paź 192011
 

Gdy jakiś czas temu pisałam o biznesmenach i filantropach z żydowskiej rodziny Haase, moja wiedza o tej znamienitej rodzinie urywała się na 1921 roku. Wiele czasu spędziłam na poszukiwaniach jakichkolwiek śladów po ostatnim rybnickim Haase, czyli Feliksie. Przypomnę naszym czytelnikom, iż Feliks Haase, syn Juliusza – fundatora parku zwanego do dziś Hasynhajdą, był ostatnim właścicielem garbarni Haasych, która w 1921 roku przeszła w ręce braci Żurek.

Feliks miał trójkę dzieci, wszystkie one urodziły się w Rybniku. Najstarszym był Ernst Friedrich (ur. w 1904 r.), Rudolf Ferdinand był młodszy o niecałe dwa lata, ostatnia była Charlotte Käte.

Ernst, zwany Fritzem, Rudolf zwany Rudim i Charlotte

Ernst, zwany Fritzem, Rudolf zwany Rudim i Charlotte

W szukaniu informacji o tych honorowych obywatelach miasta pomagał mi koordynator ds. ziem pruskich i niemieckich ze strony JewishGen. W skrytości ducha marzyłam, że pewnego dnia znajdę gdzieś wiadomość, iż Feliks z rodziną zdołał uciec Hitlerowi i nie podzielił losu dużej części Żydów niemieckich. I pewnego dnia taka wiadomość przyszła! Dostałam maila ze Stanów zatytułowanego „Look what I’ve fund! ” (Patrz co znalazłem!). W załączniku była strona z jakiejś gazety z 1946 roku, w której zamieszczono informację o śmierci doktora Feliksa Haase z Rybnika. Feliks zmarł w Santiago de Chile7 listopada 1946 roku. To była cudowna wiadomość, mimo że dotyczyła śmierci.

Nekrolog w chilijskiej gazecie

Nekrolog w chilijskiej gazecie

Moim Haase udało się wyjechać z Niemiec do Chile! Założyłam, że musiało to mieć miejsce jeszcze przed wybuchem II wojny. Mając ten dowód w postaci nekrologu wiedziałam już na 100%, że gdzieś w świecie mieszkają potomkowie rybniczan. Przeszukiwanie różnych drzew genealogicznych przyniosło rezultaty. Dotarłam do dwóch wnuczek Feliksa, czyli córek Ernesta,  urodzonego w Rybniku w 1904 r. Dla obu pań to był spory szok, gdy otrzymały list od kogoś interesującego się ich rodziną w dalekiej Europie. Dodam, iż obie wnuczki mieszkają w Ameryce, jedna w Południowej, a druga obecnie w Północnej. We wspomnieniach rodziny Rybnik nie był dobrze postrzegany. Wprawdzie obie panie nigdy nie były w naszym mieście, ani nawet w Polsce, to jednak z przesyłanych listów wynikało, iż Rybnik był miejscem jakiejś rodzinnej tragedii i to stąd cała rodzina musiała wyjechać po plebiscycie. Na przesłanym mi drzewie genealogicznym widniały zapiski żony Feliksa, a zarazem babci obu pań. Z odręcznej notatki wynika, iż jeden z ich synów – Rudolf Ferdynand został zabity 15 maja 1921 roku przez polskich powstańców.

Rudolf na drzewie genealogicznym rodziny z dopiskiem jego matki

Rudolf na drzewie genealogicznym rodziny z dopiskiem jego matki

Jakie były okoliczności śmierci tego chłopaka wówczas jeszcze nie wiedziałam. Niestety, żadna z wnuczek Haase nie znała szczegółów. Enigmatycznie o takim fakcie wspominały niektóre niemieckie książki historyczne, które w internecie publikowane są jedynie we fragmentach. Wyjaśnienie przyszło po jakimś czasie z Izraela, gdzie mieszka część rodziny. Przesłano mi opis śmierci Rudolfa, sporządzony przez jego ojca na życzenie Niemieckiego Korpusu Skautów, niecały miesiąc po tej tragedii. Ta opowieść ojca, mimo że została spisana w formie suchej relacji pokazuje jakie dramaty były udziałem ludności naszych stron w czasie plebiscytu i powstań śląskich. Postaram się w miarę obiektywnie przekazać ją miłośnikom zapomnianych rybnickich historii, mając nadzieję, że postarają się zrozumieć motywy postępowania młodego niemieckiego Żyda, zarazem obywatela Rybnika. Rodzina Haase należała na początku XX wieku do najbogatszej, zarazem niemieckiej, części ludności Rybnika. Nie należy zapominać, iż byli to asymilowani Żydzi. Ich dom rodzinny stał (zresztą stoi do dziś) przy obecnej ulicy Rudzkiej (wówczas Raudnerstraße).

