mar 302014
 

Od jakiegoś już czasu poszukuję potomków rybnickich Żydów, bo to na mnie padło, gdy w niebie przydzielali trudne zadania detektywistyczne. Ktoś tam zrobił wyliczankę:

Ene due rabe
połknął bocian żabę,
a żaba Chińczyka –
Co z tego wynika?
Raz dwa trzy – szukasz  ty!

Czasem mi się to udaje, a czasem dochodzę do muru i nie wiem jak w nim znaleźć dziurę, by przejść dalej. Taką ścianę natrafiłam przy Leschczinerach – rodzinie, która mieszkała w Rybniku od mniej więcej pierwszej połowy XIX wieku. Raciborskie archiwa pokazują, iż ta familia przyprowadziła się do nas z Kamienia (onegdaj osobnej wsi o nazwie Stein). Wielce prawdopodobne, iż przybyli do nas z Leszczyn, co sugerowałoby ich nazwisko. Jeden z pierwszych rybnickich Leschczinerów – Mojżesz był prawdopodobnie arendarzem, a może i właścicielem Świerklańca, gdyż jego podpis widnieje na cenniku z 1827 roku.50bda054eadeb_o

Jednak najbardziej znamienitym członkiem tej rodziny był Noah. To on właśnie miał jeden z pierwszych wielkopowierzchniowych sklepów w Rybniku.  Ten dwupiętrowy sklep mieścił się w kamienicy przy ulicy Sobieskiego. Budynek do dziś jest jednym z piękniejszych w naszym mieście. Zbudowany został w 1903 roku, o czym zaświadcza data na jego szczycie. Rzadko rybniczanie podnoszą głowę tak wysoko, bo na ogół mają nad sobą smogowe niebo, więc przedstawiam dowód na wiek kamienicy.24.03.2011 (15)Leschcziner

Noah był członkiem zarządu gminy żydowskiej, był także radnym miejskim, o czym wspomina na stronie 140 swojej kroniki, Artur Trukhardt. Zresztą to nie był jedyny żydowski radny w naszym mieście. Było ich całkiem sporo na przestrzeni lat, podam tylko nazwiska: Prager, Müller, Schäfer, Haase, Katz, Richter, Levy, Leuchter, Altmann, Glogauer, i wielu innych.Radni

Noah był kupcem, a to wówczas nobilitowało i plasowało wysoko wśród mieszkańców Rybnika.Leschcziner telefony

Rybniccy Żydzi nie byli zbyt liczną społecznością, ale na pewno trzymającą się razem i współpracującą ze sobą. Niech zaświadczy o tym wspólna reklama, a raczej informacja o zamknięciu sklepów z okazji świąt żydowskich – tu z okazji Nowego Roku. Noah podpisał się pod tą informacją wraz z  innymi żydowskimi biznesmenami (i biznesmenkami, a jakże).Nowy Rok zamkniecie 1905 Rybniker Kreisblatt

Noah i jego żona Anna z domu Frankel, mieli 4 dzieci, z których jedno zmarło w dzieciństwie.Rybnik ur. 1874-1901 A-L (172)

Syn Alfred urodzony w 1883 roku zginął w trakcie I wojny światowej. Zanim poniósł śmierć jako żołnierz niemiecki 21 czerwca 1915 roku też był młodym kupcem, a jego tata czyli Noah przekazywał pieniądze na Czerwony Krzyż, o czym można przeczytać w Rybniker Kreisblatt z sierpnia 1914 r. Obydwa te fakty świadczą o tym, iż rodzina Leschczinerów była wierna ówczesnemu państwu czy Cesarstwu Niemieckiemu. Córka, urodzona w 1884 roku wyszła za mąż za któregoś z Priesterów. Jej losów jeszcze nie analizowałam, ale mam podejrzenia, że zginęła w trakcie II wojny. Czwarte dziecko Noah i Anny, tj. Max urodzony w 1888 roku, prowadził z tatą rodzinny interes, po jakimś czasie przejął ten geszeft i handlował konfekcją męską. Ożenił się z Małgorzatą (w niektórych dokumentach figurującą jako Maria),  po plebiscycie nie wyjechał do Niemiec, jak duża część rybnickich Żydów, a został w Rybniku. Zarówno Noah, jak i Max w okresie międzywojennym należeli do loży masońskiej Concordia, której siedziba znajdowała się w Katowicach.Stowarzyszenie Humanitarne Concordia

Noah w 1921 lub 1922 roku sprzedał swoją kamienicę przy ulicy Sobieskiego kupcowi przybyłemu do nas z Wielkopolski o nazwisku Beyga. Stąd też wielu z rybniczan do dziś na ów budynek mówi „na beygowym”.

Po sprzedaży przeniósł swój interes do kamienicy położonej bliżej Rynku, czyli pod numer 2. Kamienica ta była w posiadaniu Priesterów (być może tylko częściowo), więc w pewien sposób rodzinnie była związana z Leschczinerami.

 Leschcziner telefony miedzywojnie

W 1934 roku Noah i Max przekazali znaczną kwotę na rzecz Komitetu Niesienia Pomocy żydowskim uchodźcom z hitlerowskich Niemiec, o czym informowała Urzędowa Gazeta Gminy Izraelickiej w Katowicach.

I od połowy lat 30-tych reszta opowieści o tej żydowskiej familii, to jedynie moje przypuszczenia i domniemania. Jestem w posiadaniu kopii testamentu Max’a, sporządzonego pod koniec czerwca 1939 roku. W tej swej ostatniej woli Max wydziedzicza żonę, a wykonawcą testamentu ustanawia swojego przyjaciela Samuela Młynarskiego, również masona, oraz siostrzeńca Eryka Priestera. Równocześnie zwalnia z tego obowiązku Gerharda Bohma. Czym mu Gerhard podpadł? Może go oszukał w interesach? Wnioskował zarazem o rozwód z Małgorzatą. Z jakiego powodu? Czy może był to fikcyjny rozwód? Kto wie… W 1938 roku, czyli rok przed sporządzeniem testamentu, on i żona unieważnili swoje dowody osobiste z powodu ich zgubienia. Czy się to jakoś wiąże? Wojna była za rogiem, może Max chciał chronić majątek? Spadkobiercami ustanawiał swoje dzieci, tj. Horsta, urodzonego w 1927 oraz Ewę, która przyszła na świat w 1924.Podpis Leschczinera na testamencie

Z niepotwierdzonych informacji wiem, że Max miał też udziały w kamienicy na naszym rynku, które fikcyjnie (a może nie) sprzedał krótko przed wybuchem wojny. Chodzi o dzisiejszy Dom Towarowy.

Z kolei od historyka z muzeum w Żorach jakiś czas temu usłyszałam, iż Noah, czyli senior rodu zmarł, albo krótko przed wybuchem wojny, albo na samym jej początku i prawdopodobnie został pochowany na cmentarzu komunalnym przy ul.Rudzkiej, w części wydzielonej dla Żydów. Dziś w tym miejscu leżą żołnierze Armii Czerwonej, którzy zginęli w naszych okolicach w 1945 roku.

Tajemnicą jest dla mnie w jaki sposób Max przetrwał wojnę. Ponoć mieszkał w Krakowie przy ulicy Loretańskiej 3. Według informacji, które uzyskałam od wnuka wspomnianego powyżej Samuela Młynarskiego, być może w Krakowie mieszkała też jego żona Małgorzata (Maria). Zginęła od przypadkowej kuli pod sam koniec wojny 17 stycznia 1945 roku. Jak udało im się przeżyć te potworne czasy jest dla mnie wielką tajemnicą. Od tego samego informatora z Izraela, czyli wnuka żydowskiej rodziny Młynarskich z Rybnika, dowiedziałam się niedawno, iż Max poniósł śmierć w latach 50-tych w wypadku samochodowym. Jako wiekowy już pan dostał prawo jazdy i zginął prowadząc swego Opla. Ale gdzie to miało miejsce, tego niestety nie wiem. Czy było to w Polsce? Raczej nie sądzę.

