sty 062019
 
Autor (Henryk Postawka) w przed budynkiem mieszkalnym dla rodzin celników.

Stworzę propagandowy powód rozpoczęcia wojny; nieważne, czy będzie on wiarygodny” – zapewniał swoich generałów Adolf Hitler na posiedzeniu sztabu głównego 22 sierpnia 1939 roku.

Stodoły (Stodoll, od 1936 Hochlinden) – niewielka wieś górnośląska, dawna posiadłość cystersów, a dziś dzielnica Rybnika, leżała w latach 1922-39 na granicy polsko-niemieckiej. Zgodnie z postanowieniami konferencji paryskiej z 1919 r. – mieszkańcy Górnego Śląska mieli się opowiedzieć, w jakim państwie chcieliby mieszkać: w Polsce, czy w Niemczech. 20 marca 1921 przeprowadzono plebiscyt, w którym 65% mieszkańców Stodół wybrało Polskę. Mimo to – Stodoły pozostawiono po niemieckiej stronie granicy. Sąsiednia wieś została przyłączona już do odrodzonej Polski wraz z Rybnikiem. Nową granicę państw określiła decyzja Rady Ambasadorów w Paryżu 20 września 1921 r. Od Stodół zostały odłączone dawne przysiółki tej wsi a mianowicie: Pniowiec i Olszowiec. Oba dawne przysiółki Stodół znalazły się po polskiej stronie granicy, co należy tu odnotować, bo na Pniowcu w Chwałęciciach zostały wybudowane polskie budynki Straży Granicznej.

Mapa odcinka granicznego polsko-niemieckiej państwowej granicy zaraz po jej wykreśleniu w 1922 roku. Chwałęcice – Stodoły
Mapa odcinka granicznego polsko-niemieckiej państwowej granicy zaraz po jej wykreśleniu w 1922 roku. Chwałęcice – Stodoły

Hitler potrzebował jakiegoś propagandowego usprawiedliwienia ataku na Polskę. Różne służby organizowały więc „bandyckie napady Polaków” na obiekty niemieckie wzdłuż całej granicy. Z kolei oddziały Freikorpsu, wsparte logistycznie z terenu Niemiec, dokonywały zuchwałych ataków na budynki polskiej Straży Granicznej i Celnej, a nawet okupywały wsie przygraniczne w poszukiwaniu powstańców śląskich. Napady rozpoczęły się na przełomie lipca i sierpnia 1939 r., np. Zwonowice i Wilcza zostały opanowane na jeden dzień przez dywersantów niemieckich. Ataki miały na celu spotęgowanie strachu wśród miejscowej ludności. Prasa niemiecka donosiła o „atakach band polskich” na terytorium niemieckim. Prawda wyglądała jednak zgoła inaczej.

Falstart

25 sierpnia o godz. 5:00 około 100-osobowa banda dywersantów niemieckich zaatakowała i ostrzelała ogniem z broni maszynowej polski posterunek graniczny we wsi Chwałęcice na linii Rybnik-Rudy (Gross Rauden). W tym samym czasie 30 Niemców uzbrojonych w sześć lekkich karabinów maszynowych napadło na budynek Straży Granicznej w Zwonowicach. Ostrzeliwali go przez dłuższy czas. Przed południem tego samego dnia, tj. o godzinie 11:50 oraz o 12:30 Niemcy – w sile odpowiednio 30 oraz 100 ludzi – ostrzeliwali budynki Straży Granicznej w Suminie, Zwonowicach i Chwałęcicach. Wszystkie te polskie wsie podlegały Komisariatowi w Rybniku.

Najważniejszym aktem zuchwalstwa z szeregu incydentów nadgranicznych było zniszczenie budynku administracji celnej w Chwałęcicach, co z kolei miało wpływ na komplikacje przebiegu późniejszej akcji w Hochlinden (Stodoły), będącej tematem niniejszego artykułu. W nocy z 24 na 25 sierpnia uzbrojona grupa około 20 ludzi na polecenie Abwehry (wywiadu wojskowego), podległej dowództwu Wehrmachtu, przekroczyła granicę na odcinku Hochlinden – Chwałęcice. Grupa ta przerwała linię telefoniczną, która miała zostać wykorzystana wieczorem 25 sierpnia przez inną grupę Niemców, przebranych w mundury polskie.

