W tym roku przypada 150 rocznica utworzenia w Rybniku Urzędu Miar (pruska/niemiecka nazwa: Aichamt/Eichamt). Założony jeszcze w Prusach przez 3 wieki prawie nieprzerwanie działał. Niestety z pierwszego okresu działalności od roku 1858 do momentu przyłączenia Rybnika do Polski po powstaniach brak jest informacji o jego działalności, oprócz dokładnej daty powstania. Poszukuję jakichkolwiek informacji na ten temat oraz przyrządów pomiarowych takich jak wagi czy odważniki, które mogą mieć związek z tym urzędem lub sygnowane są cechami polskimi 5UM5 lub 5RP5 lat 1922 do 1939 lub niemieckimi 5DR39 z okresu do 1914 i 1939 do 1945 lub 5DR18 z okresu 1914 do 1922. Jeśli ktoś posiada jakieś informacje na ten temat to proszę o kontakt na e-mail: sajmon.fm@poczta.fm
Żory, Wodzisław, Jastrzębie…
Poszukujemy osób z w/w miast gotowych współpracować z Nami przy tworzeniu strony – pragniemy stworzyć działy dotyczące tych miejscowości. Gwarantujemy prawie nieograniczoną przestrzeń dyskową do umieszczania artykułów, pomoc w redagowaniu, fotografowaniu, dostęp do potrzebnych map. Wszelkie opracowania będą publikowane z Nazwiskiem (nickiem) autora. Chętne osoby prosimy o kontakt z którymkolwiek administratorem serwisu. Serdecznie zapraszamy do współpracy!
ojciec, młodszy brat Alojzy i ja.
Około godziny dziewiątej poszedłem ponownie na skrzyżowanie z Raciborską. Była tam już część niemieckiej dywizji pancernej. Wokół szwargocących żołnierzy i oficerów niemieckich zgromadzili się miejscowi Niemcy, przeważnie przedwojenni kupcy. Z wielką usłużnością znosili „zabiedzonym” żołnierzom żywność. Wśród tych nadgorliwców wyróżniali się m. in. rzeźnik J. Gomola, B. Nowak, P. Zimoń, P. Paluch. Prawdopodobnie użalali się przy okazji, jak źle było im pod rządami Polaków.Nie było wtedy jeszcze zakazu poruszania się, więc poszedłem na rynek. Oczom moim ukazał się bardzo przykry widok – na każdym z przylegających do rynku budynków, z okien ich górnych pięter lub z dachów, powiewały hitlerowskie flagi. W Hotelu Polskim urządziła się wojskowa komendantura. Skrzyżowania ulic obsadzone zostały niemieckimi żołnierzami z karabinami maszynowymi. Renegatów łatwo można było poznać po cywilnych ubraniach z opaskami ze swastyką na rękawach. Wierzyć się nie chciało, ilu poważanych obywateli Rybnika manifestowało teraz swoją sympatię dla Hitlera, jak szybko zamienili polską mowę na niemiecką. Na ulicy Hallera miejscowi wywrotowcy wywiesili transparent z napisem: „Dziękujemy naszemu wodzowi, który nas z wielkiej nędzy wybawił”.
Mój brat, Stanisław, ewakuowany został wraz z innymi pracownikami poczty na Węgry. Wrócił jednak, kiedy żona wysłała do niego listy z prośbą o powrót do domu. Mój drugi brat, Ludwik, służył w polskim wojsku. Po rozbiciu jego oddziału także i on powrócił do domu.
W czasie okupacji pracowałem nadal w kuźni ojca. Na szczęście Niemcy nie zabrali ojcu warsztatu, chociaż mieli taki zamiar. Polacy musieli oddać służbom okupanta swoje radia. Za posiadanie radioodbiornika bez zezwolenia i słuchanie zagranicznych stacji Niemcy grozili śmiercią. Mieszkania pozostawione przez Polaków, którzy nie wrócili z ewakuacji, zostały przez Niemców opieczętowane, a następnie ograbione z najbardziej wartościowych rzeczy. Z czasem wprowadzały się do nich niemieckie rodziny. Najwięcej takich mieszkań okradł handlarz meblami L. Damis. Inny renegat, kupiec Larisch, przywłaszczył sobie duży sklep po J. Wilczyńskim.