Dzieci Max’a czyli Ewa i Horst są na liście ocalałych z Holokaustu. Ujęci są w wykazach „Pinkas HaNitzolim” opublikowanych w Jerozolimie w 1945 roku. By sprawę zagmatwać, to dodam, iż wykazano ich jako ocalałych w Rzymie. „”Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie karczmy babińskie”, czyli gdzie Rzym, gdzie Kraków, a gdzie Rybnik?

I tu dochodzę do muru, o którym wspomniałam powyżej. Stoję przed nim i w żaden sposób nie potrafię go przejść. Czuję, że na świecie gdzieś żyją potomkowie Max’a, czyli wnuki Noah, w którego dawnej kamienicy nadal robimy zakupy, ale nie umiem ich odszukać. Może kiedyś stanie się cud i na jakimś drzewie genealogicznym znajdę po nich ślad. Kto wie…

A tak przy okazji Leschczinerów, to czy kiedykolwiek spojrzeliście na kamienicę, w której handlował Noah, od tyłu? Jest zupełnie inna niż od strony reprezentacyjnej. Chuda, ceglasta i mało elegancka. Czasem warto patrzeć na pewne rzeczy, czy sprawy od drugiej strony. Hmmm, może więc jeszcze raz pokopię w necie, od innej strony i coś jednak znajdę…8.02.2013 (35)24.03.2011 (13)

Małgorzata Płoszaj

Oryginalny tekst ukazał się na Szufladzie Małgosi, która jest technicznym dziełem i przybraną córką  „Zapomnianego Rybnika”.

mar 242014
 

W marcu jak wkroczyli Rosjanie przeżyliśmy prawdziwy dramat. Mieszkaliśmy na Zamysłowie przy obecnej ulicy Pod Lasem. Wieczorem przyszła do nas ciotka mamy, że mamy się ewakuować gdyż w okolicy krążyły różne wieści co oni wyprawiają i jacy są okrutni wobec ludności cywilnej. Mama była już na ostatnich nogach przed porodem. W domu było nas sześcioro: mama, tata, Henryk, Marysia, Zosia i Ja. Tata postanowił, że schronimy się u jego rodziców, a naszych dziadków mieszkających w Niedobczycach. Mama zapakowała trochę jedzenia jakieś ubrania, porobiła tobołki – my z rodzeństwem mieliśmy poowijać pierzyny w koce. Tato schował porcelanę, obrączki ślubne oraz inne pamiątki pod podłogą poowijane w szmaty i siano. Rano z tobołkami w ręku, z wózkiem z dyszlem załadowanym tym co umieliśmy zabrać, ruszyliśmy do babci.

 

Widok na Niedobczyce.

Widok na Niedobczyce.

W domu babci, a w zasadzie piwnicy byli już krewni taty. Wieczorem zaczęły się strzały i huk jakby trzęsienie ziemi nastąpiło. Szyby w oknach, które były zalepione taśmą, powypadały. Okazało się potem iż niedaleko spadła bomba. Ojciec z wujkiem postanowili po pewnym czasie zobaczyć co się stało. Kiedy chcieli wyjść w drzwiach piwnicy stanęło im przed oczyma trzech żołnierzy rosyjskich którzy bardziej przypominali przedwojennych haderloków. Ojca i wujka skierowali z powrotem do nas. Pierwsze zdanie jednego z żołnierzy skierowane do babci: „Matka gdzie wódka? Kto wy?” W piwnicy ukrywała się z nami siostra taty – Wanda. Jeden z żołnierzy powiedział jej, że jeżeli z nim pójdzie dostanie zegarek i sweter. Wanda odmówiła. Rozzłoszczony Rosjanin – kompan tego oferującego Wandzie sweter, na dodatek pijany, krzyknął „Dawaj burżuj pod ścianę”. Wszyscy musieliśmy wyjść na zewnątrz, stanąć pod drzwiami stodoły i czekać na strzały skierowane w naszą stronę przez wyzwolicieli. Ciężarna mama klękła i zaczęła prosić, aby nas nie rozstrzelali. Babcia nawet powiedziała do naszego kata bierz krowę, konia – tyko nie zabijaj. Kiedy staliśmy i patrzeliśmy na płacząca mamę podjechała ciężarówka. Z ciężarówki wyszedł jakiś wyższy rangą żołnierz, może oficer, w każdym razie lepiej ubrany niż ci trzej towarzysze. Zapytał co się dzieje i zabronił strzelać w naszą stronę naszemu niedoszłemu oprawcy. Zabrał naszego kata za stodołę i po chwili usłyszeliśmy strzał – zastrzelił naszego niedoszłego oprawce. Jego ciało zostało wrzucone przez jego dwóch towarzyszy na ciężarówkę po czym odjechali.

 

Szkic z zaznaczonymi pochówkami żołnierzy Armii Czerwonej w Niedobczycach.

Szkic z zaznaczonymi pochówkami żołnierzy Armii Czerwonej w Niedobczycach.

Po trzech dniach od całego zajścia tato postanowił udać się do naszego domu, aby sprawdzić co się z nim stało. W nasz dom uderzyła bomba niszcząc cały róg domu. Na strychu ojciec zobaczył powybijane dachówki, pełno niemieckich lornetek obserwacyjnych oraz mapy. Jak się później okazało Niemcy po naszej ewakuacji zrobili sobie tam punkt obserwacyjny. Na naszej ulicy został tylko sąsiad z synem i ich krewnym aby pilnować dobytku – niestety jak się ojciec później dowiedział Rosjanie szabrujący w naszym domu uznali ich za szpiegów niemieckich przebranych po cywilnemu i rozstrzelali ich u nas w stodole na klepisku. Tato po powrocie zrelacjonował nam co zastał, opowiedział o zabitym sąsiedzie w naszej stodole. Wszyscy po wysłuchaniu opowieści ojca poszliśmy spać. Rano tato postanowił, że pójdzie do naszego domu po rzeczy, które ocalały z uderzenia bomby. Około południa babcia posłała mnie po akuszerkę mama zaczęła rodzić. Urodziła się Urszulka! W miedzy czasie przyszedł kuzyn ojca i krzyknął „Rybnik wyzwolony”. W okolicach 30 marca wróciliśmy do domu po kilkudniowych przeżyciach, aby móc odbudowywać to co uległo zniszczeniu, aby móc po 6 latach żyć w ciszy i spokoju.

 

 

Wysłuchał i spisał: Paweł

mar 152014
 

Henryk Postawka

Pierwsze osady śródleśne związane z początkiem hutnictwa w Bargłówce i Kuźni Raciborskiej na podstawie zachowanych dokumentów XVII, XVIII i XIX wiecznych.