Tu trzeba przypomnieć, że Hitler wydał dwukrotnie rozkaz do ataku na Polskę. Najpierw wyznaczył datę 26 sierpnia, następnie 1 września 1939 r. Za pierwszym razem, rozkaz został odwołany ze względu na podpisanie sojuszu wojskowego polsko-brytyjskiego oraz z powodu braku gotowości wsparcia przez faszystowskie Włochy. Każdemu z tych z rozkazów towarzyszyć miały napady „Polaków” na placówki graniczne w przygranicznych miejscowościach, tj. w Byczynie (leśniczówka) i w Stodołach oraz na radiostację gliwicką. Miejsca te zostały wybrane i zaakceptowane przez samego Himmlera i Heydricha.

W odniesieniu do tych działań możemy więc mówić o dwukrotnych próbach oskarżenia Polski o wywołanie wojny: w dniach 25/26 sierpnia oraz w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 r. O ile prowokacja gliwicka jest powszechnie znana i dobrze opisana[1], o tyle dużo poważniejsza operacja w Stodołach pozostaje nadal faktem mało znanym. Pierwszą publikacją na ten temat była książka niemieckiego prokuratora Alfreda Spiessa i dziennikarza Heinera Lichtensteina[2], wydana dopiero w roku 1979. Książkę tę natychmiast przetłumaczono na język polski i dopiero od tego czasu wydarzenia w Stodołach wzbudzają (wciąż mierne) zainteresowanie polskich historyków. Z polskich publikacji na ten temat, poza artykułami w prasie i audycjami w radiu i telewizji, najcenniejszą wydaje się książka Jana Delowicza[3] z roku 2009.

Główni aktorzy wydarzeń w Stodołach w sierpniu 1939

Hitler polecił Himmlerowi i Heydrichowi zorganizowanie grupy do wykonania zadania, polegającego na sfingowanym ataku na obiekty niemieckie przy wschodniej państwowej granicy. Taka prowokacja dałaby Hitlerowi skuteczny (propagandowo) pretekst do ataku na Polskę. Heydrich zaproponował plan napadu na urząd celny w okolicach Raciborza z udziałem przebranych agentów SS i SD w polskich mundurach w godzinach nocnych krótko przed atakiem na Polskę.

Na początku sierpnia Heydrich i Himmler przedstawili projekt planu Hitlerowi. Obaj zresztą odwiedzili osobiście m.in. Hochlinden (Stodoły) dwukrotnie w pełnym mundurowaniu, przyglądając się znad szlabanu granicznego przejściu w Hochlinden i wzbudzając zainteresowanie polskich celników w Chwałęcicach.

8 sierpnia 1939 r. odbyła się narada w siedzibie SD w Berlinie, w której wzięli udział między innymi SS-Obersturmbannführer Otto Helwig, SS-Oberführer dr Otto Rasch, SS-Oberführer dr Herbert Mehlhorn oraz komendant Szkoły Straży Granicznej w Pretsch SS-Standartenführer dr Hans Trummler. Kilka dni po tej naradzie ustalono plan działania, co tak opisuje Spiess we wspomnianej książce:

Urząd Celny i owa miejscowość graniczna zostały wybrane bardzo sprytnie. Nowy [niemiecki] Urząd Celny w Stodołach, obsadzony dopiero latem 1939 r., był położony w pewnej odległości od wsi i niemal na granicy, która prowadziła przez wolną przestrzeń. Dobrze widoczną granicę zaznaczono jedynie zwykłym drutem; nie przebiegała ona regularnie. Pas polskiego terytorium wcinał się tak głęboko w niemiecki obszar państwowy, że można było ponad nim ostrzelać budynek Urzędu Celnego, nie opuszczając terytorium Rzeszy. Dalej granica przebiegała wzdłuż rzeczki Ruda. Na jej wschodnim brzegu, należącym do ówczesnego terytorium Rzeszy, znajdował się duży kompleks leśny, zwany Raudener Forst (Las Rudzki). Od miejscowości Stodoły urząd celny oddzielał ziemny wał, tak więc mieszkańcy nie mogli widzieć, co się za nim dzieje. Także polski Urząd Celny leżał na granicy. Był on na tyle oddalony od polskiej wsi Chwałęcice, że jej mieszkańcy nie mogli na czas wkroczyć do akcji; istniała natomiast możliwość odcięcia drogi ucieczki polskim celnikom.