 

Willa Haasych przy ulicy Rudzkiej

Willa Haasych przy ulicy Rudzkiej

Rodzina ta mieszkała i prowadziła interesy w Rybniku od 150 lat, niewątpliwie przyczyniając się do rozwoju miasta. Obaj synowie Feliksa mieli w czasie powstań śląskich kilkanaście lat, czuli się Niemcami, być może i Ślązakami, na pewno chcieli zachowania na tym terenie państwa niemieckiego. Chłopcy należeli do korpusu skautów, co nie jest dziwne w ich wieku, a raczej jest naturalne. Wybuch ostatniego powstania, a przedtem plebiscyt, nagle zabawę w skauting zmienił w poważną służbę dla kraju, który był wówczas ich ojczyzną – dla Niemiec. Starszy z młodzieńców – Ernst Ferdynand, zwany przez rodzinę Fritzem, był prywatnym kurierem niemieckiego komisarza plebiscytowego w Rybniku, a później „Związku Wiernych Ojczyźnie Górnoślązaków”. Z kolei młodszy z chłopaków, Rudolf, zwany Rudim, kierował grupą młodzieży, do zadań której należało przyjmowanie Niemców przyjeżdżających tu na czas plebiscytu.

Ernst i Rudolf Haase

Ernst i Rudolf Haase

Polska prasa, również ta redagowana po niemiecku, nie pisała o tej młodzieży dobrze. Wielokrotnie grożono im śmiercią, zarówno słownie, jak i na piśmie. Feliks w swej relacji o śmierci syna napisał tak: „ Z powodu Rudolfa w dniach plebiscytu 40 uzbrojonych w karabiny członków polskiej policji plebiscytowej otoczyło niemieckie baraki dworca”. Udało mi się znaleźć w Sztandarze Polskim z 7 kwietnia 1921 roku opis tego zdarzenia:haase_sztandar_1

Fragment Sztandaru Polskiego z 1921 roku

Fragment Sztandaru Polskiego z 1921 roku

 

Feliks chciał chronić rodzinę i zaraz po plebiscycie zamierzał wyjechać z Rybnika. Zdecydował, że kupi dom w Berlinie i cała rodzina przeniesie się do stolicy Niemiec. Można założyć, że taka operacja finansowa wówczas nie była łatwa z uwagi na zawirowania na Śląsku. Przeprowadzka niestety nie doszła do skutku z powodu wybuchu III powstania. Piętnastoletni Rudi został aresztowany przez Polaków już pierwszego dnia powstania. Rodzinie na szczęście udało się go wykupić za 5000 marek. Czując zagrożenie, Feliks starał się w jakikolwiek sposób opuścić Rybnik. Jedyną szansą miał być tzw. „emigracyjny” pociąg dla uciekinierów. Skład ten miał przewieźć do Raciborza około 700 osób. Główne dowództwo wojsk powstańczych wyraziło na to zgodę. Pociąg wyjechał z Rybnika w sobotę 14 maja 1921 r. o godz. 11. 45, ale już w Nędzy został zatrzymany przez powstańców. Pasażerów zmuszono do opuszczenia pociągu. Tak to zdarzenie opisywał powstaniec Józef Połomski w 1936 roku: „Nadchodzi pociąg… Nie mając wjazdu, staje. Wtedy rozlega się komenda „wszyscy wysiadać, w dwuszeregu zbiórka”. Och, jakże pocieszne były wówczas miny pp. Oficerów „Apo”. Zaskoczeni zupełnie, zrazu pobledli. Wszakże wnet się opamiętali widząc tylko trzech dowódców powstańczych i nikogo więcej. A gdy miny ich zaczęły zdradzać animusz bojowy, posypał się nad ich głowami grad kul z ukrytych karabinów maszynowych. Wtedy to jeden wojownik za drugim pośpiesznie opuścili pociąg i rozpoczęło się rozbrojenie. Aż serce się śmiało na widok tylu broni i sprzętu wojennego.1

