sty 242007
 
Leszczyny. Na wzgórzu obok stacji kolejowej Rzędówka ustawiono potężny pomnik z piaskowca, przedstawiający kobietę, która jedną ręką przyciska zranione serce,a drugą, skierowaną ku niebu, zdaje się oskarżać i ostrzegać. Pomnik ten odsłonięto 8 maja 1966 roku, w związku z obchodami 1000-lecia Państwa Polskiego by uczcić ofiary faszyzmu.

Pomnik w Leszczynach

Pomnik w Leszczynach

W 1945 roku kiedy to armia radziecka była coraz bliżej, Niemcy likwidowali z wielkim pośpiechem obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. 18 stycznia 1945 roku, 6000 więźniów opuściło teren obozu, skierowano ich do Gliwic gdzie załadowano do węglarek. Pociąg miał ruszyć w kierunku Wrocławia, ale musiał przepuścić pociągi wojskowe. Skład z byłymi więźniami z Oświęcimia stał w miejscu kilka dobrych godzin po czym ruszył przez Makoszowy, Knurów do Raciborza. Pociąg tylko dojechał do Leszczyn , grupa polskich dywersantów przerwała połączenie telefoniczne między stacją Leszczyny a Paruszowcem.
Niemcy spodziewali się pułapki i nie wypuszczali pociągów w tym kierunku. Przeładowany zziębniętymi i wygłodzonymi więźniami pociąg, stał przez 3 dni i noce na bocznicy mimo głodu i mrozu więźniowie zachowywali sie spokojnie. Dopiero w Niedzielę okoliczna ludność usłyszała tupot i jęki rozgrzewających się ludzi. W poniedziałek komendant dowodzący telefonował do zwierzchnictwa, z pytaniem co ma robić z tymi ludźmi. Najprawdopodobniej dostał rozkaz zlikwidowania wszystkich. Wydał rozkaz opróżnienia pociągu i wymarszu.
Słabych, chorych, i próbujących ucieczki zastrzelono na miejscu. W wagonach zostało wielu zamarzniętych, podduszonych czy zmarłych z głodu. Z ocalałych, uformowano pochód, który miał ruszyć przez Kamień do Rybnika. Podzielono grupę na trzy części, każda inną drogą. Wygłodniali wymarznięci okrywali się kocami, na nogach mieli drewniaki albo kawałki tektury owiniętej szmatami. Byli tacy, którzy szli boso. Miseczki, garnuszki do jedzenia ciągnęli za sobą na sznurkach bo wypadały im ze zgrabiałych rąk, ukradkiem lizali śnieg. Okoliczni mieszkańcy widząc to, usiłowali podarować im kawałek chleba jednak próby jakiejkolwiek pomocy kończyły sie śmiercią. Zastrzelono każdego kto poprosił o szklankę wody. W restauracji obok drogi stacjonowali niemieccy żołnierze oni sami widząc te okropności mówili, że nigdy by nie pomyśleli że Niemcy mogą robić coś podobnego, że są do tego zdolni. Inni zastanawiali się, co będzie z nimi jak nadejdą Rosjanie, którzy już są tak blisko. Z czasem czujność oprawców osłabła. Komendant prowadzący grupę ul. Szewczyka specjalnie wytworzył taką sytuację, że więźniowie mogli ratować się ucieczką.
Pierwsza kolumna – 300 osób została rozstrzelana koło zakładu psychiatrycznego, druga w Młynach, w czasie postoju upozorowano napad partyzantów i rozpoczęto strzelanie. Więźniowie którzy nie padli od strzału rozpierzchli się po lasach okolicznych domach stodołach, szopach. Kilku Niemców korzystając z wielkiego zamieszania zmieniło mundur na pasiak i przyłączyło się do szukających schronienia. Mieszkańcy Młynów rozdali wszystkie zapasy chleba, gotowanych ziemniaków. Po godzinie rozpoczęto poszukiwania. Niektórzy więźniowie nadal trzymali się SS-manów i przez pola wrócili z nimi na peron, zostali wywiezieni pociągiem do Rybnika. Następnego dnia, Niemcy przyjechali szukać uciekinierów za pomocą psów. Około 15-stu znaleziono, zabrano na teren zakładu psychiatrycznego i rozstrzelano. O ich losie dowiedziano się od więźnia, który pod trupami przeleżał całą noc, a następnie ukrywał się w Kamieniu. Po południu na stację sprowadzono kilku miejscowych mężczyzn oraz Ukraińców pracujących w Leszczyńskim dworze by zakopali trupy.
Spora ilość więźniów przeżyła. Chowali się w Młynach i Świerkach na drzewach. Bali się wychodzić do ludzi, bo Niemcy powiedzieli im że to teren zamieszkały przez Niemców, jednak mroźnymi wieczorami głód wypędzał ich do pobliskich domostw. W tajemnicy dostarczano im do ich kryjówek żywność i ciepłą wodę. Wśród nich byli Czesi, Żydzi polscy i niemieccy, Francuzi, Belgowie i Węgrzy a nawet jeden obywatel Algierii, który przez pomyłkę zamiast do obozu jenieckiego trafił do koncentracyjnego. 28 stycznia 1945 nadjechali Rosjanie, chcieli ich także rozstrzelać jednak dzięki wstawiennictwu miejscowych ludzi kazali im po prostu stracić się z oczu, uciekać do lasu. Część ocalałych znajdowała schronienie w odleglejszych miejscowościach w Książenicach Lasokach, Ochojcu, Golejowie i Wielopolu. W tym samym czasie gospodarze ukrywali u siebie jeńców zatrudnionych w czasie okupacji w pobliskich kopalniach. Po wkroczeniu wojsk radzieckich, 46 osób zmarłych w krwawych dniach styczniowych pochowano we wspólnej mogile na cmentarzu w Książenicach, a 29 lipca 1945 roku urządzono uroczysty pogrzeb wszystkim pomordowanym na Rzędówce, zakończony uroczystą procesją na masowy grób obok torów kolejowych. Postawiono tam krzyż, a potem tablicę pamiątkową z napisem „Chwała poległym w walkach o wolność ziemi śląskiej, zamęczonym w obozach koncentracyjnych oraz 447 bezimiennym więźniom politycznym pomordowanym w styczniu 1945 roku na Rzędówce. Liczba osób, które straciły wtedy życie, nie była ustalona ostatecznie. Wielu z nich pochowano w Książenicach, niektórych w pobliżu torów. Protokół z ekshumacji zwłok, której dokonano w 1958 roku wyjaśnia, że było tam 288 nie rozpoznanych zwłok z terenu przy stacji kolejowej Rzędówka. Spoczywają oni na cmentarzu w Gliwicach, zaś w Leszczynach koło stacji kolejowej stoi wspomniana na wstępie kobieta z piaskowca, niemy świadek oskarżenia…
Krzyż obok torów

Krzyż obok torów

Tablica

Tablica

Tablica pod pomnikiem

Tablica pod pomnikiem