(Szczegóły topograficzne, podane przez Mehlhorna i innych, zaznaczam na mapce, pokazującej również późniejsze zalanie części interesującego nas terenu wodami „morza rybnickiego”, czyli zbiornika, wykorzystywanego w celach chłodniczych przez Elektrownię „Rybnik”). Ciekawe, że krótko przez rozpoczęciem wojny po obu stronach granicy wybudowano dwa budynki celne, które miały odegrać tak osobliwą rolę w historii. Ukształtowanie terenu oraz warunki geograficzne i polityczne decydowały o planie Heydricha. Powiadomił on również szefa opolskiego Gestapo Schäfera, który (po wojnie) relacjonował plany w ten sposób:

Mapa sytuacyjna prowokacji w Stodołach (opracowała: Weronika Sombrowska)

Dowiedziałem się też, że po rozpoczęciu właściwej akcji będzie trzeba zatelefonować do polskich placówek wojskowych w Rybniku z informacją, że polscy żołnierze uwikłali się w strzelaninę z niemieckimi celnikami na granicy w okolicy Rybnika. Heydrich liczył na to, że na taką wiadomość polskie dowództwo w Rybniku wyśle żołnierzy na granicę.  

Taki plan Heydricha potwierdził również Mehlhorn w swoich zeznaniach:

Następnie z pozycji wyczekiwania w Raudener Forst rzekoma polska jednostka Hellwiga po przekroczeniu [rzeczki] Rudy i granicy państwowej miała dotrzeć do polskiego urzędu celnego, stamtąd zaalarmować polski garnizon w Rybniku i zwabić w ten sposób polskie jednostki przez granicę w kierunku Stodół, gdzie miały zostać uwikłane w prawdziwą walkę przez rozwinięte na pozycjach bojowych jednostki policji.

Nadanie haseł

Hasło uruchamiające napad na radiostację gliwicką brzmiało: „Babcia umarła” (Grossmutter gestorben), natomiast jednobrzmiące hasła dla Byczyny i dla Stodół to: „Mały głuszec” (Kleiner Auerhahn), co oznaczało pierwszy stopień gotowości – jednostki miały być w gotowości alarmowej i „Duży głuszec” (Grosser Auerhahn) – jednostki miały wymaszerować do rejonu koncentracji. Hasło „Agata” stanowiło sygnał do rozpoczęcia akcji w Stodołach i w Byczynie. Na marginesie warto odnotować, że błędne użycie lub nieprawidłowe zrozumienie hasła „Agata” niemal doprowadziło do kompromitacji służb SS podczas akcji 25 sierpnia 1939 r., ale to już inna opowieść. W kilku publikacjach pojawia się również hasło „Eule” (sowa), zapewne jest to jakieś przekłamanie, bo żadne źródło tego nie potwierdza.

Kanały przepływu informacji

Centrum dowodzenia znajdowało się w Berlinie w siedzibie Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Heydricha przy Wilhelmstrasse. Rozkazy następnie były przesyłane do siedziby Gestapo w Opolu. Szef Gestapo Schäfer znajdować się miał podczas samej akcji w budynku straży celnej w Stodołach i pilnować porządku na miejscu jako rzekomy „pracownik straży celnej”. Bezpośrednie rozkazy do dowódców trzech akcji kierowane miały być do placówki Gestapo w Gliwicach, a z tego miejsca poprzez specjalnego gońca na motorze do Sławięcic, Stodół i Byczyny.

Do przeprowadzenia akcji potrzebne były polskie mundury, które miał dostarczyć Canaris z Abwehry. Dzięki osobistemu zaangażowaniu samego Hitlera – Heydrich otrzymał mundury, choć Wehrmacht nie sprzyjał tej koncepcji. Ponadto Hitler osobiście polecił podpułkownikowi von Frankenbergowi z Wydziału Ia SS (operacyjny) przygotować listę SS-manów do specjalnej misji. 19 sierpnia Frankenberg przygotował listę 364 ludzi, odkomenderowanych do tej potrójnej akcji.