Kiedy wprowadzono zakaz rozmawiania po polsku, niemieccy kupcy powywieszali w swoich sklepach tabliczki z napisem: „Tutaj obowiązuje tylko język niemiecki”. Niektórzy nadgorliwcy, jak np. Sladky, Mandrela, Larisch, Paluch, Sobczyk, Sodoman, Zimoń, Weigeman i wielu im podobnych, zakazywali pracownikom swoich sklepów i restauracji obsługiwać klientów, którzy rozmawiali po polsku, a nawet kazali takie osoby wyrzucać z lokalu.
Na polach należących do browaru a znajdujących się przy ulicy Jankowickiej rozpoczęto kopanie rowów przeciwpancernych. W sierpniu niektórzy mieszkańcy dzielnicy rozpoczęli wyjazdy w głąb kraju(wyjazdy takie zorganizowało dla rodzin swoich pracowników miedzy innymi PKP). 1 września dzielnica Smolna znalazła się na pierwszej linii uderzenia wojsk niemieckich. Na tym odcinku opór wojska niemieckim stawiała Rybnicka kompania ON (9 kmp 203 pp rezerwy) kpt Jana Kwaśniewskiego z trzema ckmami – broniła rejonu wlotu od ul Raciborskiej i Wodzisławskiej, wraz z trzema działkami ppanc 37mm należącymi do plutonu ppor Ignacego Sochy (15 karabinów ppanc przydzielono kompaniom). Jednocześnie na drogach rozmieszczono zapory przeciwpancerne otoczone minami. Na ulicy Wodzisławskiej zapory takie znajdowały się na wysokości klasztoru oo Franciszkanów i szkoły SP – 2. około godziny 8 rano rozpoczął się atak niemiecki w stronę rynku. Ulicami Wandy, Zebrzydowicką i Raciborską ruszyły kolumny wozów pancernych. Bardzo sprawnie omijały przeszkody, pola minowe – informacje na ich temat opracowane zostały przez ludzi z mniejszości niemieckiej zamieszkującej ten teren. Dwa działka przeciwpancerne zniszczyły 2 i uszkodziły kilkanaście wozów pancernych. W tym samym czasie w rejonie szkoły stacjonował pluton bedący odwodem. Dowódca kompani ON kpt. Kwaśniewski poinformował żołnierzy o zbliżających się ulica Wodzisławską od strony rynku 6 niemieckich czołgach. Pluton ulokował się w rowie na poboczu ulicy Wodzisławskiej u wylotu ulicy Gwarków. Czołgi podjechały w okolice wylotu ulicy Szkolnej. Na wyposażeniu plutonu był jeden karabin przeciwpancerny typu kb. UR obsługiwane przez Jana Drozdka oraz Franciszka Piechaczka i Ostarka (piekarza z Piasków)
Szeregowy Drozdek oddał kilka strzałów w stronę nadjeżdżających wozów pancernych. Pierwszy z nich został unieszkodliwiony i uderzył w słup ogłoszeniowy znajdujący się przed sklepem spożywczym (dzisiaj punkt sprzedaży okien)
Niemcy obłożyli cały teren ogniem karabinów maszynowych by móc ewakuować załogę trafionego czołgu. Następnie czołgi wycofały się ulicą wodzisławską w stronę rynku. Z trafionego czołgu żołnierze polscy wynieśli mapy. Po godzinie Niemcy ponowili atak – udało im się przedrzeć drogą w stronę Zamysłowa. Pluton WP ukrył się w tym czasie w stodole przy ulicy Gwarków po czym wycofał się w kierunku na Żory.