Początki Bargłówki [Barglowka – Bargówka (Sl)] łączą się nierozerwalnie z kuźniczą osadą Kuźnia Raciborska. Obie osady powstały około 1640 roku. Pomimo dużej odległości pomiędzy Bargłówką a Kuźnia Raciborską, obie osady zostały połączone gospodarczo z powodu wspólnego właściciela. W połowie XVII wieku na terenie dzisiejszej północnej części Bargłówki odkryto pokłady rudy (obecna ulica Dolna i potocznie zwany teren przez miejscowych jako Doły zapewne od eksploatacji rudy). Było to przedłużenie pokładów rudy na terenie dzisiejszego przysiółka wsi cysterskiej Stanica – Górniki, a ciągnąca się dalej na Nową Wieś (obecnie Trachy). Pozostałość po eksploatacji rudy na głębokości 10 – 15 metrowych szybach są widoczne jeszcze na terenie lasów pomiędzy Białym Dworem i Stanicą oraz na terenie przysiółka Stanicy – Górniki. Najwięcej takich szybów widocznych jest na terenie Leśnictwa Bargłówka, oddziały 124 i 125 w Nadleśnictwie Rudy oraz Leśnictwa Stanica (Nadleśnictwa Rybnik, oddział 143). Bargłówka należała do dóbr zamkowych w Raciborzu (Herrschaft zu Ratibor), Stanica z Białym Dworem do cystersów z Rud (Herrschaft zu Rauden), a Nowa Wieś do dóbr księcia sławięcickiego (Herrschaft zu Schlawientzitz). Jednak ze względu na odległość do najbliższej kaplicy w Kuźni Raciborskiej od samego początku powstania osady Bargłówka została przypisana do parafii w Rudach. Dzięki odkrytym pokładom rudy w Bargłówce rozwinął się przemysł hutniczy w Kuźni Raciborskiej. A dzięki księgom parafialnym udało mi się odkryć pochodzenie pierwszej osady na ternie miasta Kuźnia Raciborska o nazwie: NIESTEMPÓW (NIESTEMPOWA KUŹNIA). Uważam, że wszystkie dotychczasowe opracowania nt. początków miasta podają mylną nazwę pierwotnej osady na zrębni leśnej POTEMPA. Prawdopodobnie chodzi o złą transkrypcję Niestępowa (Niestempowa). Kuźnia rudy nie miała prawa bytu bez rudy, wydobytej na własnym gruncie w Bargłówce. I ten zapewne fakt był przyczyną powstania tej osady.

Bargłowka na mapie Urmeßtischblatt z 1827 r.

Bargłowka na mapie Urmeßtischblatt z 1827 r.

Pierwsza kuźnica (pierwszy młot) na terenie obecnej Kuźni Raciborskiej powstała na wrzosowisku (moczarach czy pustkach), czyli dokładnie na podmokłych terenach po wyrębie lasu zwanego Niestempow i oficjalnie ochrzczonych na cześć ówczesnego właściciela dóbr zamkowych na Raciborzu Segenberg (w wolnym tłumaczeniu na polski: Góra Szczęścia) w 1641 roku. Pierwszym dzierżawcą został Henryk Helmes. To miejsce to okolica dzisiejszej Górnej Huty przed rozdzieleniem się rzeki Rudy na właściwą Rudę i jej odnogę Rudkę. Niestempow to zapewne miejsce sugerujące niedostępne miejsce lub trudno dostępne. Nigdzie w archiwalnych dokumentach nie znalazłem wzmianki nazwy Potempa. Natomiast Niestempow jest wielokrotnie wymieniany w księgach parafialnych kościoła NMP w Rudach. W transkrypcji dokumentu z zasobów archiwum w Raciborzu pomogła mi Pani Elżbieta Chroboczek. 

Dieser Eisenhammer ist Anno 1641 in der Heide auf dem Nastemper Grunde gennant, gebaut Segenberg gatauft worden, wird itzo in freiem Gange raűmlich und gebűhrent getrieben und dem Heinrich Helmes vermittet.

Dazu wird der Eisenstein gewohnenn im Walde auf dem Herrschaflichen Grunde wo sicherer freie die Gelengenheit geerbet und mann den Eisensteinhaben kann”.

Urbarz z 1670 roku Hammer (Kuźnia Raciborska) wspomina, że na Gruncie zwanym Niestempów w 1641 roku założono hutę nazwaną Segenberg.

Urbarz z 1670 roku Hammer (Kuźnia Raciborska) wspomina, że na Gruncie zwanym Niestempów w 1641 roku założono hutę nazwaną Segenberg.

Archiwum Państwowe w Raciborzu, Komora Książęca, Urabarium Hammer.

W matrykułach parafialnych NMP w Rudach znajdują się zapiski potwierdzające istnienie kuźni w Kuźni Raciborskiej. Pierwszy zapis dotyczył księgi chrztów z 9 maja 1666 roku dziecka Grzegorza Burdy i Ewy z Bargłówki. Ojcem chrzestnym był Georgio Mitręga Zniestępowy Kuźnice.

Dnia 20 stycznia 1669 roku chrzczone jest dziecko o imieniu Paul (Paweł) Chrzan z Bargłówki. Jego ojcem chrzestnym został kolejny mieszkaniec Thomas Potyka z Niestępowy Kuźnice. Jednakże spotykamy inny zapis tego miejsca. Dnia 24 grudnia 1669 roku , ojcem chrzestnym Andrzeja Schendzielarza, syna karczmarza był Pan (Dominum) Henryk Helmes de Ratiboriensi Kuznia. A rok później, 12 października 1670 r. Grzegorz Chrzan miał rodziców chrzestnych: Baltazara Bednarzuw w Kuznice Zamkowei i Barbara Potikowa z teyże Kuźnice.

Ciekawe zapiski przybliżające nam pierwsze osady przemysłowe dotyczą księgi ślubów (Heiraten Buch z Bargłówki). W dniu 12 sierpnia 1674 roku zapewne jeszcze w kościele p.w. św. Marcina w Stanicy Cystersi udzielili ślubu Piotrowi Gomowskiemu z Sandomierza (Sendomiria) z Anną, córką Jury (Jerzego) Schendzielarza z Niestępowskiej Kuźnicy na ten czas na Bargłówce. Dwa lata później, 8 listopada 1676 r. Krzysztof Chorobik z Raciborskiej Kuźnicy ożenił się z Mariną Cyrankową. Świadkiem był Georgius (Jerzy) Manczyk z Raciborskiej Kuznicy.

Najciekawszy zapis, który dowodzi, że kuźnia w Raciborskiej Kuźni i Niestępowa Kuźnia to to te samo miejsce na tak oznaczonym gruncie przynosi nam zapis ślubu z dnia 12 czerwca 1689 r. Wdowiec Jan Dolnik z Niestępowa alias Ratiboriensi Ferricudina ożenił się z Sophią córką Jerzego Jozek alias Kotzlayda z Bargłówki. Wszystkie śluby dotyczyły Bargłówki, gdyż panny młode pochodziły z Bargłówki. Pan młody w tych przypadkach pochodził z Raciborskiej Kuźni (Niestępowej Kuźni) . Zwyczajowo para musiała pochodzić z miejscowości Pana wsi.

Ferricudina Ratiboriensis – Niestempowa – Raciborska Kuźnia

Rok 1640 wskazuje na początek hutnictwa żelaza na gruntach księstwa raciborskiego (dóbr zamkowych w Raciborzu). Ówczesny właściciel Oktawian Segenberg sprowadził hutników do swoich dóbr z odległych zagłębi przemysłowych (Sandomierz, Częstochowa, Bytom). Na terenie Bargłówki powstała kopalnia rudy żelaza w postaci licznych szybów, z których fedrowano rudę żelaza na głębokości kilkunastu metrów. Na północy Bargłówki osiedlili się kurzoki i smolorze. Lasy obfite w drewno zapewniały budulca i materiały do produkcji węgla drzewnego oraz smoły. W tym samych czasie na zrębowisku Niestempowa powstała kuźnia żelaza oraz tartak. Niewykluczone, że w tym samym czasie z inicjatywy cystersów rudzkich został wybudowany kanał rzeczny (Fluss Kanal), obecnie zwany jako Pogonica. Tym kanałem spławiano ścięte drzewa, rudę żelaza zarówno wykorzystywane przez Cystersów, ale również przez O. Segenberga do tartaku w Niestempowie. W tym samym czasie powstały następne osady w Budziskach (1642), Rudzie i Solarni.