Szkolenie w Bernau

Szkoleniem miała się zająć Szkoła Fechtunku SS w Bernau koło Berlina. Dowódcą jednego oddziału miał zostać komendant Szkoły w Pretzsch Hans Trummler, drugiego – Otto Hellwig, komendant Oficerskiej Szkoły Policji Bezpieczeństwa. Ich zadaniem było przygotować 120 wykonawców akcji. Prawdopodobnie duża część z  powołanych  pochodziła z Górnego Śląska z dobrą znajomością języka polskiego.

Wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym były surowo zabronione. Uczestnicy szkolenia ćwiczyli przede wszystkim język polski, śpiewali, tłumaczyli z języka niemieckiego na polski, uczyli się drylu, salutowania; celem było upodobnić się do żołnierzy polskich. Wszyscy powołani podpisali zobowiązanie do zachowania całkowitej tajemnicy pod groźbą śmierci.

Przejazd do Sławięcic

21 sierpnia 1939 roku grupę 80 esesmanów przetransportowano najpierw do Bytomia, a 24 sierpnia pojawili się oni w Sławięcicach. Szeregowych uczestników umieszczono w miejscowej gospodzie, natomiast oficerów u dobrego znajomego Himmlera: w pałacu księcia Maksa Hohenlohe-Oeringen. Wszyscy przebrani byli w drelichy. Osobnym samochodem wieziono mundury i broń polską. Podczas transportu obowiązywał absolutny zakaz wychylania się poza plandekę ciężarówki. 23 sierpnia Hitler po raz pierwszy wyznaczył datę ataku na Polskę: 26 sierpnia przed świtem. To oznaczało, że akcja w Stodołach powinna zostać przeprowadzona w nocy z 25 na 26 sierpnia, tuż przed wkroczeniem Wehrmachtu do Polski.

Akcja „Puszka konserw”

Integralną częścią przygotowań była akcja „Puszka konserw” (Konservedose), czyli wyselekcjonowanie i transport więźniów obozu koncentracyjnego Sachsenhausen do Stodół i Byczyny. Więźniowie tego obozu byli  jedynymi ofiarami prowokacji w Stodołach. W wielkiej tajemnicy wybrano więźniów kryminalnych oraz politycznych z przeznaczeniem do likwidacji podczas tej akcji. W kartotece miało pozostać odnotowane „Konservedose”.

Po nieudanej pierwszej akcji w Stodołach 26 sierpnia, więźniowie wrócili do obozu. Natomiast po drugiej akcji stodolskiej (z 31 sierpnia) 6 więźniów tego obozu miało już nie powrócić, bowiem specjalnymi limuzynami przetransportowano ich do Stodół, po drodze zaaplikowano im zastrzyki zwiotczające, by w końcu ich zastrzelić. Zadanie polegało na biernym odegraniu roli „polskich dywersantów” podczas napadu w Stodołach. Tam zostali zabici.

Gdzie pochowano „konserwy”?

Ciekawa jest historia ofiar akcji „Puszka konserw”. Autor artykułu, znając teren leśny wokół Stodół, przeprowadził rekonesans w terenie i doszedł do następujących wniosków. Nazajutrz po drugiej akcji, tj. 1 września, esesmani wrócili ze Sławięcic do Stodół. Po uzyskaniu informacji, że najbliższy cmentarz znajdował się w Rudach przy kaplicy św. Magdaleny, podjęto decyzję pozbycia się zwłok w lesie za Stodołami.  Ciężarówki – z esesmanami w jednym pojeździe a z „konserwami” w drugim – skręciły w pierwszą drogę na lewo, tuż za Stodołami. Po przejechaniu 200 do 300 metrów esesmani zakopali zwłoki w lesie w odległości 20-30 metrów od duktu leśnego, prawdopodobnie po prawej stronie. Zakopano ich w lesie, zwanym Pod Mokrym, pomiędzy Drogą Borową, kolejką wąskotorową i szosą do Rud.