Feliks Haase relacjonował to zaś tak: „Znajdujący się w pociągu żołnierze francuscy zaprzyjaźnili się natychmiast z powstańcami; angielski kapitan czynił wszystko co było w jego mocy, aby uratować swoich podopiecznych. W końcu udało się wyjednać przyrzeczenie, że kobiety i dzieci oraz starsi mężczyźni zostaliby przewiezieni do Raciborza”. Wszyscy mężczyźni poniżej 40 roku życia mieli zostać z powrotem przetransportowani do Rybnika.

Fragment oryginalnej relacji Feliksa Haase, sporządzonej po śmierci syna

Fragment oryginalnej relacji Feliksa Haase, sporządzonej po śmierci syna

Niestety słowa nie dotrzymano i zostali wywiezieni do Wodzisławia. Zwolniono ich po wielogodzinnych pertraktacjach. Synowie Feliksa początkowo zostali w Nędzy przepuszczeni i mieli jechać do Raciborza. Oficer powstańczy o nazwisku Fritz pozwolił chłopakom jechać, gdyż czuł się zobowiązany do tego. Jakiś czas wcześniej straszy z synów, czyli Ernst uratował temu człowiekowi życie, gdy tonął. Rudi z bratem dotarł więc prawie do Raciborza. Pociąg zatrzymał się na stacji w Markowicach, gdyż dalsza podróż koleją nie była możliwa z uwagi na wysadzony most. Oddajmy ponownie głos ojcu: „Podczas, gdy Fritz (Ernst Ferdynand – przyp. M. Płoszaj) pewnej damie przenosił do samochodu ciężarowego walizkę, Rudolf został aresztowany przez komendanta dworca, tytułującego się kapitanem, pod zarzutem, że „terroryzował” on Polaków. Fritz chciał się za nim wstawić, ale został odpędzony uderzeniami kolb karabinów. Z wielu obecnych pań i panów nikt nie ośmielił się ująć za chłopakiem”. W Markowicach aresztowano również byłego przewodniczącego Rybnickiej Partii Socjaldemokratycznej F. Wasnera oraz kupca o nazwisku Niemietz. Ci dwaj ludzie byli świadkami śmierci młodego Rudolfa Haase. Do zabójstwa doszło 24 godziny po aresztowaniu – 15 maja 1921 r. Feliks tak zrelacjonował poszukiwania syna: „Miałem możliwość tylko krótko porozmawiania z Wasnerem, gdy we wtorek wieczorem z przywódcą Polaków dr. Białym i francuskim kapitanem Lalanne wyjechałem samochodem pod francuską flagą, aby szukać zwłok mojego chłopca. Przypadkowo odnaleźliśmy w szpitalu w Rydułtowach, również uważanego za martwego, ciężko rannego Wasnera. Został on później wywleczony ze szpitala i po wielotygodniowych męczarniach zamordowany. Dlatego nigdy niczego dokładnego nie dowiem się o ostatnich 24 godzinach życia mojego chłopca”. Komendant, który aresztował Rudolfa znał go z widzenia i wiedział kim jest, gdyż w czasie II powstania był jednym z tych, którzy plądrowali willę Haasych. Oddajmy jeszcze raz głos ojcu, który stracił swego syna: „Komendant wybrał specjalnie trzech złych drabów, którzy mieli jeńców przetransportować przed sąd wojenny, ale po około pięciokilometrowym marszu zostali w lesie, przy szosie Rybnik – Racibórz, około 2 kilometry przed Kornowacem, bez ostrzeżenia zastrzeleni. Na moje pytanie, czy Rudolf się bał, Wasner odpowiedział: ”Nie, on nawet śmiał się na tej ostatniej drodze!