Z innych wydarzeń 1 września – wysadzenie wiaduktu nad Nacyną, obrona miasta Rybnik.
W roku 1945 w tej samej okolicy miały miejsce rownie dramatyczne i zdecydowanie bardziej tragiczne wydarzenia – ale o tym innym razem.
Opracowano na podstawie wydawnictwa Longina Musiolika „Nasza mała ojczyzna – kronika gminy Smolna” .
Lokalizacja koszar polowych (poligonowo-magazynowych) w tym miejscu nie była przypadkowa. Żołnierze rybnickiego batalionu bardzo blisko mieli na poligon z koszar przy ul Gliwickiej. Teren poza miastem, zalesiony, z łąkami i polanami, lekko pagórkowaty świetnie nadający się na taktykę i ćwiczenia wojskowe. Poligon i magazyny powstały prawdopodobnie w latach gdy zaczęła stacjonować w mieście jednostka 75pp.
Do dziś zachowały się okopy (transzeje poligonowe dla piechurów ), ruiny infrastruktury jak: magazyny – 5 obiektów, zawalony magazyn amunicyjny i materiałów niebezpiecznych, okolone wysokim walem ziemnym z świetnie zachowaną drogą dojazdową, budynki wartowni (prawdopodobnie) kilka stanowisk ziemnych, (przypuszczalnie) ziemianek stosowanych w tamtych czasach. W stanie idealnym zachowała się strzelnica, pierwotnej długości ok 340m. Początek strzelnicy zaczynał się kolo torów kolejowych linii Rybnik -Mikołów. Dziś jest w tym miejscy strzelnica myśliwska. W połowie odległości pomiędzy strzelnicami znajduje się betonowe stanowisko obserwacyjne (bądź strzeleckie). Strzelnica była przygotowana do strzelań na 300, 150 i 100m. Świetnie zachowany kulochwyt a dokładnie za nim, zawalony magazyn amunicyjny. Nie jest wykluczone iż w czasie wojny użytkowali te obiekty Niemcy, gdyby tak nie było dziwiłbym się bardzo. Później pewnie skorzystali z tego nadchodzący Rosjanie, tym bardziej że właśnie w tych okolicach przebiegała linia frontu w 1945. Nie wiadomo nic na temat stacjonowania większych jednostek na tym terenie po wojnie. Nie mniej jednak, usłyszeć można wśród okolicznych mieszkańców krążące opowieści (informacje) iż w czasie układu warszawskiego jakieś jednostki wojskowe korzystały z tego poligonu. Obecnie gospodarzem strzelnicy jest rybnicki LOK, oraz rybnickie kolo myśliwskie, dlatego też strzelnica jest utrzymana w tak dobrym stanie. Oczyma wyobraźni widać jak z koszar przy ul Gliwickiej, wyrusza ze śpiewem pluton za plutonem w szyku marszowym na ćwiczenia. To 1/75pp z Rybnika. Tymi samymi oczyma widać powracających znużonych żołnierzy, ale mimo wszystko radosnych do koszar, cieplej strawy i wyra (pryczy). Widać zadowolonych dowódców, w śród nich Kotucz, Ogrodowski, Mażewski, Glenc i inni zadowoleni z tego że ich podkomendni kolejny raz sprawdzili się na poligonie. Zwłaszcza że sytuacja polityczna w ostatnim czasie pokazuje że wojna nadciąga nieuchronnie. Sięgając myślami w tamte lata, można sobie wyobrazić jaki ruch i gwar panował w tych okolicach, odgłosy strzałów słychać i dziś gdy są strzelania na obu strzelnicach.
Zapraszam do zwiedzania tych okolic, na spacery, bo coraz mniej pamiątek pozostaje po II RP.
- Maksymilian Basista
- Paweł Cichecki (Vorreiter)
- Ignacy Knapczyk
- Alfons Mrowiec
- Nikodem Sobik
- Artur Trunkhart
- Jan Wyglenda