Na sfingowanym śledztwie, prowadzonym bezpośrednio przez berlińską centralę, szybko zakończono sprawę. Jednak – jak pisze Dennis Whitehead[4] – miejscowy Bürgermeister Stodół [Paul Kura], złożył skargę bezpośrednio do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa w Berlinie. W rezultacie przeprowadzono ekshumację i pochowano szczątki ofiar w nowym, ukrytym miejscu. Dziwi mnie to, bowiem Spiess2 nic nie wspomina o ekshumacji. Muszę jednak odnotować, że tym problemem nie zainteresował się dotychczas żaden zawodowy historyk polski ani niemiecki. Groby „Konserw” (pierwszy i drugi) mogą wciąż kryć ważne tajemnice.

Nieudana akcja w nocy z 25 na 26 sierpnia 1939

W rozdziale „Falstart” była mowa o chaosie, spowodowanym udziałem różnych oddziałów (Abwehra, Freikorps) w rejonie Rybnika. Każdy wiedział, że „coś” trzeba zrobić, ale działania różnych służb i oddziałów ochotniczych nie były skoordynowane i nawet kolidowały z operacją główną, o której niżej.

Goniec na motocyklu przywiózł hasło rozpoczęcia akcji w Stodołach 25 sierpnia o godz. 22:00. „Polski” oddział Hellwiga miał się załadować na dwie ciężarówki. Przesłuchiwani po wojnie członkowie tego oddziału po dotarciu na miejsce zauważyli przy skręcie na polanę 10 limuzyn (mercedesów), w których znajdowały się „Konserwy”. Na podstawie wielokrotnych wizji lokalnych – biorąc pod uwagę wzrastanie drzew i gospodarkę leśną – sądzę, że wymarsz nastąpił prawdopodobnie z polany między Paprocią a Stodołami nad rzeką Rudą.

Oddziały „celników” Trummlera oraz „polskich” dywersantów Hellwiga szły wzdłuż rzeki Rudy w kierunku Stodół, gdzie się rozdzieliły. Oddział Trummlera odbił na urząd celny, a grupa Hellwiga szła dalej wzdłuż młynówki (lewej odnogi rzeki Rudy), która stanowiła jednocześnie granicę państwową, począwszy od Chwałęcic. (Uwaga. Na publikowanych dotychczas planach napadu nie zaznaczano przebiegu młynówki!). Kilkaset metrów od urzędu celnego Hellwig oczekiwał hasła „Agata”. Z niewiadomych przyczyn podjął decyzję o wkroczeniu na terytorium polskie, gdy nagle nadjechał motocyklista z rozkazem odwołania akcji. Nie wiadomo dlaczego Hellwig (po otrzymaniu rozkazu odwołania akcji) kazał oddać strzały w kierunku przejeżdżającego polskiego samochodu ciężarowego.

Mylnie twierdzi Delowicz3, że Hellwig zaatakował polski urząd celny w Chwałęcicach. Z analizy publikacji Spiessa wynika, że „polscy” esesmani ostrzelali samochód ciężarowy, który przejeżdżał od urzędu celnego w Chwałęcicach do granicy lub odwrotnie. Całe zamieszanie spowodowane było odwołaniem ataku na Polskę 25 sierpnia przez Hitlera, gdy cała ekipa czekała na rozpoczęcie operacji. Zamiast hasła „Agata” było odwołanie.

Nazajutrz w Berlinie Heydrich odwołał Hellwiga i Mehlhorna. Do Stodół przed drugim atakiem na Polskę 1 września wyznaczono następnych dowódców. Całością dowodził od teraz dr Trummler, który od razu wybrał tylko 40 esesmanów. Poza tym nie należało dopuścić do konfrontacji z prawdziwymi Polakami z powodu podobnej sytuacji z 25 sierpnia. Dowodzenie „polskim” oddziałem przejął Karl Hoffmann.

Powtórka

31 sierpnia dowódca oddziału w Sławięcicach otrzymał hasło „Mały Głuszec”. Dr Trummler razem z Karlem Hoffmannem udali się do Stodół. Przed wsią skręcili w las i wzdłuż rzeki ruszyli w stronę budynku celnego w Hochlinden. Tym razem nie było mowy o wypadzie za granicę. Część esesmanów w strojach Straży Granicznej zatrzymała się w restauracji Żyły (centrum wsi), co potwierdziła córka Valeska Żyła. Mówiła ona, że słyszała strzały na krótko przed wybuchem  wojny.