Obecnie przy leśnej drodze Hotelowa, niedaleko mostu prowadzącego na pożarzysko z 1992 roku (obecnie części Górnej Huty) rosną dwa potężne dęby o obwodzie 550 i 500 cm na grobli dawnej młynówki z resztkami zabudowań dawnej huty. Dęby pamiętają początki powstania kuźni Niestempowa (Ferricudina). Powinny zostać objęte ochroną pomnikową ze względu na rozmiary oraz miejsce dawnego przemysłu hutniczego. Nie przynosi chluby miastu nielegalne wysypisko śmieci w korycie młynówki i rozpadające się ruiny budynków hutniczych w dolinie rzeki Rudy.

Górki Śl. 13 marzec 2014 r.

Składam szczególne podziękowanie Pani Elżbiecie Chroboczek, Marianowi Franecki, Markowi Staneczek oraz Lucjanowi Durszlagowi za czas poświęcony, materiał oraz wiedzę, którą się podzielili ze mną.

Jan Kalemba. Przemysł metalowy ziemi raciborskiej w XIX i pierwszej połowie XX wieku (do 1945 r.) ze szczególnym uwzględnieniem Kuźni Raciborskiej i jej okolicy. S. 27-28. Fabryka obrabiarek „Rafamet” w Kuźni Raciborskiej. Próba zarysu historyczno – gospodarczego. Instytut Śląski w Opolu, pod red. Andrzej Brożek, Opole 1971. Kalemba J.

Roma Łobos, Fabryka Obrabiarek „Rafamet” w Kuźni Raciborskiej 1945 – 1970, Instytut Śląski w Opolu 1979.

Archiwum Państwowe, Komora Książęca.

Księgi parafialne Archiwum Parafialne w Rudach i Diecezjalne we Wrocławiu dostępne online.

mar 022014
 

Henryk Postawka

Ludziom Majdanu poświęcam

Pierwsza katastrofa lotnicza na Górnym Śląsku

1. Sytuacja polityczna po zakończeniu I wojny światowej

Po zakończeniu I wojny światowej (1914 – 1918) rozpadł się stary porządek geopolityczny Europy. Losy państw biorących udział w wojnie po jednej i drugiej stronie konfliktu zbrojnego miały zostać rozstrzygnięte na konferencji pokojowej w Paryżu, w pałacu dawnej siedziby królewskiej w Wersalu. Również dzięki ustaleniom zwycięskich krajów Ententy powstały nowe państwa, m.in. Polska i Czechosłowacja. Do 1918 roku Polski nie było na mapie od wielu lat. Również Śląsk, na terenie którego rozbił się w sierpniu 1919 roku jako jeden z pierwszych w historii samolot niemiecki, czekał wkrótce rozdarcie, podział i plebiscyt. Na pokładzie „latawca”, jak nazwał maszynę dziennikarz ówczesnych Nowin Raciborskich, znajdowało się dwóch ukraińskich członków misji pokojowej w Paryżu i 6 członków niemieckiej załogi. W lasach rudzkich, na pograniczu powiatów raciborskiego i rybnickiego, gdzie owa maszyna latająca ze skrzyniami papierowych pieniędzy ukraińskich rozbiła się, mieli się według tradycji ustnej ukrywać już w następnym roku 1920 polscy powstańcy pochodzący zarówno ze Śląska jak i z Polski, walczący o przyłączenie Śląska do Polski. Nie należy wykluczyć, że wśród milionów hrywien ukraińskich przewożonych drogą lotniczą z Wrocławia na Ukrainę nad Rudami były również marki niemieckie a nawet złote monety waluty niemieckiej. Ówczesna prasa polskojęzyczna Nowin Raciborskich donosiła szczególnie w sierpniu 1919 o przypadkach rekwirowania waluty ukraińskiej po okolicznych miejscowościach. O ile hrywny drukowane w Niemczech nie przedstawiały dużej wartości, bowiem w 1923 roku Ukraina utraciła wszelką nadzieję na niepodległość, o tyle marki stanowiły dużą wartość dla okolicznych mieszkańców. Moim zdaniem nie jest przypadkiem, że ze wsi nad Odrą, Dziergowic i Solarni pochodziły oddziały powstańców pro-polskich, walczących o przyłączenie Śląska do Polski. Nie będę tutaj próbował łączyć ten fakt na razie z powstaniami śląskimi, z powodu słabej dokumentacji historycznej. Naświetlam jednak ten problem. Być może ktoś później powiążę te fakty.

2. Główny bohater katastrofy

Najważniejszym uczestnikiem tragedii lotniczej, która rozegrała się rankiem 4 sierpnia 1919 r. w lasach rudzkich była osoba Dmytro Witowskiego, jednego z dwóch Ukraińców obecnych na pokładzie. Najważniejsze wydarzenie w życiu oficera armii ukraińskiej Dmytro Witowskiego był jego udział i dowodzenie przynajmniej w początkowym okresie powstania ukraińskiego we Lwowie w listopadzie 1918 roku przeciw Polakom oraz uczestnictwo w pokojowej konferencji paryskiej. Był tam zwolennikiem pojednania pokojowego Zachodniej Ukrainy z Polską. Plan zajęcia Lwowa opracował właśnie pułkownik Dmytro Witowski razem z porucznikiem Petro Bubelą. [http://prawica.net/31998.] Dmytro Witowskij jako członek delegacji ukraińskiej lobbował W Paryżu na konferencji pokojowej w 1919 na rzecz zawieszenia broni w wojnie polsko – ukraińskiej w imieniu zachodniej prowincji Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL).[http://www.encyclopediaofukraine.com/display.asp?linkpath=pages%5CP%5CA%5CParisPeaceConference.htm]

Jest to przykład człowieka oddanego swojemu narodowi a jednocześnie racjonalnie myślącemu. Opinia na temat jego misji w Wersalu nie pochodzi bynajmniej ze środowisk polocentrycznych, lecz ze środowisk emigrantów ukraińskich w Kanadzie, którzy założyli angielskojęzyczną encyklopedię historyczną.

3. Kim był Dmytro Witowski?

Dmytro Witowski (www.wikipedia.org)

Dmytro Witowski (www.wikipedia.org)

Dmytro Witowski (ukr. Дмитро Вітовський) urodził się 6 listopada 1877 r. we wsi Miedusa w Galicji. Pochodził z rodziny szlacheckiej. Był znanym ukraińskim politykiem, dobrze wykształconym wojskowym wysokiej rangi. Ukończył gimnazjum w Stanisławowie, następnie wydział prawa Uniwersytetu Lwowskiego, gdzie aktywnie działał w organizacjach studenckich. Został członkiem Zarządu Ukraińskiej Partii Radykalnej, organizował „Sicz” (Towarzystwo Gimnastyczno – Pożarnicze ). Brał udział w walce o utworzenie ukraińskiego uniwersytetu we Lwowie. Za aktywną działalność polityczną utracił austro–węgierski stopień oficerski w 1908 roku. Został przeniesiony do legionu USS (Ukraińskych Strzelców Siczowych), gdzie doczekał się wybuchu I wojny światowej. 