Mapa z opisywanych terenów

Mapa z opisywanych terenów

Początkowo nie chciano ojcu wydać syna. Według orzeczenia lekarskiego Rudolf przed śmiercią nie był maltretowany. Zwłoki chłopca oraz kupca Niemietza zostały sprowadzone do Rybnika pod eskortą uzbrojonych Polaków. Uroczystości pogrzebowe były bardzo skromne. Nadal trwało powstanie i rodzinie doradzono, by nie prowokować powstańców. Dr Haase tak zakończył swoją relację: ”Zmarły spoczywa na żydowskim cmentarzu w Rybniku. Jeżeli Rybnik będzie utracony, to jednak jego ciało zostanie przewiezione do Niemiec. Również to piętnastoletnie dziecko stało się skautem na drodze, która musi doprowadzić do nowej odbudowy Niemiec”. Jakże dziwnie te słowa brzmią, gdy pomyślimy jakie życie, a raczej jaką zagładę te na nowo odbudowane Niemcy zafundowały swoim niemieckim obywatelom, modlącym się w synagogach, za ponad 10 lat od tego zdarzenia. Rudolf został ekshumowany i przewieziony do Berlina, gdzie jego grób do dziś istnieje na cmentarzu Weissensee. Na pewno ta decyzja była bardzo ciężka dla rodziców, bowiem z zasady religia żydowska nie dopuszcza możliwości ekshumacji. Gdyby szczątki Rudolfa zostały na naszym, rybnickim cmentarzu zostałyby zbeszczeszczone na początku 1940 roku przez hitlerowców. Dodam, że cmentarz w Berlinie nie został zniszczony w trakcie wojny, dlatego też grób Rudolfa przetrwał do czasów nam współczesnych. Feliks wraz z żoną Sonią oraz ocalałymi dziećmi, czyli Ernstem i Charlotte wyjechali z Rybnika do Niemiec. Ich fabrykę skór oraz willę kupili bracia Żurek.

 

Fragment Księgi Wieczystej z wpisem o sprzedaży nieruchomości

Fragment Księgi Wieczystej z wpisem o sprzedaży nieruchomości

Adres w Berlinie

Adres w Berlinie

Feliks w latach 1925 – 1927 pracował w Berlinie jako chemik, a następnie jako rzecznik patentowy. Państwo Haase opuścili z dziećmi Niemcy w drugiej połowie lat 30 – tych, sprzedawszy uprzednio cały swój dorobek. Te pieniądze pozwoliły im na uzyskanie wizy chilijskiej i na dotarcie do Ameryki Południowej. Feliks zmarł rok po zakończeniu II wojny, owdowiała Sonia wyjechała do Izraela, gdzie osiedliła się urodzona w Rybniku Charlotte. Jej brat Ernst przez wiele lat pracował jako prawnik, po wyborze prezydenta Allende na jakiś czas wrócił do Niemiec. Zmarł w Chile w wieku 74 lat, czyli w 1978 roku. Potomkowie naszych Haase mieszkają obecnie w różnych częściach świata, m. in. w Chile, Izraelu czy Stanach Zjednoczonych. Jak to napisała jedna z wnuczek Feliksa: „Haase mieli straszne przeżycia w Rybniku i Niemczech. Udało im się wszystko przezwyciężyć i swoim nowych ojczyznom dali to co mogli najlepszego”.  Warto pamiętać, że swej dawnej małej ojczyźnie, czyli Rybnikowi, też służyli przez wiele lat, a ślady po tej rodzinie, choć zapomniane, nadal istnieją.

 

Dawna willa rodziny Haase

Dawna willa rodziny Haase

 

Małgorzata Płoszaj

1 Józef Połomski „Mała chmura – wielki deszcz” Powstaniec Śląski Nr 5 1936 r. (Śląska Biblioteka Cyfrowa)

Dziękuję mojemu wielkiemu przyjacielowi Panu Henrykowi Wyciślikowi za przetłumaczenie z języka niemieckiego relacji Feliksa Haase oraz za duchowe wsparcie w poszukiwaniach.

Zdjęcia z archiwum rodziny Haase oraz ze strony http://gen.scatteredmind.co.uk/show_person/1183