BBudynek niemieckiego urzędu celnego, który był celem napaści podczas prowokacji.
Budynek niemieckiego urzędu celnego, który był celem napaści podczas prowokacji.

 Podczas napadu „polskich żołnierzy” na niemiecki Urząd Celny, uczestnicy powinni mówić wyłącznie po polsku. Na lewo od drogi do granicy powinni zachowywać się głośno. Mają śpiewać pieśni antyniemieckie i polski hymn narodowy. W języku polskim wymyślać na Niemców, wnosić okrzyki: „Niech żyje Polska”, „Precz z Niemcami”. Powinni strzelać w powietrze. Po dojściu do niemieckiego urzędu celnego należy go zniszczyć całkowicie, a inwentarz zrabować. Niemieccy urzędnicy, znajdujący się przed urzędem celnym, mają być zastrzeleni. Tylko jedna osoba w urzędzie celnym ma być pozostawiona w spokoju. Chodziło o (ryzykującego wiele) Emanuela Schäfera – szefa opolskiego Gestapo.

Upozorowany atak na budynek celny w Stodołach powinien był zacząć się 1 września 1939 o godz. 4:00. W tym czasie drużyna funkcjonariuszy przebranych w polskie mundury gotowa była do rozpoczęcia sfingowanego ataku. Prowadząc silny ogień, strzelając w powietrze, robiąc hałas z przekleństwami i rozkazami wydawanymi w języki polskim, natarli na budynek Urzędu. Wybili szyby w oknach, wyłamali drzwi, strzelali w dach. Od pocisków spadły dachówki. Wewnątrz kolbami demolowali wyposażenie. Z drugiej strony żołnierze niemieckiej Straży Granicznej przybyli na czas i wzięli „polskich” żołnierzy do niewoli. W tym czasie, gdy esesmani w polskich mundurach zajęci byli demolowaniem, niezauważona grupa przywiozła ciała tzw. „Konserw”, czyli więźniów przebranych w polskie mundury. Jeszcze nocą wykonano zdjęcia „polskich agresorów” i wysłano je natychmiast do Berlina.

Wycinek z gazety „Deutsches Nachrichtenbüro”, Monachium, 1.09.1939
Wycinek z gazety „Briesetal-Bote Birkenwerder”, Birkenwerder, 1.09.1939

Podczas gdy po godz. 4:00 toczyła się sfingowana akcja w Stodołach, powoli w stronę granicy ciągnęła już V Dywizja Pancerna Wehrmachtu od Rud. Centralny organ NSDAP „Völkischer Beobachter” donosił: „Jak dotychczas ustalono ponad wszelką wątpliwość, że została zaatakowana Byczyna w pobliżu Kluczborka. Inny atak – na Stodoły – jeszcze trwa”. Nazwa Hochlinden była w tym kontekście podawana błędnie.

Autor (Henryk Postawka) w przed budynkiem mieszkalnym dla rodzin celników.
Autor (Henryk Postawka) w przed budynkiem mieszkalnym dla rodzin celników.

Gdzie pochowano „konserwy”?

Pierwsze sześć ofiar z obozu Sachsenhausen pochowanych w ukryciu w lesie za Stodołami nie doczekało się identyfikacji, choć znamy nazwiska oprawców – autorów tej mistyfikacji. Najbardziej nieprawdopodobna wydaje się wiara nazistów w sens całego przedsięwzięcia. Akcja została zakończona około 4:30, gdy wojska Wehrmachtu już czekały nad granicą. Ochotnicy z Freikorpsu zaatakowali równocześnie posterunek graniczny w Chwałęcicach. W Bogunicach przez zieloną granicę wojska niemieckie wkroczyły nie niepokojone przez nikogo na tereny państwa polskiego.