Dmytro Witowski w środku.(www.wikipedia.org)

Dmytro Witowski w środku.(www.wikipedia.org)

W latach 1916 – 1917 razem z czetarem M. Sajewiczem i M. Hawrylukiem organizują ukraińskie szkolnictwo na Wołyniu a w 1918 na Podolu. Jeden z przywódców walk o Lwów w listopadzie 1918 przeciwko Polakom. W maju 1919 delegat na konferencję pokojową w Paryżu, mającą na celu przerwanie walk polsko – ukraińskich. Wracając z Paryża, zginął pod Raciborzem na terytorium Niemiec. Pochowany 14 sierpnia 1919 na cmentarzu Hugenotów w Berlinie. Dnia 1 listopada 2002 jego ciało przeniesiono i pochowani na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. [http://pl.wikipedia.org/wiki/Dmytro_Witowski] Warto w tym miejscu zauważyć rozbieżności w dacie śmierci w 3 wersjach językowych. Ukraińska Wikipedia podaje datę 2 sierpnia, polska 4 sierpnia a angielska nawet 8 lipiec.

 

4. Pierwsze doniesienia prasowe: „Nieszczęście lotnicze pod Dziergowicami” z 6 sierpnia 1919 roku.

Nowiny Raciborskie z 6 sierpnia 1919 r.

Nowiny Raciborskie z 6 sierpnia 1919 r.

Polskojęzyczne „Nowiny Raciborskie” z Raciborza w dniu 6 sierpnia 1919 roku donoszą czytelnikom na Górnym Śląsku o „Nieszczęściu lotniczym pod Dziergowicami”, które miało się wydarzyć dwa dni wcześniej.

„Racibórz. 4 sierpnia. Pod Dziergowicami runął dziś przed południem o godzinie 11 wielki samolot o 2 motorach w płomieniach na ziemię. Podróżni, 8 ludzi, ponieśli śmierć na miejscu. W samolocie znajdowało się kilka gołębi, które jeszcze żyły, oraz wielki worek z rosyjskimi pieniędzmi, które kolejarze pozbierali. Sprowadzony z Raciborza grencszuc odstawił resztki samolotu wraz z gołębiami do Rud. Biuro Wollfa, donosząc o wypadku pisze, iż prawdopodobnie był to samolot polski” 

[http://www.biblrac.com.pl/files/nowiny_raciborskie_1919_nr_94_1374680207.pdf]

5 . Ówczesne stosunki polsko – ukraińskie w skrócie

Polska odzyskała niepodległość 11 listopada 1918 roku. Natomiast Ukraińcy uprzedzili Polaków o 10 dni. W listopadzie wybuchło powstanie ukraińskie we Lwowie, którego plan opracował Dmytro Witowskij. Traktat pokojowy w Wersalu kończący I wojnę światową został podpisany dnia 28 czerwca 1919 roku. Zachodnioukraińska Republika Ludowa to jedno z dwóch państw ukraińskich, które pretendowało do niepodległego bytu. Na drodze do niepodległości Zachodniej Ukrainy stanęła odrodzona właśnie Polska. Po abdykacji w dniu 15 marca 1917 roku cara Mikołaja II powstały zalążki państwa ukraińskiego. Nowe państwo od samego początku prowadziło wojny z bolszewikami, biało armistami, Polską i Rumunią. W 1918 roku trwały walki o Lwów. Początkowo na czele Ukraińców stał Dmitro Witowskij, który zginął w katastrofie w lasach rudzkich dnia 4 sierpnia 1919 roku. Zaledwie miesiąc po konferencji paryskiej. Dnia 22 kwietnia 1920 Polacy z Ukraińcami podpisali umowę tzw. warszawską, na mocy której Piłsudski z Petlurą mieli prowadzić wspólną wojnę przeciwko bolszewikom oraz mieli wyznaczyć przyszłą wspólną granicę na rzece Zbrucz. Strona polska jednak nie dotrzymała warunków umowy. Podczas zawieszenia umowy z bolszewikami w październiku 1920 roku w Rydze,strona ukraińska z URL nie została dopuszczona do rozmów, co praktycznie położyło kres istnienia niezależnego państwa ukraińskiego.
[
http://nadbuhom.pl/art_1679.htm]

6. Niemieckie Towarzystwo Lotnicze – DLR (Deutsche Luft Reederei), czyli dlaczego niemiecki bombowiec transportował ukraińskie hrywny.

Holenderski historyk lotnictwa międzynarodowego Bob Mulder, na stale mieszkający w Norwegii prezentuje artykuły przedstawiające historię towarzystw lotniczych. Niemiecki rząd udzielił zezwolenia Niemieckiemu Towarzystwu Lotniczemu (DLR) na wyczarterowanie w 1919 roku pewną liczbę samolotów ukraińskiemu rządowi.

Mapa Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (1918-1919) (www.wikipedia.org)

Mapa Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (1918-1919) (www.wikipedia.org)

 

Trzy wynajęte bombowce miały przetransportować nową walutę na teren zachodniej Ukrainy, niezbędne do prowadzenia wojny i rozwijającej się gospodarki nowego państwa. Młode państwo ukraińskie było w stanie wojny (m.in. z Rumunią i Polską). DLR (Deutsche Luft Reederei) było jednym z większych kompanii lotniczych w Niemczech po zakończeniu I wojny światowej. Dnia 5 lutego 1919 roku towarzystwo DLR otrzymało pozwolenie na usługi lotnicze krajowe pasażerskie, cywilne, regularne pomiędzy Berlinem a Weimarem. Największym problemem DLR była flota lotnicza. Towarzystwo używało dwóch oficjalnych rejestrów samolotów (LFR- A oraz LFR – B) a poza tym jeszcze nie oficjalnej wewnętrznej listy towarzystwa.

Na początku samoloty wyczarterowane z Niemiec zostały w ukryciu przetransportowane na Ukrainę. Ukraiński rząd wyczarterował 3 pięciosilnikowe samoloty Staaken R.XIV a, które były w dyspozycji DLR. Jeden z tego typu samolotów z numerem konstrukcyjnym R 70 posiadał numer floty DLR 70 i numer rejestracyjny D.130, podczas gdy dwa inne samoloty o numerze konstrukcyjnym LFR – A miały numery rejestracyjne D.129 oraz D.131. Niestety wszystkie trzy samoloty zostały utracone w czasie służby. Pierwsza maszyna o numerach D.130 została skonfiskowana przez francuskich żołnierzy w dniu 29 lipca 1919 r. w imieniu organizacji międzynarodowej IAACC na lotnisku we Wiedniu, Aspern. Drugi samolot, najbardziej nas interesujący, rozbił się i spalił 4 sierpnia na Górnym Śląsku. Ostatni Staaken R.XIVa dowodzony przez kapitana księcia Hansa Wolfvon Harah z załogą: Heinrich Smiltz oraz Henrig Tretken był zmuszony do przymusowego lądowania z powodu problemów z paliwem w dniu 19 września 1919 r. w czasie lotu do Kamieńca Podolskiego. Po lądowaniu załoga została aresztowana przez żołnierzy 37 rumuńskiego Regimentu Piechoty, który przebywał w pobliżu. Na pokładzie Rumuni znaleźli 303 miliony hrywien ukraińskich, wydrukowanych 5, 6 i 24 października 1918 roku. Członkowie z Ukrainy zostali zwolnieni i odesłani na tereny kontrolowane przez Ukraińców, na drugi brzeg Dniestru, podczas gdy Niemców uwięziono. Maszyna została naprawiona ponownie przez rumuńskich mechaników i pilotowane przez pułkownika technicznego Petro Macavei. Do stolicy Rumuni, Bukaresztu samolot zatrzymany w Rumuni nigdy więcej nie wzniósł się, lecz stacjonował na lotnisku przez kilka następnych lat zanim został ostatecznie zdemontowany. Jego drewniane śmigła powędrowało do muzeum wojskowego w Bukareszcie. Z powodu braku maszyn DLR musiało dostarczyć Ukraińcom nowe samoloty Friedrichschafen G IIIa (znane jako FF 45).

