w niemieckim języku nie istniało, a w ukraińskiej mowie jest ono często słyszalne.

Roman WachulaO Wachułach w Jażowie Starym wspominają strony genealogiczne oraz… Wikipedia. Tak, tak! W Jażowie Starym urodził się w 1985 r. Roman Ihorowycz Wachuła ukraiński futsalista (cokolwiek to oznacza), reprezentant tego kraju na Mistrzostwach Europy i Świata, a nawet zawodnik jednej z polskich drużyn ekstraklasy w tej dziedzinie sportu.

Z Jażewa Starego pochodził też żołnierz 24. Brygady Zmechanizowanej, nota bene też Iwan Wachuła, zabity w walkach pod Donieckiem w 2014 r. Może ów Iwan, odcięty przez separatystów w tzw. „kotle” w pobliżu Ługańska, dostał imię po naszym Iwanie? Ponoć był bardzo lubianym skromnym starym kawalerem, mieszkającym z matką. Na jego pogrzebie była cała wieś. O pogrzebie niedobczyckiego Iwana nic nie wiemy.

Widzicie, ile można ciekawych wiadomości odkryć, analizując tylko jeden akt zgonu. Niestety, wiele rzeczy pozostanie owianych tajemnicą, jak choćby to, na co zmarł nasz Iwan, czy może uległ wypadkowi na dole? Nie wiemy gdzie został pochowany, czy na jego pogrzebie było dużo ludzi i czy pozostawił jakieś dzieci. Gdyby tak totalnie już pofantazjować, to można przyjąć, że dzieci miał, żona z nimi wróciła w swoje strony, a futsalista to jego prawnuk. Bardziej smutną wersją byłoby założenie, iż jego wnukiem był żołnierz, pochowany na cmentarzu we wsi, w której urodził się bohater mojej opowieści –  ukraiński górnik Iwan Wachuła vel Wachulla, o śmierci którego 105 lat temu poinformowała administracja Lecznicy Brackiej w Rybniku.

Aaa, nie bierzcie całej opowieści tak całkiem na serio. W końcu dziś Prima Aprilis 😉 Wszystkie trzy postacie są prawdziwe (górnik Iwan, futsalista Roman i żołnierz Iwan). Prawdziwe są również fakty z życia żołnierza i futsalisty, no i akt zgonu górnika. Reszta to bujanie w obłokach, które czasem jest potrzebne  :mrgreen:

Małgorzata Płoszaj

Fotografia drewnianej dzwonnicy przy cerkwi w Jażowie pochodzi z serwisu Narodowego Archiwum Cyfrowego, zaś zdjęcie Romana Wachuły ze strony http://futsal.sport.ua/news/130575 .