Czy ofiary prowokacji stodolskiej wciąż leżą zakopane w bezimiennej mogile? Czy akcja w Stodołach jest znana historykom – nauczycielom z Rybnika i okolic? Czeka nas sporo pracy, by wyjaśnić wszystkie tajemnice Ziemi Rybnickiej. Czy znamy ofiary? Lista 12 więźniów KL Sachsenhausen wytypowanych do akcji w Stodołach i Gliwicach, którzy wówczas zginęli, może zawierać nazwiska 4 więźniów, podane przez Spiessa. Notuje on za świadkiem, który przeżył wojnę, imiona bez nazwisk z miejscem urodzenia. Udało się ustalić  nazwisko jednego z nich,  Harry von Bargen ur. 21.11.1904 r. w Altonie (dzisiejszy Hamburg; Altona to siedziba ostatniego rządu antyfaszystowskiego Republiki Weimarskiej). W księdze zmarłych na stronie internetowej Muzeum w Saschsenhausen brak daty śmierci! Jednak w innych materiałach archiwalnych (w tym uzyskanych z Rosji) podano datę 4 grudnia 1939 r. jako datę śmierci Harry’ego von Bargen. Zgon miał zostać spowodowany zapaleniem płuc, lecz moim zdaniem to zwykłe ukrywanie i sfingowanie przyczyny śmierci. Prawdziwe miejsce i przyczyna zgonu miała miejsce w Stodołach – nie w Sachsenhausen o czym informuje nas strona muzeum. Na stronie tego samego muzeum poznaliśmy 5 niemieckich ofiar tej akcji. Jeśli dodamy do tego śląskiego zwolennika Polski z Gliwic mamy już 6 znanych z imienia i nazwiska osób. Sprawa jest rozwojowa i będziemy Was informować.


Znakomitym upamiętnieniem tych wydarzeń, które miały miejsce tuż przed 4:45 1 września 1939 r. w Stodołach, dzisiejszej dzielnicy Rybnika i dały Hitlerowi pretekst do wywołania wojny, byłaby ich rekonstrukcja historyczna w 80 – tą rocznicę wybuchu II wojny światowej.

Henryk Postawka


[1] Jarczewski A., Provokado, Gliwice 31.08.1939, Muzeum w Gliwicach, 2008.

[2] Spiess A., Lichtenstein H., Akcja „Tannenberg”. Pretekst do rozpętania II wojny światowej, Warszawa 1990.

[3] Delowicz J., Ziemia Rybnicko-Wodzisławska i jej mieszkańcy w wojnie obronnej 1939 roku, Żory 2009.

[4] Whitehead D., The Gleiwitz Incident, [w:] „After the Battle” nr 142, 2008.


Odnośniki:

https://www.welt.de/geschichte/zweiter-weltkrieg/article131733252/Ein-schlechtes-Hoerspiel-eroeffnete-den-Weltkrieg.html

sty 282007
 
Mała graniczna wieś Stodoły (Stodoll, Hochlinden) była świadkiem jednej z 3 prowokacji w przededniu 2 wojny światowej. (Pozostałymi celami była radiostacja w Gliwicach i leśniczówka w Byczynie).
 miejsce_prowokacji_dawny_niemiecki_urzad_celny
Grupa bojówkarzy hitlerowskich w polskich mundurach wojskowych, pod dowództwem SS-mana Hansa Trumlera „pogwałciła” niemiecką granicę i wtargneła do tamtejszych budynków celnych (niemieckich), śpiewając polskie pieśni, lżąc Hitlera oraz III Rzeszę. Komando „Ebbinghaus” bo taką nazwę nosiła bojówka –  zdemolowała posterunek celny a nastepnie wycofała sie na terytorium Niemiec. Jednocześnie podrzucono zwłoki ubrane w polskie mundury. Były to tzw. „konserwy” (wg. terminologii niemieckiej) – ciała wieźniów obozów koncentracyjnych. Dowódca bojówki H. Trummler oraz jeden z członków freikorpsu J. Grzimek 27.01.1949 zostali postawieni przed Sądem Okregowym w Warszawie – niestety brak danych co do wyroku jaki zapadł.Budynki celne w dzisiejszych Stodołach mają jeszcze jedną mroczną tajemnicę związaną z rokiem 1945 ale o tym później…

prowokacja_urzad