Według historyka lotnictwa Roba Muldera flota DLR w całym sezonie 1919 roku przewiozła 2921 pasażerów oraz 93 150 kg towaru. Najlepszym miesiącem był lipiec z 727 pasażerami. W opinii Roba Muldera nikt nie zginął ani nie został ranny. Niestety mamy niezbite dowody, że w lasach na północ od Rud i Kuźni Raciborskiej zginęło 8 uczestników misji transportu waluty ukraińskiej z Psiego Pola pod Wrocławiem do Kamieńca Podolskiego w dniu 4 sierpnia 1919 roku.

[Rob Mulder Deutsche Luft – Reederei Geselschaft mit beschrankter Haftung – DLR (1917 – 1923) www.europeairlines.no , w tłumaczeniu Henryka Postawki]

7. Następne doniesienia prasowe Nowin Raciborskich
http://www.biblrac.com.pl/pl/site/nowiny.html

Jak się później okazało nie był to samolot polski, lecz Niemieckiego Towarzystwa Lotniczego (Deutsche Luft Reederei) wyczarterowany przez młode państwo o nazwie: Zachodnia Ukraińska Republika Ludowa. Nie była to również waluta rosyjska (ruble), lecz hrywny ukraińskie wydrukowane w Niemczech. Nie tylko kolejarze zbierali pieniądze ukraińskie, lecz także liczni zbieracze owoców leśnych wówczas tak licznie obecni w lasach księcia raciborskiego, mającego swoją siedzibę w Rudach Wielkich. Ze względu na bliskość miejsca katastrofy lotniczej Nowiny podają, że miało to miejsce pod Dziergowicami. Niestety redakcja nie mogła podać dokładnego miejsca tragedii. Taką dokładna informację udało mi się otrzymać dopiero niedawno z aktów zgonów w Urzędzie Stanu Cywilnego w Kuźni Raciborskiej wszystkich ofiar. Zastanawiające wydaje się mi, skąd redakcja polsko języcznej gazety posiadała tak dokładne informacje na terenie państwa niemieckiego. 

Fotografia z miejsca tragedii. (www.theaerodrome.com)

Fotografia z miejsca tragedii. (www.theaerodrome.com)

8. Opisy świadków katastrofy według Nowin

Nowiny Raciborskie zwracają uwagę na pewne fakty katastrofy. Samolot zapalił się i spadł wskutek eksplozji motoru. Krótko przed upadkiem słyszano wyraźnie huk, jaki towarzyszy zwykle wybuchowi. Wydanie z 13 sierpnia (numer 97) dodaje, że „samolot leciał od Kędzierzyna w kierunku Dziergowic, gdzie opuścił się na mniej więcej 50 metrów ponad ziemią. W tej chwili nastąpiła eskplozya a równocześnie zeskoczył jeden z pasażerów latawca, którego znaleziono nieżywego niedaleko miejsca nieszczęśliwego wypadku. Kilka kroków dalej znaleziono kasetę do pieniędzy, niestety próżno, gdyż zawartość jej, składającą się z pieniędzy złotych i srebrnych, rozebrali niezawodnie ciekawi, którzy najpierw na miejsce katastrofy przybyli. Latawiec spadł do lasu, łamiąc około 300 drzew bardzo grubych. Dostęp do niego był bardzo utrudniony, gdyż ogień palącego się aparatu przybierał coraz szersze rozmiary. To też zdołano zaledwie uratować dwie skrzynki pieniędzy papierowych, jakie opodal latawca leżały”.

[ http://www.biblrac.com.pl/files/nowiny_raciborskie_1919_nr_97_1374680438.pdf ]

Jeszcze bardziej rewelacyjnie wieści podają Nowiny z 22 sierpnia 1919 r. (numer 101): Ostrzeliwany samolot zapalił się. Widziałem, jak jeden z pasażerów wyrzucił ze statku dwie skrzynie a potem zaopatrzony w przyrząd ratunkowy z aeroplanu sam wyskoczył. Aparat ratunkowy jednak zawiódł a wyskakujący rozbił się o ziemię. Samolot niebawem spadł także na ziemię, grzebiąc pod sobą 8 pasażerów. Katastrofa nastąpiła nad lasami i nim ludzie nadbiegli, wszelka pomoc była spóźnioną. W samolocie wieziono ukraińskie i niemieckie banknoty oraz kilka worków monety złotej. Części pieniędzy niespalonych nadbiegający rozdzielili między siebie. Nadeszły później grencszuc przeszukiwał obecnych i część papierów odebrał”.

http://www.biblrac.com.pl/files/nowiny_raciborskie_1919_nr_101_1374680726.pdf

9. Świadek Josef Tworuschka

Oprócz doniesień prasy lokalnej po polsku zachowało się wspomnienie Pana Josefa Tworuschki, który udawał się tego dnia na spacer do Jagdhaus Przy Mostku. Wspomnienia opublikowane zostały w książce o Kuźni Raciborskiej w języku niemieckim:

„Naraz usłyszeliśmy głośny szum silnika. Byłby to ktoś z książęcej administracji, lub może sam Herzog? Jednak jak twierdził leśniczy, takie odwiedziny nie były zapowiadane. Szum motoru stawał się coraz głośniejszy. Nie można było uspokoić psa. Spojrzeliśmy w niebo, widzimy samolot , który zbliżał się ku nam. Obserwując go przez lornetkę stwierdziliśmy, że coś było z nim nie w porządku. Tracił ciągle na wysokości. Czyżby pilot chciał awaryjnie lądować w środku lasu? Teraz patrzyliśmy uważnie: była to ciężka maszyna z wieloma członkami załogi. Leciała coraz to niżej i niżej. Z samolotu były wyrzucane skrzynie. Krzyki członków załogi przebijały się poprzez hałas silnika. Coraz więcej paczek papieru było wyrzucanych, ponad całym lasem ścieliła się chmura latających kartek. Cały las zdawał się być kotłem czarownic. Zbieracze jagód podnieśli krzyk i lament, nie można było własnych słów usłyszeć. Mnóstwo młodzieży pobiegło w kierunku samolotu. Nagle z samolotu buchnął płomień. Ludzie w środku ciągle jeszcze wyrzucali skrzynie i papier luzem. Prawdopodobnie chcieli odciążyć maszynę, daremna była jednak ich praca. W ciągu paru chwil cały samolot stanął w płomieniach. Jeden z pilotów próbował w ostatniej chwili na stosunkowo małej wysokości ratować się skokiem ze spadochronem. Nie powiodło mu się, znaleziono go martwego.

Samolot był teraz tak nisko, że ocierał o korony drzew. Usłyszeliśmy, jakby samolot został zestrzelony. Albo była to amunicja, która eksplodowała w płomieniach? W międzyczasie osiągnęliśmy drogę i dobiegliśmy do samolotu. Był rozbity. Miejsce katastrofy przedstawiało obraz zniszczenia. Grupa drzew została całkowicie połamana, szczątki samolotu rozrzucone zostały na wiele metrów. Nie trwało to długo, gdy przybyli żołnierze Straży Granicznej, którzy stacjonowali w Rudach i odgrodzili miejsce wypadku. Dopiero gdy ustały eksplozje, miejsce zostało udostępnione. Choć sam przeżyłem okropności wojny, to co zobaczyłem poruszyło mnie. Tutaj chodziło o ciężką maszynę z ośmioma ludźmi załogi. Z maszyny pozostała kupa złomu, siedmiu ludzi zostało nie do rozpoznania zwęglonych. Na podstawie resztek materiału zostało stwierdzone, że nosili rosyjskie mundury. Pilot, który wyskoczył był cywilem. Nieszczęśnicy zostali pochowani na cmentarzu w Rudach. Maszyna transportowała ładunek ukraińskich banknotów. Prawie wszystkie dzieci, które znalazły się w lesie, napchały swoje kieszenie papierowymi banknotami, które jak się zaraz wyjaśniło były bezwartościowe. Jaki był cel tego nieszczęsnego transportu pieniędzy nie dowiedzieliśmy się.”

[Tłumaczenie Jarosław Dziemidowicz z oryginału Chronik, Ratiborhammer Oberschlesische Heimat im Kreise Ratibor, 1995. s. 240 – 241.]

10. Czy katastrofa wydarzyła się 2 czy 4 sierpnia 1919 roku?

Historyk ukraiński Pavlo Hai – Nyzhnyk, który zawodowo zajmuje się historią Ukrainy uważa, że Witowskij zginął nie 4, lecz 2 sierpnia. Opisał szczegółowo misję ukraińskiej agencji finansowej w Niemczech. Zgodnie z śledztwem specjalnej komisji śledczej w dniu 2 sierpnia 1919 roku z Wrocławia do Kamieńca Podolskiego (na Ukrainę) miały odlecieć dwa samoloty o numerach R – 70 oraz R – 71. Pierwszy samolot R- 70 wziął na pokład oprócz pieniędzy osobę U. Baczyńskiego i odleciał zgodnie z planem. Druga maszyna o numerach R -71, którym miał podróżować Dmitro Witovskij z Wrocławia nie odleciał z powodu awarii silnika i miał zostać naprawiony. Tego samego jeszcze dnia samolot odleciał z Witovskim na pokładzie z Wrocławia (lotnisko w Psim Polu) około 10:00 przed południem. To się zgadza z raportem Specjalnej Komisji Rewizyjnej w Berlinie dla Ukraińskiej Republiki Ludowej pod przewodnictwem Fogt’a [ Biblioteka Narodowa w Warszawie. – Скр. 23 ХХІV-10 (17). – К. 30-30 зв.]. Według Pavla Hai – Nyzhnyka ten samolot mógł się rozbić przelatując około godziny 11:00, 2 sierpnia 1919 r. na granicy polsko – niemieckiej. [Biblioteka Narodowa w Warszawie. – Скр. 23 ХХІV-10 (17). – К. 32 зв.] 


Nowiny Raciborskie z 22 sierpnia 1919 r. podają interesujący szczegół:
Przy jednym z zabitych znaleziono list tej treści: „Wczoraj lądowaliśmy w Psiempolu, jutro jedziemy na Ukrainę”. Wczoraj znaczyło 2 sierpnia, kiedy uległ awarii na lotnisku, bowiem nie wzniósł się w powietrze. A jutro znaczyło 4 sierpnia. W związku powyższym, samolot nie został naprawiony, ani tego samego dnia tj. 2 sierpnia, ani nawet następnego tj. 3 sierpnia 1919 r. Również Nowiny Raciborskie od samego początku konsekwetnie podawały (tj. od wydania z 6 sierpnia) datę katastrofy 4 sierpnia. Wreszcie najbardziej przeknowujących dowodów na moją tezę dostarczyły mi akty zgonów 8 osób w tym (Witowskiego i Czuczmana) oraz 6 niemieckich członków załogi, którzy zginęli tego samego dnia i w tym samym miejscu. Akty zgonu został wydany dopiero 21 sierpnia 1919 roku.

Artykuł ukraińskiego historyka wprowadza pewne zamieszanie, gdyż pisze o kolejnej katastrofie samolotu R – 71 w dniu 24 sierpnia 1919 roku w pobliżu Rud na Górnym Śląsku. Moim zdaniem chodzi o ten sam wypadek samolotu, który miał się rozbić dnia 4 sierpnia 1919 r. [Biblioteka Narodowa w Warszawie. – Скр. 23 ХХІV-10 (17). – К. 99 зв.].

11. Załoga tragicznego lotu samolotu DFL wyczarterowanego przez rząd Ukraińskiej Republiki Ludowej, który rozbił się w dniu 4 sierpnia 1919 roku z Dymytro Witowskim na pokładzie na podstawie aktów zgonu USC Kuźnia Raciborska

 

Nazwisko I imię, zawód

Wiek

Zamieszkały

Urodzony

1.

Sekretarz Ministerstwa Spraw Wojskowych
Dmitro Witowskij

(1877 -1919)

Ukraina

Miedusa, Ukraina

2.

podporucznik Czuczmann Julian

(1895 – 1919)

Ukraina

 
3.

Johann Ohlrau, Wegführer

26 lat i 8 miesięcy

Berlin , Charlottenburg, Nieburhstrasse 76

Eckernhörde

4.

Erich Stein, Flugzeugführer, kawaler

23 lata 2 miesięcy

Berlin , Schöneberg, Kolonnenstrasse 1

Görlitz

5.

Hermann Vermehr, Flugzeugführer, żonaty

27 lat 3 miesiące

Cassel , Franzgreten 14

Mackenrode, Kreis Gottingen

6.

Binereif Josef, Monteur, kawaler

22 lata i 3 miesiące, kawaler

Siemenstadt, Siemenstrasse 27a.

Sontheheim am Neckar

7.

Karl Löffler, monteur, kawaler

26 lat i 5 miesiący, kawaler

Staaken bei Berlin , Russenweg 6.

Oelsnitz im Vogtland

8.

Johann Pokraut, Monteur, kawaler

25 lata I 2 miesięcy, kawaler

Charlottenburg , Wilmersdorferstrasse 75

Nakel an der Netze (Nakło nad Notecią )

Akty zgonu w Rudach wydano 21 sierpnia 1919 roku, opracowanie Marian Franecki i Henryk Postawka ze zbiorów Urzędu Stanu Cywilnego w Kuźni Raciborskiej. Księga zgonów.

Kopia aktu zgonu Dmitro Witowskiego wydanego 21 sierpnia 1919 r. Podana data i godzina śmierć to 4 sierpnia 1919 roku „im Segen 32 der Forstrevier Rauden am vierten August des Jahres 1919 vormitags um achteinviertel Uhr”

Kopia aktu zgonu Dmitro Witowskiego wydanego 21 sierpnia 1919 r. Podana data i godzina śmierć to 4 sierpnia 1919 roku „im Segen 32 der Forstrevier Rauden am vierten August des Jahres 1919 vormitags um achteinviertel Uhr”

12. Jak wyglądał samolot, którym leciał Witowskij

Zeppelin Staaken R. III

Zeppelin Staaken R. III

Niemieckie Towarzystwo Lotnicze (DLR) posiadało 18 bombowców „Zeppelin Staaken”. Tylko 3 z nich zostało wyczarterowane ukraińskiemu rządowi. Większość z nich walczyła na frontach I wojny światowej. Podobna maszyna R-14 wzniosła się po raz pierwszy w niebo w 1917 roku w największej bitwie lotniczej tej wojny. Rozpiętość skrzydeł dwupłatowca: 4,6 m wyższego płatu, 3,6 niższego. Szybkość maksymalna jaką mógł osiągnąć ten bombowiec to 135 km/h. Załoga składała się z 7 osób. R -69, R-70 i R-71 ukraińskiego rządu mogła wziąć na pokład ponad 4 tony bagażu (bomb), podczas gdy rosyjski „Il’ya Muromets” mógł tylko 500 kg tonażu, a największy francuski i angielski odpowiednik niewiele więcej niż ponad tonę. Odległość jednorazowego lotu maszyna DLR mogła osiągnąć 1300 km. Posiadał silnik „Maybacha” o mocy 260 koni mechanicznych I 180 KVt.

Zeppelin-Staaken R.XIV - dokładnie taki sam jak rozbity samolot. (http://de.valka.cz/viewtopic.php/t/54604/start/-1)

Zeppelin-Staaken R.XIV – dokładnie taki sam jak rozbity samolot. (http://de.valka.cz/viewtopic.php/t/54604/start/-1)

Pavlo Hai – Nyzhnyk „Matter of Deutsche Luft Reederei” Ukraina dyplomatychna. Kiev, 2009. Is.X. –P.424 – 438.

 

Film o samolocie podobnym do tego, jaki się rozbił (źródło: Bundesarchiv)

13. Podsumowanie

Na podstawie zebranego materiału udało się zlokalizować miejsce i czas katastrofy lotniczej w lasach na północny – zachód od Rud. Dymitro Witowski po powrocie z konferencji pokojowej w Paryżu miał odlecieć na Ukrainę wspólnie ze swoim adiutantem w towarzystwie 6 członków załogi Niemieckiego Towarzystwa Lotniczego (LDR). Reprezentowali rząd Zachodnio Ukraińskiej Republki Ludowej z misja finansową dostarczenia hrywien na teren państwa walczącego o swój niepodległy byt. Pierwszą osobą, która zwróciła mi uwagę na katastrofę lotniczą w lasach rudzkich był historyk – amator Henryk Guzdek. Wyszukał w bibliotece cyfrowej Powiatowej Biblioteki Publicznej w Raciborzu archiwalne numery Nowin Raciborskich z 1919 roku, które okazały się najbardziej cennym materiałem tej katastrofy. Gros materiałów pochodzi z Internetu z całego świata (Norwegii, Ukrainy i Kanady). Najwięcej na temat samej osoby Dymitro Witowskiego i polityki Zachodniej Ukraińskiej Republiki Ludowej w latach 1918 – 1923 i jej dążeń do uzyskania niepodległości pochodzą od historyka, który para się tą dziedziną zawodowo, Pavlo Hai Nyzhnyka, szczególnie z jego strony o profilu historycznym. W jednej kwestii pozwoliłem się z nim nie zgodzić. Chodzi o datę dokładnej śmierci Witowskiego. W dniu 4 sierpnia 1919 roku Witowskij i Czuczman pojawili się we Wrocławiu, na lotnisku zwanym wówczas Psie Pole. Mieli odlecieć w dniu 2 sierpnia 1919 roku, ale nie udało się ze względu na awarię silnika. Awaria okazała się na tyle poważna, że samolot odleciał dopiero 4 sierpnia około godziny 6 lub 7 rano. Zgodnie z aktami zgonu, jedynym dokumentem potwierdzającym śmierć nie tylko dwóch Uraińców, ale 6 obywateli Niemiec – agentów ukraińskiego rządu zgon nastąpił o 7:45 nad ranem w rewirze leśnym Rudy o numerze 32 (niemiecka numeracja do lat 30 XX wieku). Zgodnie z zachowanymi niemieckimi mapami leśnymi jesteśmy w stanie określić miejsce tragedii lotniczej. Samolot zbliżał się od Kędzierzyna Koźla w kierunku na Rudy. Nad obecnym pożarzyskiem (pożar 1992) lasów rudzkich samolot R – 71 tracił wysokość. Gdy był w pobliżu skrzyżowania dwóch obecnych leśnych dróg: Zakazanej (prowadzi z Brantolki do Solarni) i Barachowskiej (prowadzi z Bargłówki do Kuźni Raciborskiej) na wysokości 50 metrów dawny ciężki bombowiec – transportowiec był widoczny dla zbieraczy runa leśnego, pracowników leśnych, leśników oraz kolejarzy. Bardzo szybko rozeszła się wieś po okolicznych wsiach o rozbiciu się samolotu z pieniędzmi na pokładzie. Nie trudno sobie wyobrazić, że liczba gapi, ciekawskich oraz chcących się wzbogacić zwiększyła się błyskawicznie. Nowiny Raciborskie publikowały szczególnie w miesiącu sierpniu o przypadkach rekwirowania przez policję niemiecką hrywien ukraińskich długo po wypadku. Na tak niskiej wysokości w pobliżu dawnej gajówki Przy Mostku z samolotu zaczęto wyrzucać skrzynie z pieniędzmi oraz ponoć z srebrnymi monetami marek niemieckich. Krótko przed rozbiciem samolot zaczął kosić drzewa (ponoć 300 egzemplarzy). Z samolotu ktoś wyskoczył, ale nie otworzył się spadochron lub było już za późno. Przed zetknięciem się z ziemią nastąpiła eksplozja silnika. I wkrótce samolot runął na ziemię mniej więcej koło 7:45 nad ranem. Zginęło 8 osób (Patrz tabela) w miejscu, gdzie prowadzi droga Zakazana i krzyżuje się z potokiem zwanym Pogonica. Pogonica to dawny kanał wybudowanym przez cystersów jeszcze przed 1810 rokiem. Obecnie nie może być mowy o spływie drzewa ani żadnych materiałów tym potokiem, ponieważ woda nie spływa wręcz stoi. A jedynie widoczny jest zbiornik przeciwpożarowy przy Zakazanej. Tragedia miała miejsce w rewirze leśnym 32 Rudy. Obecnie pokrywa się z oddziałami leśnymi 123 i 122, na wschód od Pogonicy (dawnego kanału spławnego, rzecznego). Bardzo pomocną dłoń podał mi Pan Marian Franecki, który dokonał transkrypcji wszystkich aktów zgonów członków tragicznego lotu oraz prowadzi cały czas poszukiwania w Bibliotece Narodowej w Warszawie (Archiwum Ukrainy). Dzięki artykułowi w języku angielskim Boba Muldera z Norwegi (opisany wyżej) jesteśmy w stanie zrozumieć misję niemieckich ciężkich samolotów (dawnych bombowców) na użytek ukraińskiej misji finansowej Zachodnio – Ukraińskiej Republiki Ludowej. Spośród 1 miliarda hrywien, które miało być przetransportowane do kraju docelowego zaledwie 25 % z tej sumy osiągnęło cel. Jeden z samolotów rozbił się, inny zarekwirowały kraje, gdzie zostały zatrzymane. Bardzo ryzykowna misja zważywszy, że kraje sąsiadujące z państwem ukraińskim nie były życzliwe dążeniom Ukraińców. Należy tutaj podziękowania tłumaczowi, którego bardzo cenię za warsztat Panu Jarosławowi Dziemidowicz, które przełożył z niemieckiego na polski opis tragedii opis katastrofy mieszkańca Kuźni Raciborskiej Josefa Tworuschki. Prawdopodobnie jest to druga katastrofa lotnicza samolotu w Europie, w której zginęło więcej niż dwie osoby po rozbiciu się samolotu dwa dni wcześniej we Włoszech. 

Mapa przedstawiająca rewir leśny 32 na wschód od Kanału rzecznego (obecnie potok Pogonica) i przy drodze leśnej Zakazana. Miejsce katastrofy lotniczej.

Mapa przedstawiająca rewir leśny 32 na wschód od Kanału rzecznego (obecnie potok Pogonica) i przy drodze leśnej Zakazana. Miejsce katastrofy lotniczej.

 

25 lutego 2014 r.